Nic nie wskazywało na sensację. Ba, właściwie nadchodziła powtórka z Ergo Areny, kiedy to podopieczni Kestutisa Kemzury przegrali 66:101. W pierwszej połowie nasza drużyna grała koszmarnie, nie potrafiła w ogóle nawiązać walki z mistrzami Włoch. Klęska wisiała w powietrzu.
- Niesamowity mecz. Przegraliśmy ogromną różnicą punktów pierwsze spotkanie z Montepaschi. W drugim po pierwszej połowie było identycznie, ale w szatni powiedzieliśmy sobie, ze wrócić i zmniejszyć stratę - powiedział po meczu trener Kemzura.
I rzeczywiście, w drugiej części spotkania ujrzeliśmy Asseco Prokom w najlepszym wydaniu. Gdynianie grali ambitnie, zdołali przejąć inicjatywę, poprawili skuteczność w ofensywie i rozpoczęli pościg za Montepaschi. Ale nawet wtedy tylko nieliczni mogli wierzyć, iż klub ze Sieny dopadnie aż tak głęboki kryzys, że żółto-niebiescy pójdą za ciosem właściwie do końca. Wprawdzie nie udało im się przechylić szali na swoją stronę jeszcze w regulaminowym czasie gry, ale już w dogrywce byli zdecydowanie lepsi od mistrzów Włoch.
- To był dla nas trudny mecz w pierwszej połowie, bo w pewnym momencie przegrywaliśmy 26 punktami. Ale w trzeciej i czwartej kwarcie pokazaliśmy charakter. Trafialiśmy rzuty i dobrze broniliśmy. Mogliśmy wygrać jeszcze w regulaminowym czasie, ale nie udało nam się. W doliczonym czasie wykonaliśmy dobrą robotę i wygraliśmy - przyznał Mateusz Ponitka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?