18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karolek szuka rodziców na całe życie

Irena Łaszyn
Karol wie, że kiedyś przyjadą po niego rodzice
Karol wie, że kiedyś przyjadą po niego rodzice Grzegorz Mehring
Lekarze nie byli pewni, czy przeżyje. A on biega, tańczy i rozrabia jak każdy sześciolatek. Wychowuje się w rodzinie zastępczej, ale wciąż wierzy, że przyjadą po niego mama i tata. O Karolku spod Gdańska, dla którego szukamy rodziców adopcyjnych, takich na całe życie - pisze Irena Łaszyn.

Albumy są trzy. Jeden dla nich, jeden dla nowych rodziców i jeden dla Karolka. Wszystko sfotografowane i opisane, całe jego dotychczasowe życie. Chwile dobre i złe, w domu i w szpitalu, na wczasach i na placu zabaw. Pani Grażyna przerzuca szybko kolejne kartki, zatrzymuje się na tych ostatnich. Ze zdjęć uśmiecha się ciemnooki chłopiec. Szaleje w samochodziku, rozrzuca zabawki, wspina się, bawi z kolegami. Jak każdy sześciolatek.

A teraz przewracamy kartki w drugą stronę. Chłopiec jest coraz mniejszy i mniejszy, aż staje się całkiem malutki, niemal niknie w białej pościeli. To wtedy, gdy waży niespełna dwa kilogramy i lekarze nie są pewni, czy przeżyje. Parę kartek dalej - chrzciny.

- Imię dostał po polskim Papieżu, żeby nad nim czuwał - tłumaczy Grażyna Krawiec. - Matką chrzestną została nasza córka, a ojcem chrzestnym nasz syn. Bo my mamy troje dorosłych dzieci. Oprócz tego przez dom przewinęło się sporo cudzych. Karolek był 36.

Na kolejnych fotografiach widać Karolka z dziećmi i Karolka solo. Cały umazany lukrem, wcina pączka. Napis głosi, że to tłusty czwartek. A tu… wyrzuca ziemię z kwiatków. Ma dwa latka.

- Ależ my się wtedy cieszyliśmy! - opowiada pani Grażyna. - Bo my wciąż czekaliśmy, kiedy wreszcie zacznie broić. Kiedy będzie taki jak inne dzieci. I gdy zaczął szaleć z tymi doniczkami, to odetchnęłam. Już wiedziałam, że się rozwija normalnie. Że ten alkohol nie uszkodził mu mózgu.

- Alkohol?
- No tak. On się urodził z FAS, czyli Zespołem Alkoholowym Płodu, stwierdzanym u matek, które piją podczas ciąży. Miał dużo dysfunkcji i nieprawidłowości. Ale już jest dobrze. Daliśmy sobie z tym radę. Jest taki ciepły, wrażliwy i mądry.

Każda nowa czynność, którą opanował, napawała ją dumą. Cieszyła się, gdy wyciągał rzeczy z szafek i rozrzucał po całym pokoju. Cieszyła, gdy zabrał się za ten kwiat, szeflerę, i wysmarował pół domu ziemią. Inne może by pomstowały, a ona się śmiała i robiła zdjęcia. Każdą ważną chwilę starała się udokumentować.

Niektórzy rodzice adopcyjni nie chcą, by dziecko pamiętało poprzednie życie. Ale dla niej to nie do pojęcia.

- On ma sześć lat, nie da się zapomnieć tego, co było przedtem - uważa. - Dbam więc o te albumy, a potem je przekażę, razem z Karolkiem.
- Będzie pani w stanie?
- Przecież to o jego dobro chodzi. On musi mieć mamę i tatę, a my z mężem jesteśmy tylko zawodową rodziną zastępczą. Mówi do nas "ciociu" i "wujku".

Nawet nie pisnął

To było w październiku 2005 roku. Zadzwonił telefon z sopockiego MOPS. Grażyna Krawiec usłyszała pytanie, czy przyjmie chore dziecko. Właśnie przyszło na świat w gdańskim szpitalu. Matka je porzuciła od razu po urodzeniu. Była pijana.

- Prowadziliśmy wówczas pogotowie rodzinne - wyjaśnia pani Grażyna. - Dzieci trafiały do nas maksymalnie na 15 miesięcy, do czasu aż znalazł się dla nich inny dom. Ale Karol był chory, wymagał leczenia, zdecydowaliśmy się więc przekwalifikować na rodzinę zastępczą specjalistyczną, by mógł u nas zostać dłużej. Nie przewidzieliśmy, że to będzie sześć lat.

Czytaj również: Pomorze: Rewolucja w adopcjach i rodzinach zastępczych
Najpierw jeździli po szpitalach. Bo on miał niedorozwój układu pokarmowego i oddechowego, żuchwy i języka. To ostatnie nazywa się fachowo zespołem Pierre'a- Robina.

- Język był głęboko cofnięty, osadzony na nagłośni, a żuchwa cofnięta do tylnej ściany gardła - usiłuje wyjaśnić pani Grażyna. - Musieliśmy założyć PEG, czyli taki cewnik do żołądka, żeby mógł jeść i pić.

Zabieg się odbył tuż przed Bożym Narodzeniem. Niestety, wdały się komplikacje. Potrzebna była rurka tracheotomijna. Lekarze mówili, że na dwa tygodnie, a miał ją potem prawie pięć lat. Rurka umożliwiała oddychanie, ale uniemożliwiała mówienie.

- Nawet jak płakał, to płakał bezgłośnie - wspomina pani Grażyna. - Łzy leciały, ale nie było go słychać. Dla nas to oznaczało nieprzespane noce, ciągle nasłuchiwaliśmy, czy coś złego się nie dzieje. Czy rurka się nie przytkała, czy nie trzeba go odessać. Gdy wychodziliśmy, zawsze miałam przy sobie taki zestaw reanimacyjny w pudełeczku. Żeby natychmiast reagować.

On do tej rurki w zasadzie przywykł, ale jej nie lubił. Dziwił się też, że inni takiego urządzenia nie mają. Gdy pojawiało się kolejne dziecko, Karolek podchodził, odsuwał bluzkę i sprawdzał, czy nowy członek rodziny ma rurkę. Przychodził ktoś dorosły, brał Karolka na ręce, a on najpierw zaglądał mu pod koszulę. Potem stawał przed lustrem, patrzył na swoją rurkę i zaczynał walić głową w szklaną taflę.

Najbardziej jednak był zły, gdy nie mógł wydobyć głosu. Inne dzieci piszczały, krzyczały, śpiewały, a on nie.
- Pamiętam, miał chyba wtedy dwa latka - wspomina pani Grażyna. - W telewizji leciały piosenki. Karolek jest bardzo muzykalny, uwielbia wokalne popisy. Wtedy też chciał śpiewać razem z artystami. Otwierał buzię, ruszał ustami, ale głos się nie wydobywał. Cieszyłam się, że on to łapie, chwaliłam go, ale to było za mało. On chciał, żeby go słyszano! Chciał sam siebie usłyszeć. A tu - nic. Po paru tygodniach tak się zniechęcił, że wpadł w depresję. Zamknął się w sobie. Nawet u logopedy, do którego chodziliśmy już wcześniej, nie chciał ćwiczyć, buntował się.

Ciągle jeździli po szpitalach, ciągle coś naprawiali. Na przykład - tę cofniętą żuchwę. Przez trzy miesiące Karolek miał aparaty do rozsuwania kości. A ponieważ były umieszczone po obu stronach buzi, nie mógł spać na boku, bardzo się męczył.

Spędzali w szpitalach Wigilię, sylwestra i Wielkanoc. Tyle czasu, ile tylko było trzeba.
- Innymi dziećmi zajmował się mąż, z pomocą córki i synów, a ja byłam przy Karolku - uśmiecha się pani Grażyna. - Jakoś sobie radziliśmy.

Jingle bells

Cudzymi dziećmi zaczęli się opiekować dziesięć lat temu.
- Usłyszałam kiedyś w radiu audycję o rodzinach zastępczych, zapaliło się światełko - opowiada Grażyna Krawiec. - Ja wtedy siedziałam w domu, zajmowałam się… krawiectwem. Znajomi żartowali, że Janek, mój mąż, specjalnie szukał żony po technikum odzieżowym. Ale mnie ta praca zaczęła nużyć. Powiedziałam, co mi chodzi po głowie, wszyscy pomysł zaakceptowali.

Okazało się jednak, że to wcale nie takie proste. Bo to sądy, biurokracja, chodzenie po specjalistach. Ale też duża satysfakcja, gdy zaczęło się układać. Gdy kolejne dziecko znajdowało rodzinę na stałe. One szybko wyfruwały. Tylko po Karolka nikt się nie zgłaszał. Pewnie dlatego, że tyle chorował i tyle przeszedł.

Czytaj również: Znalazła dzieciom dom przed swoją śmiercią
- Myślę, że ta rurka niektórych wystraszyła - przypuszcza pani Grażyna. - Ale to już przeszłość, rurka została usunięta, podobnie jak PEG. Karolek oddycha samodzielnie, je samodzielnie, próbuje mówić. Gra na organach i tańczy. Ma wrodzone poczucie rytmu. Reaguje na każdą skoczną muzykę. Obojętnie, czy to disco polo, czy kolęda. Nigdy nie zapomni, jak po kolejnej operacji, obudził się z narkozy. W radiu ktoś śpiewał "Jingle bells, jingle bells, jingle all the way…". A Karolek, podłączony do skomplikowanej aparatury, dawajże w tany, machając rączkami.

Jest drobniutki. Lekarze powiedzieli, że Herkulesem nigdy nie będzie. Ale rozwija się dobrze, chodzi do zerówki, wciąż się czegoś uczy. Lubi się bawić i lubi podróżować. Najbardziej fascynują go słonie. Gdy jadą do zoo, godzinami potrafi się w nie wpatrywać. A potem wszystkim opowiada, jak słoń rusza uszami, wygina trąbę i tańczy.

Musi ich pokochać

Karol wie, że kiedyś przyjadą po niego rodzice. Muszą go jednak najpierw odnaleźć. To się zdarza, inne dzieci tego dowodem. Widział przecież, jak to się odbywało. Zjawiała się mama z tatą, dziecko odjeżdżało. Za każdym razem bardzo takie rozstania przeżywał. Zamykał się w sobie, po swojemu cierpiał. Ale potem oświadczał, że po niego też się mama zgłosi. Spokojnie więc na nią czeka.

- Nie powiedzieliśmy mu, że to będzie nowa mama, bo ta, która go urodziła, była alkoholiczką i zapomniała o jego istnieniu - wyjaśnia pani Grażyna. - Nigdy nie mówimy źle o biologicznych rodzicach.
A co będzie, gdy nikt się nie pojawi?

Jolanta Klonowska, pedagog z działu pomocy rodzinie w sopockim MOPS, przypomina, że Karolek został zgłoszony do ośrodka adopcji, gdy skończył roczek. Wtedy miał jednak tyle dysfunkcji, że potencjalni kandydaci rezygnowali. Dziś Karol, dzięki ogromnemu poświęceniu Grażyny i Jana Krawców, jest zupełnie innym dzieckiem. Niestety, ma już sześć lat. To ostatni dzwonek, bo rodziny szukają przeważnie młodszych dzieci.

- Zbliżają się święta, okres jest szczególny, ale nie chcielibyśmy, by rodziny działały pod wpływem impulsu - zaznacza Jolanta Klonowska. - To musi być decyzja przemyślana. Zwłaszcza że jest to dziecko szczególnej troski, bardzo wrażliwe. Wręcz wyjątkowe. Bo drogę do zdrowia, którą pokonał, należy traktować w kategoriach cudu. Oczywiście, że duża w tym zasługa państwa Krawców. Gdy dziecko wie, że ktoś o nie walczy, znajduje w sobie wielką siłę.

A pani Grażyna podkreśla: Nie wystarczy, że rodzina pokocha Karola. Jeszcze Karol musi pokochać tę rodzinę. Innej sytuacji w ogóle sobie nie wyobrażam.

Lekarze powiedzieli, że Herkulesem nigdy nie będzie. Ale rozwija się dobrze. Chodzi do zerówki, wciąż się czegoś uczy

Karol wie, że kiedyś przyjadą po niego rodzice. Nie wie tylko, że to będzie nowa mama. Bo ta, która go urodziła, zapomniała o jego istnieniu

Wspólnie z opiekunami chłopca oraz Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Sopocie szukamy rodziny adopcyjnej dla Karola. Osoby, które gotowe są chłopca przysposobić i dać mu dom, proszone są o kontakt z działem pomocy rodzinie sopockiego MOPS przy al. Niepodległości 759A, tel. 58 555 10 22
.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki