Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak nas widzą? Jak nas piszą? Stereotypy medialne kontra rzeczywistość

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
Dlaczego wizerunek krajów Europy Środkowej jest tak często zniekształcany w zagranicznych mediach? Komu to fałszowanie służy, a komu szkodzi?
Dlaczego wizerunek krajów Europy Środkowej jest tak często zniekształcany w zagranicznych mediach? Komu to fałszowanie służy, a komu szkodzi? fot. pixabay
W warszawskiej siedzibie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich odbyła się konferencja poświęcona wizerunkowi państw i społeczeństw Europy Środkowej w zachodnioeuropejskich mediach. Jej organizatorem były Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP i Instytut Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka. Publicyści z Polski, Czech, Węgier, Chorwacji oraz korespondenci z Europy Zachodniej zastanawiali się, dlaczego zachodnie media powielają stereotypy na temat mieszkańców naszej części kontynentu.

Wydawałoby się, że odpowiedź na pytanie, jak państwa Europy Środkowej postrzegane są w starej Unii, jest banalnie prosta. Bo, by ją poznać, wystarczy zajrzeć w pierwszy z brzegu niemiecki lub francuski portal internetowy. Polska, Czechy, Węgry czy Chorwacja najczęściej przedstawiane są tu przez pryzmat fałszywych klisz i stereotypów.

A przecież kraje naszego regionu nie powinny mieć kompleksów. Wszystkie mają piękną, choć bolesną historię. Wszystkie są atrakcyjne kulturowo i turystycznie. Wszystkie też dynamicznie się rozwijają.

- Skąd zatem w zachodnich mediach ta nieprzychylność? Jak można zmienić ten stan rzeczy? - pytała szefowa CMWP SDP dr Jolanta Hajdasz, otwierając konferencję w warszawskim Domu Dziennikarza.

Skąd te stereotypy?

Stereotypy powstają z niewiedzy, z lęków albo z lenistwa. Wpływ na ich intensywność ma na pewno historia - w naszym przypadku fakt, że stosunkowo niedawno uzyskaliśmy pełną suwerenność, a wcześniej przez dekady zdominowani byliśmy przez Sowietów. Tamta okupacja nadal wzbudza na Zachodzie podejrzenia, że jesteśmy społeczeństwem zacofanym kulturowo i gospodarczo, o słabej efektywności pracy i niskim standardzie życia. Zresztą Zachód nie tylko nas tak widzi. Tamtejsi publicyści formatują tak samo całą Środkową i Wschodnią Europę, aż po Ural… I rzekomo właśnie dlatego, tu - a głównie w Polsce i na Węgrzech - władze nie przestrzegają konstytucji, upolityczniają media i wymiar sprawiedliwości, a mieszkańcy lekceważą korupcję i tolerują ksenofobię… Trudno się dziwić, że tak przedstawiane społeczeństwa kojarzone są natychmiast z różnego rodzaju ułomnościami i patologiami - od złodziejstwa, przez alkoholizm po ciemnotę.

Dwie dekady temu tygodnik „Der Spiegel” zapytał młodych Niemców „Czy naród niemiecki góruje nad innymi narodami, a jeśli tak, to nad jakimi?”. 87 proc. ankietowanych odpowiedziało wówczas: „Tak, góruje nad narodem polskim”.

Po otwarciu niemieckiego rynku pracy w 2011 roku Polacy zaczęli być jednak postrzegani jako solidni pracownicy. Również w mediach nasz obraz wyraźnie się poprawił. A to istotne dla naszego wizerunku… Bo jak wynika z ubiegłorocznego badania instytutu Kantar Public, wiedzę o Polsce Niemcy czerpią przede wszystkim z telewizji - na to źródło wskazuje aż 37 proc., a kolejne 25 proc. badanych sugeruje się doniesieniami innych rodzajów mediów. Poglądy 28 proc. kształtuje szkoła, 26 proc. rozmowy z rodziną, zaś jedynie 5 proc. ankietowanych buduje swoje wyobrażenie na podstawie książek.

Niemcy walczą o praworządność

Ta sympatia do Polaków od kilku lat zaczyna jednak słabnąć. Wskazują na to m.in. badania Barometru Polska-Niemcy. Według najnowszych danych, spadek od roku 2020 wyniósł aż 12 proc. - tzn. spadł z 55 do 43 procent. Co miało bezpośredni wpływ na taki trend, trudno powiedzieć. Na pewno jednak niewiedza i nierzetelność dziennikarzy nie były - tak jak dawniej - głównymi przyczynami nawrotu niechęci. Zwłaszcza do Polaków i Węgrów… Po uzyskaniu władzy przez Viktora Orbana i Jarosława Kaczyńskiego do mediów wkroczyła bowiem świadoma narracja polityczna, by nie powiedzieć antypolska i antywęgierska propaganda.

Wielu niemieckich polityków mówi wprost, że Komisja Europejska, ale także rządy państw członkowskich zbyt długo pozostawały bezczynne wobec sytuacji w Polsce i na Węgrzech. Zdaniem niemieckiego eurodeputowanego Zielonych, Daniela Freunda: „Orban przekształcił Węgry w państwo mafijne, w którym jego najbliższa rodzina i przyjaciele stają się niewiarygodnie bogaci”. Polityk ten postuluje całkowite odcięcie pieniędzy niepokornym. „Obecnie wstrzymujemy część, ale jeszcze nie całość. Wiele miliardów euro nadal płynie na Węgry i do Polski. Opowiadam się za wstrzymaniem wszystkich funduszy do czasu przeprowadzenia odpowiednich reform” - zaznaczył Freund w niedawnym wywiadzie dla „Frankfurter Rundschau”.

Z kolei przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej, Manfred Weber kilkukrotnie nazywał PiS politycznym „wrogiem”, przeciwko któremu należy wybudować „zaporę ogniową”. Pod koniec czerwca br. w rozmowie z „Frankfurter Allgemeine Zeitung” oświadczył zaś: „Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić ten kraj z powrotem do Europy”.

W marcu br. media obiegła wiadomość, że w ciągu ostatnich pięciu lat rząd Niemiec wypłacił dwustu dziennikarzom około 1,5 mln euro za - jak to określono - „moderację, teksty, redagowanie, szkolenia, wykłady i inne wydarzenia”. Co istotne, ujawniona lista nazwisk nie obejmuje dziennikarzy finansowanych przez Federalną Służbę Wywiadowczą. Jako powód utajnienia współpracowników BND podano „dobro państwa”.

W tych okolicznościach trudno uwierzyć, że dziennikarze - jakbyśmy to w Polsce powiedzieli - „reżimowi” nie piszą pod dyktando rządzących.

Dlaczego aż tak nas nie lubią?

Dlaczego wizerunek krajów Europy Środkowej jest tak często zniekształcany? Komu to fałszowanie służy, a komu szkodzi? Tym właśnie problemom poświęcony był pierwszy panel dyskusyjny zeszłotygodniowej konferencji Centrum Monitoringu Wolności Prasy SPD i Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka. Panel ten nosił tytuł: „O nas bez nas. Prawda i kreacja na temat Polski, Czech, Węgier i Chorwacji w mediach”.

Jego uczestnikami byli Tomasz Sakiewicz - redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, „Gazety Polskiej Codziennie” i Telewizji Republika; Paweł Lisicki - redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”; Michał Karnowski - publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl; Béla Bauer z węgierskiego think tanku Századvég oraz Ondřej Šmigol z czeskiego echo24.

Według Tomasza Sakiewicza przyczyną kreowania negatywnych stereotypów Polski są „interesy głównych zarządców Unii Europejskiej, którzy przyjmując nowe kraje do wspólnoty, zdali sobie sprawę, że została naruszona pewna równowaga sił”. Z kolei zdaniem Pawła Lisickiego, zachodnie media wyznają w większości wartości lewicowo-liberalne. Zachód zaś opanowała czteroczłonowa ideologia - „imigracjonizmu”, „klimatyzmu”, „genderyzmu” i „globalizmu”. Kolejny mówca, Michał Karnowski zauważył ponadto, że Berlin i Paryż bardzo pilnują, aby na wschód od Odry nie powstało nic, co mogłoby zagrozić ich interesom. Dlatego wyszydzają Grupę Wyszehradzką i torpedują projekt Trójmorza. Béla Bauer stwierdził natomiast, że prasa zachodnia ocenia nas na podstawie własnych odniesień kulturowych. Ekspert think tanku Századvég podkreślił, że wzajemne zrozumienie ułatwić może przekazanie młodszym pokoleniom wiedzy na temat działania autokratycznych dyktatur. Ondřej Šmigol wskazał, że w zachodnich mediach mało się pisze o Czechach, szczególnie gdy są „grzeczni”. - Może powinniśmy głośniej zabierać głos? - zastanawiał się czeski publicysta.

Fake newsy opozycji

Temat drugiego panelu to „Między kłamstwem a absurdem. Fake newsy na temat Europy Środkowej”.

W dyskusji wzięli udział: Dominika Cosić, publicystka, korespondentka TVP w Brukseli; Rafał Ziemkiewicz, pisarz, publicysta tygodnika „Do Rzeczy; Goran Andrijanić, chorwacki dziennikarz i publicysta tygodnika „Sieci”; Jan Hroudný, analityk czeskiego portalu „Pravý břeh”, Boris Kálnoky, dyrektor węgierskiej szkoły medialnej Mathias Corvinus Collegium oraz zdalnie Jan Bogatko, korespondent polskich mediów z Niemiec.

Rafał Ziemkiewicz wytknął naszym sąsiadom, że ich media są wprost zalane fałszywymi informacjami na temat krajów Europy Środkowej. Jego zdaniem aż 99 proc. fake newsów na temat Polski zostało wyprodukowanych przez dziennikarzy związanych z opozycją: - Polska opozycja jest opozycją donosicielską i jej głównym zajęciem jest produkowanie fake newsów i chodzenie z tym do Parlamentu Europejskiego, do gazet zachodnich i mobilizowanie ich, żeby wspierały walkę z polskim populizmem, z polskim zacofaniem, z polską wspólnotą i tym nacjonalistyczno-katolickim rządem, który Polacy wybierają - podsumował red. Ziemkiewicz.
Tego samego zdania była Dominika Cosić. Korespondentka Telewizji Polskiej powiedziała, że: „To jest bardzo przykre, coś takiego nie zdarza się na zachodzie Europy. Brytyjczycy, Francuzi, Niemcy mogą mieć pretensje do swojego rządu, ale będą się starali załatwiać to wewnątrz kraju”.

Z kolei Goran Andrijanić podkreślił, że polski rynek medialny jest najbardziej pluralistyczny w całej Europie Środkowej. Jan Hroudný nadmienił, że ostatnio w czeskich mediach „zmieniło się postrzeganie Polski, zauważamy postęp, jaki nastąpił w waszym kraju. Pojedyncze przypadki fake newsów nie mają większego wpływu na obraz Polski”. Boris Kálnoky stwierdził natomiast, że to, co można przeczytać, szczególnie w niemieckiej prasie, o Polsce czy Węgrzech, więcej mówi o tych mediach niż o opisywanych krajach. „Niemcy pożegnali się z myśleniem narodowościowym. Są teraz najlepszymi Europejczykami. Jeżeli w polskich mediach pojawią się jakieś artykuły antyunijne, wywołują one w prasie niemieckiej irracjonalną reakcję, wydaje im się, że są osobiście atakowani”. Jan Bogatko dodał, że większość niemieckich mediów jest lewicowa, a obraz Polski i Węgier, a w mniejszym stopniu również Czech i Chorwacji, nie jest korzystny. Jego zdaniem lekarstwem na fake newsy powinna być zdecydowana reakcja, bo to czasem „prowadzi do korekty artykułu lub sprawia, że inne media już do niego nie sięgają”.

Jak zmienić nasz fałszywy wizerunek?

Skutki masowej dezinformacji mogą być poważne. Zwłaszcza w momentach zwrotnych - np. w dobie wojny na Ukrainie albo w okresie masowej imigracji z Afryki. Ostatnio ofiarą fejków padli m.in. pracownicy polskich konsulatów. W efekcie kolportowania przez polską opozycję i lewicowe zachodnie media informacji o rzekomym handlu wizami, częściowo przywrócone zostały kontrole graniczne wewnątrz UE.

Takie właśnie fałszywe narracje wpływają na postrzeganie Polski i Polaków za granicą. Burzą naszą dumę narodową. Niszczą relacje z zagranicznymi inwestorami, rujnują relacje dyplomatyczne, a nawet indywidualną turystykę. Takie bezrefleksyjne szczucie na Polskę może także spowodować dalsze podziały naszego społeczeństwa… I właśnie przeciwdziałaniu skutkom fałszywej narracji i próbom jej zmiany poświęcony był ostatni panel konferencji.

Ta część nosiła tytuł „Od diagnozy do działania. Jak zmienić fałszywy wizerunek Polski, Czech, Węgier i Chorwacji w mediach”. Do rozmowy zaproszeni zostali: Elżbieta Królikowska-Avis, publicystka, korespondentka mediów polskich z Wielkiej Brytanii; Krzysztof Maria Załuski, pisarz, publicysta „Dziennika Bałtyckiego” i autor podcastu „DACHL, czyli niemieckie co nieco”; Sławomir Wróbel, dziennikarz, korespondent polskich mediów z Wielkiej Brytanii; Luka Tripalo, publicysta i dziennikarz tygodnika „Glas Koncila” z Chorwacji, oraz zdalnie - Olivier Bault z Francji, korespondent „Observatoire du Journalisme”, redaktor portalu sovereignty.pl.
Mówcy podkreślali, że bardzo istotne w procesie odczarowywania stereotypów są m.in. edukacja młodzieży i wymiana kulturalna, fundowanie młodym twórcom, naukowcom, zdolnym uczniom i studentom stypendiów, staży i podróży fakultatywnych.
Elżbieta Królikowska-Avis wskazała w tym zakresie szczególną rolę MSZ. Z kolei piszący te słowa wyznaczył ją dyplomacji publicznej, czyli promowaniu kultury, osiągnięć, historii i wartości na arenie międzynarodowej, np. poprzez tworzenie atrakcyjnych dla tubylców programów w polskich instytutach kultury na Zachodzie - m.in. festiwali filmowych, muzycznych, literackich, naukowych czy wystaw sztuki, a nawet prezentacji kulinarnych, imprez folklorystycznych i turystycznych.

Jednak najważniejsza jest współpraca z mediami, a więc organizowanie zachodnim dziennikarzom podróży fakultatywnych, roboczych „brunchów”, kongresów kultury, paneli naukowych czy sympozjów. I oczywiście zapewnienie zachodnim mediom jak najszerszego dostępu do krajowych źródeł informacji.

Na zakończenie konferencji dr Jolanta Hajdasz zaproponowała, aby SDP stworzyło ranking wolności mediów europejskich. - Nie tylko naszej części Europy, na wzór tych, jakie robi Freedom House czy Reporterzy bez Granic, lecz dla całego kontynentu - powiedziała szefowa CMWP SDP.

Pomysł podchwycił prezes SDP, Krzysztof Skowroński. - To jest wielkie wyzwanie, ale mam nadzieję, że taki ranking powstanie - powiedział. Podsumowując konferencję, stwierdził, że jej prelegenci postawili niezwykle trafną diagnozę.

- Media niemieckie piszą źle o Polsce, ale jak my piszemy o Niemczech, jak piszemy o Francji? Gdyby nie Miłosierdzie Boże, dziennikarze smażyliby się w piekle, bo patrzymy tylko na to, co jest negatywne, i z tego negatywnego zdarzenia tworzymy wizerunki nie tylko ludzi, ale całych narodów, i to jest wielka wada. Jan Paweł II mówił: budujmy mosty, ale czy my je rzeczywiście budujemy? Naszym zadaniem jest to, aby jak najwięcej o sobie wiedzieć. To jest ważne, żebyśmy poznawali swoje media, swoją kulturę - zakończył prezes SDP.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki