Na posesji przy ul. Włókienniczej w Rumi policjanci pojawili się w środowe popołudnie, 24 października 2012 roku. Dokładnie wiedzieli, gdzie kopać. Niedługo po rozpoczęciu działań wydobyto z ziemi ludzkie szczątki: niekompletny, nagi ludzki szkielet. Na miejscu, podczas oględzin biegły ocenił, że na pewno nie pochodzą z czasów drugiej wojny światowej. Zaczęło się śledztwo, które po kilkunastu miesiącach zakończono skierowaniem aktu oskarżenia. Jedna z największych zagadek kryminalistyki ostatnich lat trafiła właśnie do Sądu Okręgowego w Gdańsku. W piątek rozpoczął się proces sądowy i już na starcie wygląda na sprawę bez precedensu. Sprawa jest tym bardziej intrygująca, że organa ścigania dysponowały początkowo tylko skromnymi, wręcz niepewnymi śladami.
- O tej sprawie studenci będą czytać w podręcznikach - słychać w kuluarach.
Czytaj także: Ludzkie szczątki w ogrodzie w Rumi. Rozpoczął się proces poszlakowy w sprawie zabójstwa
Tożsamość osoby, której szczątki wydobyto w Rumi, ustalono na podstawie badania genetycznego. Z niemal stuprocentową pewnością dowiodło ono, że przed laty zakopano w ziemi ciało Krzysztofa M. Na tym się jednak kończą pewniki w tej sprawie. Prokuratorzy oraz policjanci podjęli trud odtworzenia wydarzeń sprzed 20 lat. Dziś śledczy przekonują, że są pewni co do tego, w jakich okolicznościach zginął M.
Po pierwsze, według przedstawianych przez Prokuraturę Rejonową w Wejherowie ustaleń, w tej sprawie należy mówić o morderstwie. Miało do niego dojść 17 października 1994 roku, a miejscem tragedii były ogród i pomieszczenie gospodarcze na posesji przy ul. Włókienniczej. To tam oskarżony Wojciech Z. miał najpierw pięściami i kopniakami powalić Krzysztofa M. na ziemię, a następnie zaciągnąć go do komórki i tam pozbawić życia.
Prok. Jadwiga Wójciak z wejherowskiej prokuratury (nadzorująca śledztwo) przyznaje, że na taką wersję wydarzeń wskazują przede wszystkim zeznania świadków, do których dotarły organa ścigania. Zeznania, jak zapewnia prokurator, są wielostronnie weryfikowanie. Co więcej, niektóre z osób przesłuchiwanych w sprawie poddano również badaniu wariograficznemu. Wszystko po to, by sprawdzić, czy nie ukrywają one wiedzy na temat sprawy. W przypadku Wojciecha Z. wariograficzna ekspertyza miała wykazać, że nie był do końca szczery z organami ścigania.
Tymczasem sam oskarżony w piśmie skierowanymi do sądu przekonywał, że prokuratura ani nie wskazała motywu, dla jakiego miałby się rzekomo dopuścić zbrodni, ani nawet bezsprzecznie nie ustaliła jej przebiegu.
- Prokuratura nie wykluczyła także innych, potencjalnych przyczyn śmierci Krzysztofa M. - twierdzi mec. Borys Laskowski, obrońca Z. Sam oskarżony stwierdził z kolei, że opisany przez prokuraturę sposób ukrycia zwłok nie był możliwy we wskazanym czasie. Na przeszkodzie miały stać październikowa aura oraz kompletna ciemność - w tamtym czasie przy ul. Włókienniczej nie było jeszcze latarni ulicznych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?