Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzaklewski: W 1995 mieliśmy lepszy pomysł na konstytucję

Dariusz Szreter
Przemek Świderski
Od początku przestrzegałem, że obecna konstytucja nie chroni przed wprowadzeniem rządów autorytarnych - mówi dr Marian Krzaklewski, były szef Solidarności, a obecnie ekspert Unii Europejskiej.

Był Pan jednym z najgorętszych przeciwników obowiązującej obecnie konstytucji, kiedy ją uchwalano. Organizował Pan protesty przed Sejmem, mówił o Targowicy. Z czego wynikał ten sprzeciw?
Byłem wtedy przewodniczącym Społecznej Komisji Konstytucyjnej przy NSZZ Solidarność, która w latach 1994-95 przygotowała Obywatelski Projekt Konstytucji poparty podpisami 1,3 miliona osób (a po doliczeniu podpisów, które nadeszły już po jego rejestracji, liczba ta wzrosła do dwóch milionów). Głównym powodem akcji sprzeciwu wobec projektu Zgromadzenia Narodowego było zablokowanie przez koalicję postkomunistów z Unią Wolności możliwości głosowania w sprawie konstytucji w referendum alternatywnym, czyli takim, w którym można by było wybrać spośród dwóch projektów: Zgromadzenia Narodowego i projektu obywatelskiego. O tym, że obowiązujący obecnie projekt konstytucji wzbudzał wiele kontrowersji, najlepiej świadczą wyniki referendum z 25 maja 1997 r. Przeciwko opowiedziało się blisko 47 proc. głosujących, a frekwencja wyniosła niewiele ponad 42 procent (przed głosowaniem większość sejmowa SLD-PSL-UW-UP zlikwidowała wymagany dla referendów 50-procentowy wymóg frekwencji). Czyli faktycznie za obowiązującą dziś konstytucją głosowało niewiele ponad 20 procent uprawnionych. Kolejny, równie ważny, powód sprzeciwu Solidarności to brak w treści zapisów tej tzw. Konstytucji Kwaśniewskiego jednoznacznego odcięcia się od narzuconego Polsce przez Rosję sowiecką systemu komunistycznego, jak również brak nawiązania do ciągłości z konstytucją niepodległej II Rzeczypospolitej. Stąd te moje mocne słowa wypowiedziane podczas wiecu przed Sejmem o Targowicy.

Na czym polegały zasadnicze różnice między projektem „społecznym”, popieranym przez NSZZ Solidarność, a tym, który został uchwalony? Bo po latach pamięta się właściwie wyłącznie spór o Invocatio Dei i ochronę życia od momentu poczęcia.

Zasadnicza różnica polegała na tym, że treść projektu Zgromadzenia Narodowego odzwierciedla doraźny układ polityczny zróżnicowanych sił, z których każda miała swoisty „przydział” na jakiś zapis w konstytucji - przez to jest tworem obarczonym przypadkowością - czego skutki dobitnie dziś odczuwamy. W odróżnieniu do tego - projekt obywatelski opierał się na stabilnym fundamencie aksjologicznym, na jasnej i konkretnej wizji człowieka i społeczeństwa przy spójnej koncepcji dokumentu. Inna dobitna różnica to sformułowanie wielu zapisów w projekcie obywatelskim w taki sposób, aby można je było bezpośrednio stosować, aby nie pozostały tylko zbiorem życzeń, zaleceń i sugestii pod adresem prawodawcy. Przykładem tego jest odrębny rozdział wprowadzający istotne zmiany ustrojowe, których nie proponuje konstytucja zgromadzenia narodowego.

Dotyczyły one m.in.: powołania instytucji kasacji, weryfikacji sędziów, reaktywowania instytucji sędziego śledczego, powołania prokuratorii generalnej, rozwiązania problemu reprywatyzacji i przeprowadzenia powszechnego uwłaszczenia obywateli w ramach prywatyzacji mienia państwowego, restytucji obywatelstwa polskiego, udostępnienia zainteresowanym materiałów ich dotyczących z archiwów służb specjalnych PRL, powołania zabezpieczającej przed monopolizacją i strzegącej prawa do informacji Rady Prasowej, oceny przez Trybunał Konstytucyjny umów międzynarodowych PRL pod kątem ich zgodności z konstytucją. Przepisy te tworzyły przesłanki dla normalnie funkcjonującego państwa i odcinały polski system prawny od poprzedniego, totalitarnego systemu.

Jak to się przekładało na konkretne zapisy?

Różnic konkretnych było bardzo wiele - wspomnę o dwóch w kontekście aktualnych wydarzeń w kraju. Nasz projekt - można powiedzieć proroczo - proponował odpolitycznienie Trybunału Konstytucyjny. Połowę składu trybunału powoływałby I prezes Sądu Najwyższego na podstawie uchwały Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego. Tę propozycję wzmacniał inny zapis o weryfikacji sędziów pod kątem przestrzegania przez nich zasady niezawisłości. Miał to być akt jednorazowy, definitywnie zamykający ten problem. Inna fundamentalna różnica między projektami to zawarty w naszej konstytucji zapis wprowadzający wybór 2/3 posłów do Sejmu w okręgach jednomandatowych. Oczywiście w zbiorze zasadniczych różnic między projektami mieścił się spór dotyczący ochrony życia.

Czy po 18 latach nadal ocenia Pan tak surowo obowiązującą w Polsce konstytucję?
Surowość oceny pozostaje niezmienna, a ostatnie wydarzenia umacniają mnie w przekonaniu, że konstytucję należy nie tyle poprawić, co zmienić. Chociaż realnie patrząc, nie widać, aby w parlamencie mogła się ukształtować większość konstytucyjna. Z drugiej strony, w żaden sposób nie kwestionuję funkcjonowania aktualnej konstytucji jako prawa, bo została uchwalona w Polsce demokratycznej.

Jakie jej elementy wymagają najpilniejszych zmian?
Moim zdaniem, najpilniejsza zmiana powinna dotyczyć zabezpieczenia sprawności działania instytucji państwa, co osiąga się przez wyraźny rozdział kompetencji między poszczególne organy władzy państwowej oraz przez jednoczesne wzmocnienie władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Należy bezwzględnie wyciągnąć wnioski z ostatniego zamieszania konstytucyjnego.

Jakie wnioski?
Zanim przedstawię te wnioski, a w zasadzie jeden wniosek, zastanówmy się przez chwilę , co nas czeka, jeśli w sprawie sporu o Trybunał Konstytucyjny nie dojdzie do czegoś na wzór zgody narodowej w tej sprawie - czyli kompromisu większości ugrupowań z PiS włącznie, który miałby poparcie ponad 2/3 posłów. W pierwszym etapie tego scenariusza PiS uchwala tzw. „ustawę naprawczą” o TK, w kolejnym prezydent podpisuje ustawę, a następnie TK stwierdza jej niezgodność z konstytucją, następnie Urząd Rady Ministrów nie publikuje wyroku TK i prokurator generalny wszczyna śledztwo, a sprawa przy dużym stopniu prawdopodobieństwa trafia do naczelnego sądu administracyjnego itd., itd. Niestety podobna sekwencja wzajemnych blokad podwyższająca stan konfrontacji i bałaganu będzie toczyć się jak lawina - wyniszczająca nie tylko partyjne strony sporu, ale głównie nas i nasz kraj. Przy każdej następnej ustawie trafiającej do trybunału ta wzajemna blokada, czyli dead lock, będzie się potęgować. W tej sytuacji wniosek sam się narzuca - bez nadzwyczajnego kompromisu w sprawie trybunału, który miałby poparcie większości konstytucyjnej (2/3 , czyli 307 głosów), wyjście z kryzysu wydaje się niemożliwe.

Kompromis taki polegałby na przeniesieniu kluczowych uzgodnionych regulacji ustawowych do rozdziału konstytucji dotyczącego TK - stąd potrzebna większość konstytucyjna. Takie podejście jest ze wszech miar uzasadnione, ponieważ trybunał orzeka o zgodności prawa z konstytucją! Inna forma takiego kompromisu mogłaby dotyczyć nowej koncepcji trybunału, na przykład takiej jak w projekcie obywatelskim Solidarności lub „amerykańskiej” - obydwa nawiązują do szczególnej roli Sądu Najwyższego. Oczywiście ten „fantastyczny” scenariusz nie będzie potrzebny, jeżeli główni oponenci zastosują swoisty reset i cofną się do stanu przed pierwszą i drugą nowelizacją ustawy o TK poprzez rezygnację ośmiu przegłosowanych sędziów - a PiS i PO uzgodnią wybór wakującej piątki sędziów. To jednak wydaje się jeszcze bardziej nieprawdopodobne.

Jak Pan ocenia usytuowanie Trybunału Konstytucyjnego? Jarosław Kaczyński twierdzi, że próbuje on grać rolę „trzeciej izby parlamentu”. Podziela Pan tę opinię?
No właśnie, mówiąc kolokwialnie, „w praniu” objawiły się słabości konstytucji z 1997 roku: zachodzenie na siebie kompetencji władzy ustawodawczej i sądowniczej, a nawet częściowo kolizja władzy sądowniczej z wykonawczą, objawiająca się możliwością kasowania decyzji władzy sądowniczej poprzez niepublikowanie jej przez organ rządowy, czyli władzę wykonawczą.

Jeśli chodzi o usytuowanie trybunału, to - jak wspomniałem wcześniej - jestem zwolennikiem modelu, który proponował projekt Solidarności - połowa sędziów wybierana przez Sąd Najwyższy (z wcześniejszym przeprowadzeniem weryfikacji sędziów pod kątem przestrzegania przez nich zasady niezawisłości). Druga połowa byłaby wybierana przez parlament, a do wyboru potrzebne byłoby co najmniej 3/5 pełnej liczby posłów.

Marzeniem PiS jest uchwalenie nowej konstytucji. Nie ma na razie jej projektu, ale projekt sprzed pięciu lat wywołał niepokój części publicystów i opinii publicznej. Brak tam było sformułowania o wolności sumienia obywateli, a także były zmiany ustrojowe podważające m.in. niezawisłość i ostateczność orzeczeń sądu, poprzez przyznanie prezydentowi uprawnienia do ich uchylania. Jak Pan ocenia ten kierunek zmian?
Nie znam tego projektu, dlatego nie jestem w stanie go ocenić, ale jeżeli tam pojawia się zapis o przyznaniu prezydentowi uprawnień do uchylania orzeczeń sądu, to nie podoba mi się, bo pokazuje, wspomniane przeze mnie wcześniej, groźne w skutkach dla stabilności państwa nachodzenie na siebie kompetencji dwóch różnych władz.

Przedstawiając cele tamtego projektu konstytucji, który forsowała Solidarność, mówił Pan o utrzymaniu i rozwoju demokratycznych funkcji państwa oraz tworzeniu mechanizmów chroniących przed wprowadzeniem dyktatury czy rządów autorytarnych. Myśli Pan, że obecna konstytucja nie sprawdza się pod tym względem?
Podtrzymuję to, co powiedziałem wcześniej - nie sprawdza się. Chociażby w takiej sytuacji, w której w wyniku wyborów jedno ugrupowanie uzyskuje bezwzględną większość w Sejmie. Ale tych słabych punktów jest niestety więcej.

Czy, Pańskim zdaniem, w obecnej sytuacji bardzo silnej polaryzacji politycznej, nie tylko w samym parlamencie, ale i w społeczeństwie, powinno się przebudowywać konstytucję, skoro możliwość uzyskania konsensusu społecznego wokół tych zmian jest minimalna, jeśli nie niemożliwa?

Będzie to niezwykle trudne, ale wszystkie ugrupowania pragnące dobra Polski, często w różny sposób to dobro rozumiejące, powinny podjąć taką próbę na miarę konsensusu na wzór tego z 1791 roku. Była już arytmetyczna okazja dużej koalicji konstytucyjnej wywodzącej się pośrednio z Sierpnia 1980 - to tzw. POPiS z roku 2007 - w dużej mierze potomstwo AWS - ale chyba nawet o tej szansie nie rozmawiali. Uważam to za grzech zaniedbania w polskiej sprawie konstytucyjnej. Takiej okazji, jak w 2007 roku, nigdy po 1989 roku nie było i… chyba długo nie będzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki