- Śledztwo zostało przedłużone do 31 marca - informuje Remigiusz Signerski, zastępca prokuratora rejonowego w Kartuzach. - Nowa opinia zespołu biegłych odpowiada na wszystkie pytania i pozwala na kontynuację postępowania. Jej treść została wysłana do obrońców oskarżonych, pokrzywdzonej i jej pełnomocnika.
Kartuzy: Jest wreszcie opinia w sprawie śmierci małego Dawidkaa
Przypomnijmy, to był wtorkowy poranek 4 marca 2008 r. Do najbliższego ośrodka zdrowia, czyli do NZOZ Centrum Medyczne Kaszuby w Kartuzach zgłosiła się matka z sześciomiesięcznym chłopczykiem. Malec było od 2-3 dni niespokojny, niechętnie jadł. Kobieta uprosiła lekarkę, by obejrzała dziecko. Niestety, niemowlę nie było zapisane do tego ośrodka. Pediatra zaleciła więc, by matka podjechała jak najszybciej do pobliskiego szpitala w Kartuzach.
Tym razem dyżurująca w rejestracji na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym kartuskiego szpitala pielęgniarka oddziałowa odesłała matkę Dawidka do lekarza pierwszego kontaktu po skierowanie. Chłopczyk był pacjentem Gminnego Ośrodka Zdrowia w Sierakowicach, matka udała się więc z nim w 25-kilometrową podróż. Już w drodze dziecko miało kłopoty z oddychaniem, a gdy dojechało do ośrodka, umierało. Lekarze podjęli jego reanimację, ale bezskutecznie.
Prokurator postawił zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka i umyślnego narażenia go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lekarce z przychodni NZOZ CM Kaszuby i oddziałowej pielęgniarce SOR w Kartuzach. Akt oskarżenia trafił do sądu w czerwcu 2009 r.
- Moim zdaniem sprawa śmierci dziecka nie była wówczas na tyle wyjaśniona, by kierować ją do sądu - mówi Marian Helta, obrońca lekarki z Kartuz. - Złożyłem wniosek o uzupełnienie akt sprawy, bo było w nich zbyt dużo niejasności. Powołano zespół biegłych i dopiero ich opinia wyjaśniła sprawę śmierci dziecka. Wynika z niej niezbicie, że pani doktor nie ponosi winy za to, co się stało. Złożyłem wniosek o umorzenie sprawy wobec mojej klientki. Z opinii biegłych wynika, że lekarka zachowała się najlepiej, jak mogła - odesłała chore dziecko do instytucji, gdzie były warunki do ratowania mu życia. Biegli wykazali, że chłopczyk był bardzo chory już od urodzenia.
Licząca ponad 110 stron opinia medyków z Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi zawiera odniesienia do choroby genetycznej Dawidka, wykrytej już po śmierci dziecka.
W Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie na podstawie przechowywanej suchej próbki krwi Dawidka lekarze przeprowadzili badania. Stwierdzili, że chłopczyk cierpiał na śmiertelnie groźną chorobę genetyczną, zwaną deficytem LCHAD. Choroba ujawnia się w sytuacji obniżenia poziomu glukozy w organizmie. Na skutek zaburzonego metabolizmu dochodzi do uszkodzenia wielu narządów, a w rezultacie - do śmierci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Tak wygląda teraz Katherine Kelly Lang, czyli Brooke z serialu "Moda na sukces"
- Tak w młodości wyglądała Magda Gessler. Była prawdziwą pięknością [zdjęcia]
- Duda we francuskiej telewizji: "We Francji wojna jest sprawą dość abstrakcyjną"
- Mężczyzna zatrzymany przed domem Rihanny. Nie uwierzysz, co chciał zrobić!