Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar na torze Czajka

Marek Ponikowski
Nie pozwalano nam się zatrzymać. Raz po raz przejeżdżałem obok płonącego auta. Kręcili się przy nim jacyś ludzie w mundurach. Dopiero gdy wyścig się skończył wpuszczono na tor samochód strażacki.

Pierwszy sierpnia 1976 roku. Tor Nürburgring. Faworytem wyścigu o Grand Prix Niemiec jest Austriak Niki Lauda, niemal pewny kandydat do drugiego z rzędu tytułu mistrza świata. Tuż przed wyścigiem padało. Lauda wystartował na oponach deszczowych, ale tor szybko wysychał i jak większość kierowców zjechał po pierwszym okrążeniu do boksów by zmienić ogumienie na "slicki". Nie wiadomo co się stało na drugim okrążeniu, tuż przed zakrętem zwanym Bergwerk: być może zawiodła opona lub jakiś element zawieszenia. Czerwone Ferrari 312 T2 zjechało nagle z asfaltu, odbiło się od skarpy i stanęło na środku toru. Dwaj zawodnicy za Laudą nie zdołali uniknąć zderzenia z rozbitym bolidem, który w wyniku kolizji zaczął się palić. Nieprzytomny Lauda spłonąłby we wraku, gdyby nie odważni, pełni poświęcenia koledzy-kierowcy: Merzario, Edwards, Lunger i Ertl, którzy wydostali go z kokpitu. Niki miał straszliwie poparzoną twarz, zatruły go opary płonącego plastiku. Wyścig przerwano. Nieprzytomny Lauda został natychmiast przewieziony helikopterem sanitarnym do szpitala. Jeszcze w tym samym roku wrócił na tor.

* * *

Siódmy czerwca roku 1983. Tor Czajka pod Kijowem, wówczas stolicą Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Wyścig zaliczany do mistrzostw krajów socjalistycznych nazwanych Pucharem Pokoju i Przyjaźni. Startują samochody tzw. formuły Easter: masa 435 kg, silnik z auta seryjnego o pojemności do 1300 cm sześć. z minimalnymi przeróbkami. Zarówno silnik jak ogumienie muszą być "socjalistyczne". W praktyce wszyscy używają silników Łady-Żiguli i czechosłowackich opon Barum. Eastery osiągają prędkość do 210 km/godz. Czesi i Słowacy jeżdżą głównie produkowanymi małoseryjnie Metalexami 1-03, enerdowcy samochodami budowanymi przez firmę Heinza Melkusa, reprezentanci ZSRR bardzo szybkimi Estoniami 21. Bułgarzy, Węgrzy i Polacy korzystają z Metalexów.

Czołówkę kijowskiego wyścigu tworzą Czesi Jiři Červa i Vaclav Lim, Ulli Melkus, syn konstruktora z Drezna i Estończyk Toomas Napa. Reprezentant ZSRR w biało-czerwonym aucie wzorowanym na ówczesnych bolidach formuły 1 jest na kijowskim torze bardzo szybki. Wyprzedza Červę, na krótko traci pozycję lidera na rzecz Melkusa i znowu odzyskuje prowadzenie gdy ten zaczyna mieć kłopoty z silnikiem. Na trzynastym okrążeniu Napa zbliża się do tracącego już prawie całe okrążenie Polaka Christiana Grochowskiego w czarnym Metalexie.

Nie wiadomo, czy Grochowski popełnił błąd i jego samochód na wyjściu z dość ciasnego, niewidocznego zakrętu "postawiło" w poprzek toru, czy też próbował ustąpić drogi wyprzedzającemu go liderowi, a może to Napa pojechał zbyt ryzykownie, dość, że Estonia wbiła się z impetem w bok Metalexa. Oba auta znieruchomiały w pobliżu bariery okalającej trasę. Zaczął się koszmar.

* * *

Relacja Michaiła Gorbaczowa, byłego kierowcy wyścigowego, naocznego świadka:
"Napa natychmiast rozpiął pasy, przeklinając i kulejąc, najwyraźniej ranny w nogę z trudem pokonał barierę i zniknął. (…) Polak chyba miał przygniecione nogi, kilka razy jakby wołając o pomoc potrząsnął głową w kasku, ruszył ręką, a potem głowa przechyliła się i znieruchomiała."

Hieronim Kochański, reprezentant Polski, również uczestniczący w tym wyścigu, właśnie wtedy dojechał na miejsce wypadku:
"W samochodzie Christiana został przecięty przewód paliwowy między gaźnikiem a pompą paliwową. Silnik pracował. Ten wężyk latał, rozlewał paliwo na silnik i jego ręce. Gdy przyjechałem on już się palił. Rozpiąłem pasy, wychodzę z samochodu, dostałem dwie pały w kask i krzyk się zrobił: "Job twoju mat', bystrieje, udiraj!" Nie wiedziałem co się dzieje, nie wiedziałem nawet kto to…".

Ciasny szpaler żołnierzy czy też milicjantów stojących za barierą nie dopuszczał nikogo do płonącego samochodu. Ciąg dalszy relacji Gorbaczowa:
"Kilku ochotników rzuciło się do bariery (…) musieli jedynie przeskoczyć i pociągnąć dźwignię, aby uruchomić pokładowe systemy gaśnicze. Zostali odtrąceni przez żołnierzy (…) Krzyczeli próbując coś wyjaśnić… Bezskutecznie. (…) Wirażowi wywiesili żółte flagi. Wyścig trwał! "Nie mogłem przerwać międzynarodowego wyścigu! Tam byli wszyscy - kierownictwo DOSAAF, generałowie" - wyjaśniał później trener kadry ZSRR Jurij Andriejew pełniący obowiązki kierownika wyścigu."
"Milicjanci zatrzymywali ludzi, którzy chcieli biec z pomocą - przecież na torze byli obcokrajowcy!" - wspominał po latach Toomas Napa.

Jacek Szmidt, kolejny reprezentant Polski uczestniczący w wyścigu opowiada mi: - Nie pozwalano nam stanąć. Raz po raz przejeżdżałem obok płonącego auta. Kręcili się przy nim jacyś ludzie w mundurach. Bułgarzy jeździli czarnymi Metalexami, myślałem, że to samochód któregoś z nich… Wreszcie wymachano mnie flagą z szachownicą. A więc przejechaliśmy wszystkie okrążenia! Dopiero wtedy wpuszczono na tor samochód strażacki. Potem dowiedziałem się od kogoś, że obok zakrętu gdzie palił się samochód Grochowskiego stała ciężarówka pełna gaśnic. Żadna nie działała…

* * *

Po wyścigu Jacek Szmidt wraz z kierowniczką ekipy Polskiego Związku Motorowego Niną Paszkowską pojechali do szpitala, do którego przewieziono Grochowskiego. Była to, jak im mówiono, najlepsza w mieście klinika specjalizująca się w leczeniu oparzeń. - Ktoś uchylił drzwi do sali - wspomina Jacek. - Na środku zobaczyłem łóżko. Spod płótna wystawało coś czarnego. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że to ręka. Nie zauważyłem, by Christian był podłączony do jakiejś aparatury czy choćby kroplówki. Nie było przy nim lekarzy. - Maładiec, za dziesięć dni będzie chodził - zapewniła nas kobieta w białym fartuchu i wysokim czepcu.
W godzinę później już nie żył.

* * *

- To była końcówka stanu wojennego. Dla sowietów byliśmy "innostrańcami" jeszcze niebezpieczniejszymi od innych - wspomina Szmidt. - W lasku obok toru natknąłem się na autobus okryty siatką maskującą. Mieściło się w nim centrum dowodzenia służb obstawiających obiekt. A na drugi dzień ktoś z obsługi toru zapytał mnie: - Dlaczego wy, Polacy tak się trzymacie tego Brzezińskiego? Kogo?! Później domyśliłem się, że chodziło mu o Zbigniewa Brzezińskiego, doradcę prezydenta USA Jimmy'ego Cartera.

Korzystałem z książki Grzegorza Chyły "Polskie wyścigi samochodowe 1980-1989", Toruń 2015.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki