Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kocham las - jego spokój i piękno [ROZMOWA]

Edyta Okoniewska
Z Jerzym Borzyszkowskim, nadleśniczym Nadleśnictwa Kościerzyna rozmawia Edyta Okoniewska

Dlaczego zdecydował się Pan przejść na emeryturę?
Wyznaję pogląd, że pracownik z uprawnieniami emerytalnymi powinien odejść z zakładu, zwalniając etat dla młodych. W moim zawodzie jest duże ciśnienie na pracę, bo stosunkowo dobrze płatna i państwowa. Corocznie do nadleśnictwa zgłasza się kilkudziesięciu chętnych do podjęcia pracy i to z wysokimi kwalifikacjami.

Taka decyzja to dobry czas na wspomnienia. Proszę nam powiedzieć, co przed wieloma laty skłoniło Pana do wyboru takiej drogi zawodowej?
Człowiek młody planuje, marzy, wyznacza sobie cele życiowe. Przy końcu drogi zawodowej ogląda się wstecz i wspomina. Urodziłem się w Raduniu, wiosce położonej wśród lasów. Od dzieciństwa chodziłem z rodzeństwem i mamą zbierać jagody i grzyby, wyrabiać drewno na opał, czy jako młodzieniec uczestniczyć w polowaniach jako naganiacz. Po maturze podjąłem pracę w Nadleśnictwie Wawrzynowo jako gajowy. Było to w lutym 1968 roku. Myślałem jednak o studiach i w lipcu tego roku zdałem egzaminy na Wydział Leśny Wyższej Szkoły Rolniczej w Poznaniu i studiowałem stacjonarnie do 1973 roku. We wrześniu tego roku podjąłem pracę w Nadleśnictwie Lipusz. Praca i obowiązki na najniższym szczeblu administracji leśnej tak mi się spodobały, że podjąłem naukę w tym kierunku.

Co Pan najbardziej kochał w tej pracy?
Najkrócej - to obcowanie z przyrodą, poznawanie mechanizmów rządzących przyrodą. Kocham las, jego dostojny spokój i piękno. Szanuję i podziwiam ludzi, szczególnie tych zaangażowanych i oddanych pracy zawodowej. Jeżeli kocha się obiekt swojej pracy i szanuje współpracowników, to chyba prawie idealna sprawa. Pewnie dla wszystkich tak i dla mnie najważniejsza jest dobra atmosfera w pracy i w zespole. Jako kierownik zespołu starałem się stwarzać warunki dobrego klimatu do pracy, tak aby współpracownikom i mnie chciało się do niej chodzić.

Co może Pan uznać za największy swój sukces w karierze zawodowej?
Indywidualnego sukcesu to nie pamiętam, może nie było? Natomiast zespołowy to tak - bardzo dobrze oceniana jednostka, pracująca spokojnie, zgodnie z prawem - efektem jest dobrze zagospodarowany las. Z zawodem leśnika to jak z zawodem lekarza - najważniejsza zasada to nie szkodzić. Las to żywy organizm i zadaniem dobrego leśnika jest wykorzystywanie naturalnych procesów zachodzących w przyrodzie oraz ewentualne ich naśladowanie. Może sukcesem jest to, że zostawiam następcy dobrze pracującą jednostkę, zgrany zespół z osiągnięciami.

Jakie trudności wiązały się z Pana zawodem?
Podobnie jak z sukcesem to wielkich trudności nie było. Może przerost biurokracji i zawłaszczanie uprawnień jednostki przez władzę zwierzchnią. Na pewno boli leśników niezasłużona opinia części społeczeństwa (niektórych „miłośników” przyrody) o nadmiernej eksploatacji lasów. Wycinanie starych, dojrzałych drzewostanów to tylko wyprzedzanie naturalnego ich rozpadu, a przecież drewno jest dla ludzi, gospodarki niezbędne - nawet najzagorzalsi przeciwnicy wycinania czegokolwiek nie potrafią obejść się bez drewna. Drewno jest produktem odtwarzalnym, także energii, a obecnie w Polsce użytkowaniem objęte jest tylko 60 - 65 proc. przyrostu rocznego. Lasów w Polsce przybywa i są coraz zasobniejsze. Gospodarkę leśną dobrze rozumieją, bo wśród niej wyrośli, ludzie ze wsi - miejscowi.

Jak Pana zdaniem zmieniła się praca leśników na przestrzeni lat?
Z mojej wczesnej młodości pamiętam ścinkę drzew piłą ręczną, potem okres pilarek mechanicznych, a teraz coraz powszechniej stosowane są maszyny wielooperacyjne, sterowane elektronicznie. Doskonalsze są narzędzia pracy leśniczego. Pamiętam liczydło i ołówek kopiowy, później kalkulatory, a obecnie komputery (rejestratory) i elektroniczny przekaz danych do nadleśnictwa. Lasy posiadają od ponad 20 lat zintegrowany system informatyczny, w którym opisany jest cały las i na bieżąco odnotowuje się wszystkie operacje gospodarcze - jest on permanentnie doskonalony. Elektronika i internet są wszechobecne, jednakże las pozostanie żywym organizmem.

Czy ma Pan już sprecyzowane plany na to, jak zamierza spędzać wolny czas, którego z pewnością nie zabraknie na emeryturze?
Już podjąłem pewne postanowienia. Przede wszystkim zajmę się własnym zdrowiem, trzeba się przebadać. Aby nie popaść w totalne rozleniwienie, postanowiłem opracować sobie grafik zajęć codziennie powtarzanych. Wśród tych zajęć będą między innymi spacery po lesie. Więcej czasu będę mógł poświęcać rodzinie - synowi, wnukom i prawnuczce Michalince.

Jakie są Pana pasje?
Na pewno łowiectwo. Zawsze lubiłem obserwować zwierzynę w jej naturalnym środowisku. Dużą satysfakcję mam z wykonywanych prac przy zagospodarowaniu łowisk - wzbogacenie bazy żerowej przez nasadzenie krzewów zgryzowych i drzew owocodajnych. Lubię też długie, kilkukilometrowe spacery po lesie, gdzie co rusz zmieniają się krajobrazy, wiosną i latem śpiewają ptaki - czy to nie raj? Zamierzam też wrócić do częstszego czytania książek. W odległej już przeszłości czytałem dużo - książki historyczne i przygodowe.

Kto zostanie Pana następcą i czego mógłby Pan mu życzyć?
Dzień 29.03.2016 r. jest ostatnim dniem mojej ponad 43 - letniej służby dla lasów. W tym dniu przekażę nadleśnictwo koledze Krzysztofowi Frydlowi, doświadczonemu leśnikowi, którego znam od 35 lat. Życzę, aby dobrze czuł się w naszym nadleśnictwie, szybko zasymilował się z załogą i osiągał z nią same sukcesy. Wszystkiego najlepszego!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki