Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Rutka: Czy posłowie PiS chcieliby być traktowani tak, jak dziś traktują opozycję? To pytanie do nich

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Poseł Marek Rutka
Poseł Marek Rutka arch.
W kwestiach takich, jak obrona narodowa, ochrona zdrowia czy socjalne ubezpieczenia społeczne, polska klasa polityczna powinna myśleć i działać w perspektywie nie jednej czy dwóch kadencji parlamentu, ale raczej pięciu, a nawet sześciu - mówi Marek Rutka, poseł Nowej Lewicy z Gdyni.

Czy w świetle wydarzeń w Przewodowie, gdzie zginęło dwóch polskich obywateli, Polska jest bezpieczna?

Ta sytuacja pokazała, że wojna jest bliżej, niż się niektórym wydaje. Oraz, że jest w stanie przekroczyć polską granicę. Wiele wskazuje, chociażby dane amerykańskiej kontroli przestrzeni powietrznej, że w Przewodowie nie eksplodowała rakieta wystrzelona przez Federację Rosyjską, tylko pocisk strony ukraińskiej, systemu obrony ziemia-powietrze. Pamiętajmy, że 15 listopada miał miejsce najbardziej zmasowany od 24 lutego rosyjski atak rakietowy na ukraińskie miasta. Wystrzelono prawie 100 rakiet, m.in. w kierunku Lwowa, innych miast blisko granic Polski, ukraińskiej infrastruktury energetycznej. Przy tak zmasowanym ataku, intensywnie reagującej obronie przeciwrakietowej Ukrainy, taki incydent był, niestety, bardzo realny. To, co jest niepokojące, to to, że wzdłuż wschodniej granicy Polski nie ma szczelnej obrony przeciwrakietowej. Ona jest fragmentaryczna, obejmuje chociażby przestrzeń wokół Rzeszowa i lotniska, gdzie lądują siły amerykańskie. Pojawia się zatem pytanie, czy w przypadku uruchomienia przez nasz kraj procedury o wprowadzeniu artykułu 4 Paktu Północnoatlantyckiego, Polska nie powinna wystąpić do sojuszników o wsparcie w zabezpieczeniu przeciwrakietowym polskiej wschodniej granicy, de facto wschodniej flanki NATO. Takie uzbrojenie mają chociażby państwa skandynawskie, ale też Hiszpania, Portugalia, Niemcy. Uważam, że dopóki nie będzie działał w pełni nasz system Wisła i Narew, co nastąpi mniej więcej w roku 2026, to na zasadzie rotacyjnej natowskie systemy przeciwrakietowe powinny w Polsce służyć. Myślę, że na posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego będzie o tym mowa.

Rosjanie raczej nie odpuszczą Polsce zaangażowania po stronie Ukrainy, stosując agresywne działania w sferze gospodarczej, dyplomatycznej, a może nawet sabotażu. Gdyby nie wojna wywołana przez Rosję, to do incydentu w Przewodowie by nie doszło.

Nie byłoby dramatycznego wypadku z ofiarami po polskiej stronie, gdyby nie rosyjski atak rakietowy na Ukrainę. Całkowicie obwiniam stronę rosyjską o ten incydent, tylko i wyłącznie strona rosyjska ponosi za to odpowiedzialność. Co do gotowości do przeciwstawienia się rosyjskim działaniom wobec Polski - oczywiście, to jest bardzo ważne. Tu wymagane jest pełne skupienie służb.

Czy Nowa Lewica popiera w związku z tym zakupy zbrojeniowe wicepremiera i szefa MON Mariusza Błaszczaka? Czy będziecie chcieli je zrewidować?

Poparliśmy, przypomnę, ustawę o obronności ojczyzny, mimo że ma ona mankamenty. Do zakupów uzbrojenia zarzut mamy podstawowy - chodzi o transparentność. Rozumiem, że nie mamy za dużo czasu w kwestiach obronnych, ale wymagany jest choćby minimalny poziom informacji o zabezpieczeniu finansowym naszych zbrojeń. I jeszcze jedno - przy zakupie czołgów Abrams, od strony amerykańskiej nie wytargowaliśmy żadnego offsetu. A przypomnę chociażby, jak Lewica dokonywała zakupów samolotów F16, i trzeba jasno powiedzieć, że to dzięki lewicowemu rządowi i jego strategicznemu myśleniu, dzisiaj mamy siły powietrzne. Dialog z oferentami był dokładny, trwał 4 lata. I dzięki offsetowi w kontrakcie na F16 General Motors zbudował fabrykę w Gliwicach, powstały miejsca pracy dla Polaków. W przypadku czołgów kupowanych z USA, polski przemysł zbrojeniowy nie zyskał nic. Trochę lepsza jest sytuacja w przypadku zakupów w Korei. Widziałem się niedawno z ambasadorem Republiki Korei w Polsce i rozmawialiśmy, m.in. na temat inwestycji towarzyszących zakupowi m.in. broni pancernej i armatohaubic z tego kraju. Ze strony koreańskiej jest wyraźne zobowiązanie inwestycyjne. Produkcja części sprzętu będzie zlokalizowana w Stalowej Woli. Te zakłady zostaną rozbudowane - Koreańczycy zbudują zupełnie nową halę produkcyjną. Czołgi, armatohaubice będą stopniowo polonizowane, nastąpi transfer technologii. Polska może stać się nie tylko producentem uzbrojenia na potrzeby własne, ale i jego eksporterem. I to jest właśnie dobry kierunek. I jeszcze jedna ważna kwestia - to, czego mi brakuje przy zakupach uzbrojenia, które mają przecież perspektywę oddziaływania na dziesiątki lat, to rozmów rządu z opozycją. Wiadomo, że prędzej czy później władza się zmieni. Natomiast sprzęt, uzbrojenie pozostanie. Dobrze byłoby, żebyśmy w kwestiach takich jak obrona narodowa, ale też ochrona zdrowia czy socjalne ubezpieczenia społeczne myśleli i działali w perspektywie nie jednej czy dwóch kadencji parlamentu, ale raczej pięciu, a nawet sześciu.

System opieki zdrowotnej to też bezpieczeństwo państwa… Pan działa w sejmowej Komisji Zdrowia...

Dwuletnia pandemia, od której zaczęła się obecna kadencja parlamentu, pokazała najsłabsze ogniwa systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Były nimi przychodnie POZ. Po wybuchu pandemii zostały zamknięte, wprowadzono teleporady. A to m.in. utrudniony dostęp do lekarza, w szczególności starszych osób czy przewlekle chorych, przełożył się na ponad 120 tys. tak zwanych ponadmiarowych zgonów. To jest dramatyczna liczba. Musimy wyciągnąć z tej sytuacji możliwie szybko wnioski - podstawowa opieka zdrowotna wymaga przebudowy. Zacząć należy od tego, by państwo wzięło większą odpowiedzialność za funkcjonowanie POZ. Duża część to są spółki, prywatne podmioty. Nie mam na myśli upaństwowienia ich, ale większą kontrolę nad nimi płatnika, czyli Narodowego Funduszu Zdrowia. Nie może być takich sytuacji, że lekarz ma na pacjenta czas siedmiu minut, z czego cztery minuty na biurokrację. Takie sprawowanie opieki zdrowotnej jest nieskuteczne. Polska bardzo źle wypada również na tle Europy i jeśli chodzi o profilaktykę - Polacy za późno trafiają do lekarza. Tymczasem kiedy dana choroba jest zaawansowana, leczenie staje się bardzo kosztowne i, niestety, nie przynosi w wielu przypadkach spodziewanych rezultatów. To jest błąd, bo to obciąża system, kosztuje nas podatników dodatkowe środki i jednocześnie nie zapewnia leczenia w takim stopniu, na jaki pozwala nowoczesna medycyna.

Taki system oznacza podwyższenie składki...

Może spójrzmy na państwa, które nie są od nas bogatsze, bo tu pełna zgoda, zawsze musimy mierzyć nasze możliwości. W Czechach np. każdy obywatel musi mieć plan profilaktycznych wizyt kontrolnych, w czasie których przechodzi kompleksowe badania. U nas nastąpiła w zasadzie klęska programu 40 plus, całego pakietu darmowych badań profilaktycznych dla ludzi powyżej 40. roku życia. To świadczy m.in. o tym, że świadomość zdrowotna polskiego społeczeństwa jest bardzo niska. Być może powinien być na to stawiany mocniejszy akcent w szkole? Np. na to, jak prowadzić zdrowy tryb życia, jak dbać o zdrowie i jak ważna jest profilaktyka.

Czy opozycja powinna w czasie reasumpcji wychodzić z sali?

Mechanizm reasumpcji jest przez PiS nadużywany. Powinien być stosowany w wyjątkowych przypadkach, a mam wrażenie, że staje się normą. Jeśli poważnie podchodzimy do parlamentaryzmu i demokracji, to w momencie gdy strona rządząca przegrywa głosowanie, bo nie ma kompletu posłów na sali albo nie ma zgody w koalicji, i zaczyna głosować tak długo, aż wygra, to takich, bardzo złych zachowań, nie powinno być. Opozycja w obecnej sytuacji w Sejmie nie ma możliwości, by temu zapobiegać. Wyjście z sali to jest protest, którego zadaniem jest pokazanie tej sytuacji opinii publicznej - symboliczne wyrażenie braku zgody na to, co robi PiS i jego koalicjanci. Oni muszą mieć świadomość, że władza, prędzej czy później, będzie po stronie dzisiejszej opozycji. I powinni sobie posłowie PiS zadać pytanie, czy chcieliby być traktowani tak, jak oni traktują dziś parlamentarzystów opozycyjnych ugrupowań.

Będzie wspólna lista Koalicji Obywatelskiej i Nowej Lewicy w przyszłorocznych wyborach?

Uważam, że na opozycji nie ma wroga. Celem jest wygranie wyborów. Natomiast nie może być jedynym programem opozycji odsunięcie PiS-u od władzy - mówię o tym od dawna. Obywateli musimy traktować poważnie. Należy im przedstawić naszą wizję nowoczesnego, europejskiego państwa, pokazać swoją wizję reform. To obywatele świadomie powinni zdecydować przy urnie - bo nasza wizja będzie im odpowiadała, a nie dlatego, że obecna władza się nie podoba. My jesteśmy gotowi na zbudowanie jednej opozycyjnej listy, jesteśmy gotowi do rozmów, może z wyjątkiem Konfederacji, natomiast obecne deklaracje Szymona Hołowni czy Władysława Kosiniaka-Kamysza mówią jasno, że oni na jednej wspólnej liście opozycji nie będą. W tej sytuacji, w zasadzie ta idea upada. Pewne jest, bo taka decyzja zapadła miesiąc temu na konwencji, że Nowa Lewica będzie startowała wspólnie z partią Razem. Zjednoczyliśmy siły lewicowe i jesteśmy gotowi na samodzielny start. Natomiast dodam, że w województwie pomorskim ze strony Nowej Lewicy odpowiadam za negocjacje związane z tzw. Paktem Senackim. W tej kwestii nie ma żadnych wątpliwości. Wystartujemy wspólnie. Jest jeszcze za wcześnie, by mówić o personaliach, ale kandydatury, które wystawimy, będą silne. Jestem przekonany, że w swoich okręgach wygrają.

Jarosław Kaczyński i Donald Tusk jeżdżą z wystąpieniami po Polsce. A liderzy Nowej Lewicy? A poseł Marek Rutka jeździ po swoim okręgu?

Zapewniam, że tak, chociażby 11 listopada, w czasie Narodowego Święta Niepodległości byłem w Słupsku, nie tak jak duża część posłów z Pomorza, która skupiła się na obecności na uroczystościach w Trójmieście. Latem z Nową Lewicą odwiedziliśmy ponad 100 miast powiatowych. W naszym województwie były to chociażby Malbork, Słupsk. Rozmawialiśmy z ludźmi na rynkach, na targowiskach. I to była jedyna „trasa” wakacyjna partii politycznej w Polsce. Nie mieliśmy wakacji, bo chcieliśmy wyjść do obywateli, dowiedzieć się, co ich boli, co im doskwiera.

I co usłyszeliście? Drożyzna?

Oczywiście. Ale jest też kwestia, na którą odpowiedź stanowi wdowia renta - nasz projekt obywatelski, który ogłosiliśmy w zeszłym tygodniu. Chodzi o to, aby po śmierci współmałżonka, wdowom i wdowcom przysługiwało swoje świadczenie i 50 proc. emerytury zmarłego małżonka, lub pobierać rentę rodzinną po zmarłym małżonku i 50 procent swojego świadczenia. Inaczej mówiąc, wybiera wyższe świadczenie i do tego połowę niższego.

Dzisiaj jest tak, że można by przejąć emeryturę po zmarłym, jeśli miał wyższą, rezygnując ze swojej.

Mechanizm wdowiej renty, który proponujemy, jest logiczny i uczciwy, ponieważ są to pieniądze wypracowane przez małżonków w ciągu ich wspólnego życia i nie ma żadnego powodu, aby państwo zabierało te środki, pogarszając status ekonomiczny osoby, która została osamotniona. Nie może być takiej sytuacji, że ktoś jest zmuszony do tego, żeby sprzedawać mieszkanie, wyprowadzać się - nie dość, że przeżywa traumę związaną ze śmiercią bliskiej osoby, to jeszcze drastycznie pogarsza się jego status ekonomiczny. Polacy nam o tym mówili w czasie spotkań, a my wsłuchujemy się w ich głosy. Od najbliższego piątku ruszamy z kolejną trasą po Polsce, będzie co najmniej 100 spotkań. W lutym przyszłego roku odwiedzimy województwo pomorskie wspólnie z liderami Lewicy. Będziemy o projekcie wdowiej renty rozmawiać i zbierać podpisy. Musimy zebrać ich 100 tys., ale to nie będzie raczej dla nas problemem. Trzeba pamiętać, że inicjatywa obywatelska będzie obligować panią marszałek Elżbietę Witek do tego, by w ciągu trzech miesięcy od złożenia rozpoczęła jej procedowanie, by nie mogła odłożyć tego projektu do sejmowej zamrażarki. Projekt trafi pod obrady jeszcze przed wyborami i zobaczymy wtedy, czy PiS uczciwie traktuje obywateli.

Rozmawialiśmy o wspólnym lub oddzielnym starcie opozycji w przyszłorocznych wyborach. I jest pan przekonany, że zrobicie razem rząd? Czy może, jak przy głosowaniu w sprawie KPO, będzie porozumienie Nowej Lewicy z PiS...

Nie mam zielonego pojęcia, skąd biorą się takie przypuszczenia, spekulacje o tym, że Lewica z PiS-em stworzy koalicję... Elektorat lewicowy, według badań, jest najbardziej antypisowski spośród całej opozycji. Składa się w 86 proc. z osób, które nigdy nie głosowały na szeroko rozumiane partie prawicowe. Nasze kwestie światopoglądowe, rozdziału państwa od Kościoła, praw kobiet są tak jasne i czytelne, że uniemożliwiają wręcz jakiekolwiek spekulacje na temat wspólnych rządów z PiS. Natomiast jestem przekonany, że Nowa Lewica będzie współtworzyć po wyborach rząd, który utworzą partie będące dziś w opozycji. Niemniej w negocjacjach w sprawie utworzenia rządu nie odpuścimy chociażby kwestii emerytur mundurowych, które zostały przez PiS zabrane dawnym żołnierzom, policjantom, którzy służyli Polsce po 1989 r. Nie zrezygnujemy z tego postulatu. Dlatego ważny jest jak najlepszy wynik naszego ugrupowania w wyborach.

W kampanii będziecie zapewne mówić, że jeśli stworzycie wspólny rząd, to skończą się kłopoty z inflacją, służbą zdrowia, energią. A co z „socjalem”, który PiS wprowadził, łącznie z zapowiadaną od niedawna 15. emeryturą?

Największym problemem rządu, który powstanie po wyborach w 2023 r., będzie weryfikacja tego, w jakiej rzeczywistej kondycji jest budżet państwa. Opozycja dzisiaj nie ma pełnej wiedzy o stanie zadłużenia Rzeczypospolitej. Rząd część długu wyprowadził z oficjalnych wyliczeń do systemu zewnętrznych funduszy i banków, chociażby Banku Gospodarstwa Krajowego. Wiele wskazuje, że z finansami Polski jest znacznie gorzej, niż nam się wszystkim wydaje. Natomiast trzeba jasno powiedzieć, że system socjalny, kwestie zabezpieczeń społecznych, emerytur czy 500 plus absolutnie nie są zagrożone. Zresztą ja od samego początku, kiedy Prawo i Sprawiedliwość 500 plus wprowadzało, popierałem ten program, za co byłem krytykowany przez liberalną część strony politycznej. Wydaje się natomiast, że system zabezpieczeń społecznych powinien przede wszystkim wspierać osoby, które znalazły się w trudnej sytuacji, osoby z niepełnosprawnościami czy rodziny wielodzietne, a nie te, które w pewnym sensie żerują na tym systemie. Nie może być tak, że osoba, która ciężko pracuje, codziennie rano chodzi do pracy, ma gorzej od kogoś, kto z własnego wyboru nie podejmuje zatrudnienia, a z nadużywania systemu zrobił sobie sposób na życie. O tym m.in. mówili mi w czasie spotkań ludzie na targowiskach w polskich miastach. Takie sytuacje budzą wielkie niezadowolenie Polek i Polaków. I mają rację, nie powinniśmy takiego podejścia, w jakiejś mierze antyspołecznego, wspierać.

Praworządność to temat podnoszony szeroko przez opozycję. Jest też zapowiedź wotum nieufności wobec Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego.

Trzeba jasno powiedzieć, że system wymiaru sprawiedliwości, sądy, prokuratura, one przed rządami PiS nie działały właściwie. Nie jestem za tym, żebyśmy wracali do tego, co było przed PiS, bo to dobre nie było. Zgoda - minister Ziobro to dewastator, niszczyciel praworządności. Wiemy, że wymiar sprawiedliwości jest dziś w jeszcze głębszym kryzysie niż przed 2015 r., postępowania są przewlekłe... Całość wymaga gruntownej przebudowy, a wręcz zbudowania od podstaw.

Doświadcza pan zapewne zatorów drogowych, wywołanych przez remonty tras w Trójmieście...

Najbardziej w Gdyni, której jestem mieszkańcem. Jestem załamany tym, co się dzieje w infrastrukturze komunikacyjnej. Prace remontowe, mam wrażenie, są realizowane w poczuciu braku szacunku dla mieszkańców. Jasne, remonty są konieczne, bo jak są dziury w drodze, to wszyscy narzekają, tak samo zresztą, kiedy są remonty. Ale ja zwróciłbym uwagę na to, co się dzieje na Karwinach. Remont głównej ulicy sprawił, że w dzielnicach takich jak Karwiny, Fikakowo, Dąbrówka w zasadzie nie da się mieszkać. Do mojego biura zgłaszają się mieszkańcy, którzy nie wiedzą, czy wyjeżdżając nawet z bardzo dużym zapasem z dziećmi do szkoły, do pracy, zdążą na czas. Z Dąbrówki do centrum jedzie się półtorej godziny. To jest coś nienormalnego. Ja rozumiem, że remont nie trwa 24 godziny, natomiast ja byłem kilkukrotnie na miejscu prac. I widziałem, że na odcinku całego remontu było może 20 robotników, którzy schodzili z budowy około godziny 15. I termin zakończenia remontu jest wciąż przekładany. W tej sytuacji wszyscy tracimy czas, pieniądze i zdrowie. Komunikacja miejska stoi w korkach, autobusy zużywają paliwo, za które też budżet miasta płaci. Ludzie tracą czas, nerwy, spóźniają się. Remont musi być zrealizowany, ale prace powinny być zaplanowane racjonalnie, odcinkami, najszybciej jak się da, z pełną obsadą pracowników. Byłem niedawno w Szczecinie, w którym bardzo wiele ulic w centrum jest w remoncie. Mieszkańcy również narzekają na korki, ale za to chwalą organizację tych robót, bo widzą, że się coś dzieje, a nic tak chyba nie denerwuje, jak rozgrzebana ulica i kilku robotników na krzyż. Ja mam zresztą takie wrażenie, że użytkownicy samochodów w Gdyni stali się wrogiem numer jeden dla władzy. Nie każdy może korzystać z roweru. Tymczasem likwidacja miejsc postojowych sprawia, że gdyńskie centrum obumiera, za to rozkwitają galerie handlowe. Chyba nie tak powinno wyglądać nowoczesne miasto.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki