Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klub płatnych zabójców? Żadnego klubu nie było. Morderstwa - owszem

Grażyna Antoniewicz
Gdy dziś rozmawiam z tymi ludźmi, to wiem, że wówczas zabójstwo było dla nich jak zwykłe wyjście na piwo. Byli zdolni do wszystkiego. Minęło prawie dwadzieścia lat od czasu, gdy pisałem o nich, niektórzy do dziś siedzą w więzieniach, niektórzy już powychodzili, zmienili się - mówi Krzysztof Wójcik.

Krzysztof Wójcik w swojej książce „Mafia na Wybrzeżu” (we wrześniu ukaże się nakładem wydawnictwa Muza) wspomina Gdańsk z lat 90., kiedy to odbywał się proces dziewięciu osób oskarżonych o zabójstwa, zamachy bombowe i porwania. Na ławie oskarżonych posadzono szefa gdańskiego podziemia Daniela Zacharzewskiego „Zachara”. Oskarżonym zarzucono ponad 40 przestępstw, głównie porachunków w półświatku. Na potrzeby procesu specjalnie zbudowano kuloodporną klatkę.

Proces odbywał się przy szczególnych środkach bezpieczeństwa - przeszukania publiki i antyterroryści. Pisano, że jest to proces klubu płatnych zabójców. Autor po latach wraca do tej sprawy, odsłaniając jednocześnie korupcję w wymiarze sprawiedliwości.

Główni bohaterowie tej historii to biznesmeni, byli agenci SB, gangsterzy, prokuratorzy i policjanci. Jest ona tym bardziej poruszająca, że mordował brat brata, przyjaciel przyjaciela, a były partner kazał zastrzelić ukochanego swojej dziewczyny na jej oczach.

Gangster Mariusz Nawrocki, syn trójmiejskich lekarzy i brat znanego biznesmena Macieja, milionera z listy stu najbogatszych Polaków „Wprost”, zlecał zbrodnie tak lekko, jak się zamawia pizzę na telefon. Historia kończy się w 2016 roku, kiedy niesłusznie skazany Czesław Kowalczyk dostał 3 mln zł odszkodowania.

Pisze Pan o zbrodniach - morderstwach, porwaniach i podkładaniu bomb....
Ta historia, tak naprawdę, towarzyszy mi od prawie 20 lat. Zaczęła się w 1998 roku. Pracowałem wtedy w „Gazecie Wyborczej”, gdzie zajmowałem się sprawami kryminalnymi. Wtedy wydarzyło się pierwsze zabójstwo. Zabito Piotra Suleja, który chciał ujawnić, że Zirajewski jest agentem policji. Nic nie zapowiadało, że ta historia będzie miała tyle dramatów ludzkich i zwrotów akcji. Wydawało się, że to kolejna bandycka historia, jakich wiele w tym czasie…

Co rusz wybuchały bomby.
W Pruszczu Gdańskim rozerwało chłopaka na rondzie. Niósł bombę jako pozdrowienie od kolegów z Gdyni. Chciał kogoś wysadzić, nie podejrzewał, że jego wysadzą. Odpowiada za ten wybuch osoba, która występuje w tej książce.

Wtedy, w latach 90., pisanie o zorganizowanej przestępczości czy o mafii nie było zbyt bezpieczne.
Pamiętam, że miałem zniszczony samochód i poprzebijane opony; że przychodziły listy z pogróżkami do redakcji - i to nie tylko wobec mnie, ale i innych dziennikarzy. Na porządku dziennym były takie sytuacje, czy to na procesach gangu Wróbla, czy innych gangów, które działały na Wybrzeżu, że osoby ze świata przestępczego groziły dziennikarzom, którzy o nich pisali lub relacjonowali proces. W latach 90. Nikodem Skotarczak, tak zwany Nikoś (legenda mafii samochodowej), groził kolegom z redakcji „Wieczoru Wybrzeża”, że wrzuci im granat do newsroomu. To nie były czcze ostrzeżenia. Pamiętam, jaka była atmosfera na tych procesach, jak nam, dziennikarzom, grożono. Nigdy nie było wiadomo, czy list ze słowami „ciebie odpalimy”, jest prawdziwy, czy nieprawdziwy, a tego typu listy przychodziły. Ale też czuło się kompletną bezradność prokuratury. Wobec mojej osoby kilka takich spraw było prowadzonych, za każdym razem kończyły się umorzeniem. Pamiętam, jak otrzymałem „wycinankę” z gazety w starym stylu, z powklejanymi literami „Ciebie też odpalimy” lub wysadzimy bombą. Zdarzało się, że nieźle zbudowani młodzieńcy przychodzili do redakcji wytłumaczyć swoje racje…

Depresja miliardera. Jak Ryszard Krauze zarobił i stracił miliony [FRAGMENT KSIĄŻKI Krzysztofa Wójcika]

Obawiał się Pan?
Wtedy byliśmy trochę młodsi, inaczej podchodziło się do tej pracy, trochę jak do wielkiej misji. Może w tyle głowy pojawiała się jakaś obawa, ale nie dopuszczałem do siebie myśli, że akurat mnie może się zdarzyć coś złego. Choć jak dziś rozmawiam z tymi ludźmi, to wiem, że wówczas zabójstwo dla nich było jak zwykłe wyjście na piwo. Byli zdolni do wszystkiego. Minęło prawie dwadzieścia lat od czasu, gdy rozmawiałem z osobami, które dzisiaj siedzą w więzieniach, niektórzy już powychodzili, zmienili się. Dzisiaj nie są to silni, sprawni 30-latkowie, którzy byli w stanie zrobić krzywdę prawie każdemu.

Wtedy czuli się bezkarni...

Tak, ale teraz, po tej wieloletniej odsiadce, są to już inni ludzie. Inaczej odbierają życie, na przykład Marek Ruprecht - postać tragiczna, skazany na dożywocie, przeszedł jakieś nawrócenie w więzieniu, nie odwoływał się nawet od wyroku dożywocia. Jak z nim rozmawiałem, mówił: „zrobiłem krzywdę, zrobiłem zło i teraz muszę za to odpokutować”, ale też druga sprawa, że on sobie normalnego życia już nie wyobraża poza więzieniem, nie będzie w stanie w nim funkcjonować.

Jak udało się Panu do nich dotrzeć?...
Przy kontaktach z osobami, które zostały skazane i przewijały się przez tę sprawę, pomógł mi Czesław Kowalczyk (Czester), który niesłusznie przesiedział prawie 12 lat w więzieniu. Przez to, że on siedział, mimo że był niewinny, przestępcy mieli do niego zaufanie. Jeżeli rozmawiałem z osobą skazaną za morderstwa i mówiłem, że Czesław mi ufa, zgadzali się na rozmowę. Najczęściej ci ludzie pierwszy raz w życiu rozmawiali z dziennikarzem, bo wcześniej nie zgadzali się na wywiady albo nikt nawet nie próbował do nich trafić.

Nie jest łatwo dotrzeć do prawdy...
Wydaje mi się, że taka rozmowa to czasami jest psychologiczna gra, ale jeżeli dziennikarz chce rzetelnie swój zawód wykonywać, to ci ludzie mają prawo głosu - niezależnie od tego co my tam sobie o nich myślimy. Oni też powinni jakąś swoją prawdę przedstawiać.

Mówi Pan, że Ruprecht to postać tragiczna...

Prokurator, który nadzorował jego sprawę, opowiadał, że gdyby historia tego człowieka inaczej się potoczyła, to równie dobrze mógłby on być po drugiej stronie barykady, nie siedzieć za zabójstwo i zamach z wyrokiem dożywotniego więzienia, tylko zostać świetnym policjantem operacyjnym. Ruprecht pochodził z Oruni, ale jak sam o sobie mówi, „kryminał miał wpisany w linię życia”. Wcześniej był komandosem. Sprawny fizycznie, inteligentny - manipulował rozmówcami, przekazując swoją prawdę. Wszystkie osoby, które występują w tej książce - mordercy i ofiary, ale też ich rodziny, to, moim zdaniem, postacie tragiczne. Nawet Siergiej Sienkiv, który do Polski trafił, szukając pracy, tymczasem kumple postawili go na bramce w burdelu. Gdyby nie znalazł się w danym momencie w pewnym towarzystwie, moim zdaniem, nie byłby mordercą.
Starałem się trochę pokazać psychikę tych ludzi, bo wydaje mi się, że przy tego typu historii często przypadek sprawia, że życie toczy się albo w jedną stronę, albo w drugą.

Ta książka to godziny rozmów, wiele tomów przeczytanych akt.
Pierwotnie zamysł tej książki był trochę szerszy niż opisywanie historii „klubu płatnych zabójców”. Przejrzałem około tysiąca tomów akt, z których tylko jakaś część została wykorzystana. Jeżeli będzie zainteresowanie tą książką, mam część materiału na drugą. Rozmawiając z wieloma osobami, które gdzieś tam się przewinęły w tej sprawie, z adwokatami oskarżonych i skazanych, z rodzinami ofiar, z rodzinami przestępców, ze skazanymi i policjantami, miałem wrażenie, że w tej historii tak naprawdę kompletnie zatarły się granice między dobrem a złem. Czasami policjanci poprzechodzili na drugą stronę barykady (bo i takie sytuacje tutaj miały miejsce). Jeżeli z danym policjantem rozmawiałem w latach 90., a dzisiaj on jest związany ze światem przestępczym, to znaczy, że kompletnie zatarła się ta granica. To nie jest świat dla dobrych ludzi…

Znajdziemy w tej książce opis największej wpadki polskiego wymiaru sprawiedliwości w III RP - sprawę Czesława Kowalczyka , który za 12-letnią odsiadkę otrzymał 3 miliony złotych odszkodowania.
W badaniach spraw związanych z przestępczością nie można niczego odbierać zero jedynkowo. Przykładem tego jest właśnie Czesław Kowalczyk, który został niesłusznie skazany za zabójstwo. Moim zdaniem, gdyby sąd i prokuratura bardziej uważnie przyjrzały się dowodom i zechciała tę sprawę wyjaśnić, a nie zamknąć jak najszybciej, żeby tylko mieć wynik, to ten człowiek nie musiałby spędzić 12 lat w więzieniu, tylko wyjść już po roku. Były dowody jego niewinności. Tylko ja też nie chcę nikogo oceniać, to były inne czasy. Równie dobrze można by wskazywać dziennikarzy, że nie zbadali sprawy zbyt dogłębnie…

Która z postaci jest w tej historii najbardziej tragiczna?

Anna Ciszewska (naprawdę ma inne nazwisko), konkubina Mariusza Nawrockiego „Gajowego” . Ta kobieta, przy której zginął Adam Kwaśny, ma traumę do końca życia. Ona to przez ponad 20 lat przeżywa. Opowiadała, że kiedy wreszcie spotkała prawdziwą miłość, w kim się zakochała, po latach związku z gangsterem, biciu i innych strasznych rzeczach, ktoś przychodzi i zabija ukochanego na jej oczach. Wskazała jego mordercę, ale potem się wycofała. Ta kobieta przeżywa traumę do dziś i nigdy nie udało jej się wyzwolić z tej historii…

Skąd wzięła się nazwa „klub płatnych zabójców”?

Kiedy przed laty rozmawiałem z ówczesnym zastępcą prokuratora okręgowego w Gdańsku Jackiem Sprytem, po zatrzymaniu „Iwana” Artura Zirajewskiego, z ust prokuratora padło określenie „klub płatnych zabójców”. Choć prokurator zastrzegał, że to „klub wątpliwej jakości”, bo zabójcy umawiają się na mokrą robotę jak na wypad na piwo. Tytuł mojego tekstu był „Klub płatnych zabójców”, choć dzisiaj wiadomo, że żadnego klubu nie było - morderstwa owszem. Ta książka to taka podróż do krainy zła, gdzie trudno odróżnić postacie dobre i złe.

„Mafia na Wybrzeżu”, Wydawnictwo Muza, 2016, książka ukaże się w księgarniach 28 września.

Krzysztof Wójcik

Dziennikarz śledczy. Dwukrotny laureat nagrody Grand Press za publikacje o korupcji w pomorskim wymiarze sprawiedliwości i na Wydziale Prawa Uniwersytetu Gdańskiego. Laureat „Złotego Notesu” Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich za całokształt pracy reporterskiej. Autor biografii „Depresja miliardera”. Gdynianin, jako student zaczynał pracę w redakcji „Wieczoru Wybrzeża”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki