Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa emerytalna. Kiedy nastąpi, jak można jej uniknąć i dlaczego się to nie uda [LIST]

red.
Publikujemy list naszego Czytelnika. Pan Krzysztof, księgowy z Redy napisał do nas w sprawie katastrofy emerytalnej. Jak będzie wyglądał kryzys emerytalny w Polsce?

"Redaktor Żakowski w tekście 'Trzecia nóżka’ (Polityka 2/2013) straszy katastrofą emerytalną za 20-30 lat i zapowiada, że państwo będzie musiało dokładać do przyszłych niskich emerytur. Obawiam się, że red. Żakowski jest nadmiernym optymistą. Kryzys nastąpi znacznie wcześniej, za 10-15 lat, a państwo nie będzie mogło dokładać do emerytur, bo samo nie będzie miało pieniędzy.
Skąd to wiadomo? Na stronie internetowej ZUS zamieszczona została 'Prognoza wpływów i wydatków Funduszu Emerytalnego do 2060 roku’ (www.zus.pl). Prognoza została sporządzona w 3 wariantach: optymistycznym, środkowym i pesymistycznym. Wariant optymistyczny opiera się na całkowicie nierealnych założeniach (radykalny spadek bezrobocia, wzrost wynagrodzeń, brak inflacji i wzrost ściągalności składek), można go zatem pominąć. Wszystkie trzy warianty pokazują identyczną kolejność zdarzeń, jak można zobaczyć na wykresie na str. 28 prognozy. Deficyt Funduszu Emerytalnego będzie rosnąć z każdym kolejnym rokiem od 2013 do ok. 2028 roku, kiedy nastąpi apogeum deficytu w wysokości między 80 (wariant środkowy) a 100 (wariant pesymistyczny) mld zł.
Czy budżet państwa będzie w stanie co roku dokładać takie kwoty (80-100 mld zł) do emerytur? Odpowiedź na to pytanie jest jednoznacznie negatywna. Budżet państwa najpóźniej za 8-10 lat straci możliwość dalszego zadłużania się, państwo nie będzie mogło też podnieść podatków (poza podatkiem inflacyjnym, o czym później). Skąd to wiadomo? Jak słusznie napisał red. Żakowski, podatków nie można radykalnie podnieść bez zaszkodzenia gospodarce, więc państwo nie może tego zrobić. Jedynym sposobem na wzrost wydatków państwa i jego zadłużenia jest stały, wysoki wzrost gospodarczy. Wiadomo dzisiaj, że polska gospodarka (wbrew zapewnieniom antyrządowych katastrofistów) w ciągu najbliższych 7-8 lat będzie miała wzrost PKB, ale (wbrew prorządowym hurraoptymistom), będzie to wzrost coraz wolniejszy. Decydują o tym 3 czynniki: dotacje UE, zmiany demograficzne i sytuacja gospodarki światowej. Dotacje UE będą pomagać gospodarce i budżetowi państwa do roku 2020, czyli 8 lat od dzisiaj. Demografia jest dla gospodarki niekorzystna już od roku 2013. Jak można zobaczyć w zamieszczonej na stronie ZUS 'Prognozie wpływów i wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na lata 2014-2018’ (zus.pl) liczba osób w wieku produkcyjnym w Polsce już w roku 2013 zacznie się zmniejszać, pomimo podniesienia wieku emerytalnego. Jak można zobaczyć na str. 12 prognozy, wielkość siły roboczej w 2013 zmniejszy się o 80 tyś. osób w stosunku do roku 2012, a w roku 2018 o 438 tyś. (w stosunku do roku 2012). Od roku 2016 z każdym rokiem będzie ubywało ponad 100 tyś. pracowników. Na emerytury odchodzą najbardziej doświadczeni i potrzebni pracownicy (bezrobocie wg danych GUS wśród najstarszych pracowników wynosi 7-8 % procent i jest kilka razy niższe niż wśród młodych).
Trzeci czynnik, czyli sytuacja światowej gospodarki, jest najtrudniejszy do przewidzenia. Drukowanie pieniędzy przez banki centralne USA (FED) i Europy (ECB) oraz wydatki państw finansowane wzrostem długu spowodowały w 2012 roku hossę giełdową, niewielki wzrost PKB i spadek bezrobocia na świecie. Zdaniem części ekonomistów są to oznaki trwałego wychodzenia gospodarki z kryzysu i początek wieloletniego wzrostu. Moim zdaniem jest to nadmierny optymizm. Przyczyny kryzysu gospodarczego nie zostały zlikwidowane. Kryzys zadłużenia i nadmiernej konsumpcji nie może zostać unieważniony kolejnym zadłużeniem i konsumpcją. Drukowanie pieniędzy wywołuje sztuczny boom konsumpcyjny (podobny do tego z przed kryzysu), przesuwa kryzys w przyszłość i zwiększa jego przyszłe rozmiary. Kiedy kryzys powróci? W czasie wielkiego kryzysu (1929-45) sztuczny boom w środku kryzysu trwał 4 lata (1933-36). Jeśli teraz będzie podobnie, to możemy mieć przerwę w kryzysie w latach 2012-15 i jego powrót w roku 2016. Bank centralny USA zapowiada, że przestanie drukować dolary, gdy bezrobocie spadnie poniżej 6,5 % (co nie nastąpi) lub inflacja przekroczy 2,5 %, co jest wielce prawdopodobne do roku 2015. Koniec dodruku zakończy sztuczny boom i wyzwoli powrót kryzysu.
Jak będzie wyglądał kryzys emerytalny w Polsce? Można go podzielić na kolejne fazy:
Faza 1. 2013-15. Pozorny brak kryzysu. Wzrost PKB 3-4 % rocznie. Emeryci dostają waloryzacje. Rząd w odpowiedzi na utyskiwania ekonomistów wprowadza kosmetyczne reformy emerytur mundurowych.
Faza 2. 2016-19. Światowa recesja gospodarcza. Wzrost PKB w Polsce 0-2 %. Rząd zawiesza waloryzacje emerytur i likwiduje OFE, dzięki czemu nie musi obniżać emerytur do najbliższych wyborów.
Faza 3. 2020-25. Ciąg dalszy światowego kryzysu. Rząd Polski prosi MFW o pomoc, obniża emerytury, obniża wszystkie wydatki, próbuje zmienić konstytucję w zakresie NBP w celu wywołania inflacji (nie wiadomo, czy to się rządowi uda).
Faza 4. 2025-35. Apogeum kryzysu w Polsce. Rząd wprowadza jednakowe minimalne emerytury dla wszystkich emerytów.
Faza 5. Po 2035. Starzy znacznie dłużej pracują, młodzi zaczynają rodzić więcej dzieci, gospodarka powoli wychodzi z kryzysu. Polska zostaje geriatrycznym tygrysem gospodarczym. Gazety drukują wywiady z dziadkami żywicielami rodzin.
Co można zrobić, żeby kryzys emerytalny był mniej drastyczny i mniej bolesny?
1.Zachęcić ludzi do pracy. Im więcej osób pracuje, tym więcej wytwarza i szybciej się rozwija. Jak to zrobić?
a)Podnieść kwotę wolną od podatku PIT, aby dochody niskie i przeciętne były zwolnione z podatku. Nie podnosić składek ZUS od niskich dochodów. Przenosić opodatkowanie na konsumpcję (VAT) oraz aktywa bankowe.
b)Przyjmować imigrantów, którzy chcieliby się w Polsce uczyć i następnie pracować. Nauka w Polsce jest istotna dla zintegrowania imigrantów ze społeczeństwem.
c)Zlikwidować zakaz łączenia dochodów z pracy z rentami.
d)Podnieść wiek emerytalny mundurowych i rolników.
2.Ograniczać wydatki państwa i zadłużenie.
a)Ograniczyć wydatki zbrojeniowe. Rząd zapowiada wydanie 130 mld zł na zbrojenia przez 10 lat (czyli 13 mld rocznie) i reklamuje te wydatki jako 'wspieranie gospodarki’. Nie wiem, czy Polska potrzebuje nowej broni, ale na pewno jej zakup nie spowoduje wzrostu gospodarczego w Polsce, a jedynie obciąży państwo długiem. Wydaje mi się, że groźba bankructwa państwa jest bardziej realna od zagrożenia wojną.
b)Obniżyć emerytury mundurowe obecne i przyszłe.
c)Włączyć renty do kapitałowego systemu emerytalnego.
d)Obniżyć emerytury górnicze obecne i przyszłe.
e)Nie tworzyć Długów Polskich zwanych Inwestycjami Polskimi.
f)Zmniejszyć biurokrację i liczbę urzędów i urzędników.
3.Obniżyć oczekiwania wobec przyszłych emerytur. Znaczna część problemu ma charakter psychologiczny. Nierealistyczne oczekiwania społeczeństwa wobec wysokości emerytur mogą popchnąć polityków do desperackich działań, które nie rozwiążą problemu, ale go pogorszą. Takim pseudorozwiązaniem jest drukowanie pieniędzy w celu podniesienia emerytur. Emerytury podniesione w ten sposób będą tak samo niewiele warte, bo wzrosną ceny, a przy okazji inflacja rozłoży gospodarkę, jak to już przerabialiśmy w PRLu.
Na zakończenie moich wynurzeń komentarz odnośnie propozycji red. Żakowskiego na rozwiązanie kryzysu. Redaktor proponuje politykę demograficzną oraz ulgę podatkową dla osób oszczędzających w III filarze. Zachęcanie do oszczędzania w III filarze miałoby sens, gdybyśmy wiedzieli, że nie będzie inflacji za wiele lat, a tego nie wiemy. Moim zdaniem lepsze, prostsze, ale i bardziej kosztowne początkowo dla budżetu jest udzielenie ulgi podatkowej wszystkim, czyli podniesienie kwoty wolnej w PIT (pkt. 1a). W ten sposób zarówno pomoglibyśmy ludziom oszczędzać, jak i zwalczalibyśmy inflację. Im więcej ludzi pracuje i wytwarza towary i usługi, tym niższe są ceny i mniejsza motywacja państwa do tworzenia inflacji. W przeciwnym wypadku ryzykujemy, że III filar okaże się pułapką podobną do książeczek mieszkaniowych w PRLu. Wiele osób oszczędzało i nic nie zaoszczędziło, bo państwo ich inflacją oszukało. Odnośnie polityki demograficznej istnieją 4 problemy. (1) Nie wiadomo jaka polityka jest skuteczna i czy jakakolwiek. (2) Projekty wdrażane przez polski rząd są przeciwskuteczne. Wydłużenie urlopów macierzyńskich pogarsza sytuację kobiet na rynku pracy, dzięki czemu urodzi się mniej dzieci. (3) Zmiany demograficzne nie poprawią wypłacalności państwa za 10-15 lat, bo to jest za wcześnie, dzieci w tym wieku nie pracują. (4) Rządu polskiego nie stać i nie będzie stać na politykę demograficzną na dużą skalę. Moim zdaniem demografia poprawi się w następnym pokoleniu za 20-30 lat, gdy ludzie przyzwyczają się do nowej sytuacji, zmienią oczekiwania i uznają, że posiadanie dzieci jest korzystne dla nich osobiście. Być może jest to zbyt pesymistyczna wizja, ale wydaje mi się, że lepiej być zaskoczonym pozytywnie niż negatywnie, a nadmierne oczekiwania prowadzą jedynie do depresji.
13.01.2013
Krzysztof Mazur
Księgowy 36 lat, Reda
"

MÓJ REPORTER - napisz do nas w ważnej sprawie!

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki