Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Luis Sepúlveda i jego „Niemy Uzbek i inne opowieści z podziemia”, czyli szczenięcy portret marksisty

Dariusz Szreter
Jak oni mogą wierzyć w te bajki? Nie wiedzą, co się dzieje w krajach, które trafiły pod but Sowietów? - pytaliśmy, zaczytując się w latach 70. powieściami i opowiadaniami lewicującycjh pisarzy iberoamerykanskich.

Polskiemu inteligentowi zaczytującemu się w latach 70. literaturą iberoamerykańską towarzyszyły sprzeczne uczucia. Z jednej strony zachwyt, z drugiej – nierzadko – pewna irytacja wywołana faktem, że wielu bohaterów tych powieści i opowiadań pozostawało pod silnym wpływem ideologii marksistowskiej, która najczęściej była odbiciem poglądów samych autorów.

- Jak oni mogą wierzyć w te bajki? Nie wiedzą, co się dzieje w krajach, które trafiły pod but Sowietów? - pytaliśmy. Możliwości było wiele. Może faktycznie nie wiedzieli? Może nie dowierzali? A może wiedzieli, ale po prostu byli przekonani, że to i tak lepsze, niż to czego doświadczali wówczas w swoich krajach.

Luis Sepúlveda to przypadek specjalny. Chilijczyk, urodzony w 1949, syn działacza partii komunistycznej, jako dwudziestokilkulatek został ochroniarzem Salvadora Allende, lewicowego prezydenta Chile, zamordowanego w 1973 podczas wojskowego przewrotu. Sam Sepúlveda szereg lat spędził w więzieniu, w pewnym momencie groziło mu nawet dożywocie, co zresztą i tak nie było najgorsze, biorąc pod uwagę, jak wielu opozycjonistów zostało przez juntę gen. Pinocheta skrycie zamordowanych. Ostatecznie, dzięki staraniom Amnesty International, znalazł się na emigracji. W latach 80. związał się z ruchami ekologicznymi, zaczął też pisać. Debiutował w 1986, a pierwszego polskiego przekładu doczekał się w 1989.

W wydanym właśnie zbiorku „Niemy Uzbek i inne opowieści z podziemia” Sepúlveda wraca do czasów swojej młodości chmurnej i durnej. Z akcentem na to drugie. Te opowiastki to anegdoty oparte na wspomnieniach własnych i przyjaciół. Ich bohaterami są dawni marksistowscy rewolucjoniści. Młodzi, żarliwi, naiwni. Nawet w prywatnych rozmowach zwracają się do siebie per towarzyszu, pilnie strzegą by do ich światopoglądu nie przedostały się elementy trockistowskie, z wyższością odnoszą się do młodych socjalistów, chodzą do północnokoreańskiej ambasady na propagandowe filmy i lekcje tae kwondo. Sepúlveda traktuje ich (a więc także młodego siebie) z pełnym ciepła pobłażaniem, delikatnie naszkicowaną kpiną, eksponując groteskowość niektórych sytuacji i działań. Szczególnie opisy napadów na banki by pozyskać środki na działalność rewolucyjną, bądź uniemożliwić prawicy transfer dolarów zagranicę w celu wywołania kryzysu w rządzonym przez lewicę kraju, przywodzą na myśl jakiś „czerwony” gang Olsena. Ale spomiędzy tych niemal sielskich wspomnień wyłaniają się też losy tragiczne: „Biedroneczki” czy Pepego Sodertalje.

A jednak ten dystans Sepúlvedy w stosunku do własnej młodzieńczej wiary ma swoje ograniczenie. Imię jego: Che Guevara. W „Dezerterze” będącym fabularyzowaną relacją z pojmania i egzekucji El Comendante w Boliwii, jawi się on jako niemal święty: wyniosły wobec wrogów, odporny na ból, nieustraszony w obliczu śmierci, silny wiarą w ostateczne zwycięstwo rewolucji. Skąd to nabożne podejście, skoro Sepúlveda potrafił wcześniej – opisując seans filmowy w koreańskiej ambasadzie - wykpić żałosną naiwność takich komunistycznych hagiografii. I skoro dziś dobrze wie ile zbrodni miał na koncie Che i do czego doprowadziła rewolucja na Kubie? Przyznaję, że nie znalazłem prostej i przekonującej odpowiedzi na to pytanie. A z drugiej strony, czyż nie najlepsze są właśnie takie książki, które pozostają w nas otwarte jeszcze długi czas po przeczytaniu ostatniej strony?

Luis Sepúlveda „Niemy Uzbek i inne opowieści z podziemia”, wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2019, cena 29 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki