Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak carski generał uratował gdańskie sieroty

Marek Adamkowicz
Scena walki o Gdańsk w czasie wojen napoleońskich
Scena walki o Gdańsk w czasie wojen napoleońskich Ryc. ze zbiorów Antykwariatu Naukowego w Gdańsku
Ta opowieść przywodzi na myśl późniejsze o prawie 130 lat Kindertransporty, czyli akcję ratowania dzieci żydowskich w przededniu drugiej wojny światowej. Czas wydarzeń wprawdzie jest inny, ale miejsce i bohaterowie podobni. Rzecz dotyczy bowiem ponad setki sierot, które udało się ocalić w czasie oblężenia Gdańska w 1813 r. Ich podróż była wprawdzie dużo krótsza, ale niebezpieczeństwo, jakie im groziło - nie mniejsze. I kto wie, jak skończyłaby się ta historia, gdyby nie carski generał Friedrich von Löwis of Menar

Zobacz także:Dziewczynka na plaży

Oblężenie, o którym mowa, to jeden z najtragiczniejszych rozdziałów w dziejach miasta - przypomina dr Ewa Barylewska-Szymańska z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk. - Odrabianie strat, jakie wówczas ono poniosło, trwało aż do lat sześćdziesiątych XIX wieku. Co więcej, Gdańsk nie powrócił już nigdy do świetności z czasów przedrozbiorowych czy nawet pruskich, poprzedzających utworzenie napoleońskiego Wolnego Miasta.

Gibraltar Bałtyku głoduje

Skutki oblężenia najbardziej odczuli cywile, którzy już wcześniej, od 1807 r., dźwigali ciężary związane ze stacjonowaniem nad Motławą francuskiego garnizonu. Były one tym większe, że Paryż przewidywał dla Gdańska rolę "Gibraltaru Bałtyku", twierdzy będącej punktem wyjścia do dalszej ekspansji na Wschód, a zarazem umożliwiającej przestrzeganie wymierzonej w Anglię blokady kontynentalnej. Nie było natomiast mowy o rozwoju handlu, który przez wieki stanowił o pomyślności miasta. Po sześciu latach urzędowania w Gdańsku gubernatora, gen. Jeana Rappa i kolejnych przysyłanych z Francji rezydentów, wydawało się, że zubożenie gdańszczan sięgnęło już dna, jednak prawdziwa nędza miała dopiero nadejść. Stało się to w grudniu 1812 r., gdy za murami miasta zamknęły się wracające z Moskwy niedobitki napoleońskiej Wielkiej Armii.

Według zapisków gen. Rappa, u progu oblężenia znajdowało się w Gdańsku 35 tys. żołnierzy, z czego zaledwie 8-10 tys. było zdolnych do walki. Reszta była ranna, wycieńczona trudami odwrotu z Rosji lub chorobami. Nie lepiej mieli się sami gdańszczanie.

- Miasto niegdyś tak żywe, teraz tonęło w melancholijnej ciszy - notował Rapp.

Ulicami ciągnęły nieustannie kondukty pogrzebowe, na każdym kroku widać było śmierć. Ogrom beznadziei potwierdzają inne pamiętniki z tamtego okresu.

- Już na początku blokady miasta, w styczniu, Rosjanie odcięli dopływ wód Kanału Raduni, uniemożliwiając tym samym pracę Wielkiego Młyna - opowiada dr Barylewska-Szymańska. - Brak żywności wywołał drożyznę. Na stołach pojawiło się mięso końskie, a nawet… psie i kocie. Zamiast masła i smalcu, jako tłuszcz wykorzystywano łój przeznaczony do oświetlania domów, natomiast żeby pozyskać sól, odrywano i palono deski ze spichrzów, w których wcześniej była ona składowana. Tym, co znaleziono w popiele, doprawiano potrawy.

W pierwszych tygodniach oblężenia okolice miasta nie były jeszcze tak ściśle kontrolowane przez Rosjan i Prusaków. Otaczała je sieć posterunków, ale wojska koalicji antynapoleońskiej miały ograniczoną możliwość działania. Z każdym miesiącem sytuacja zmieniała się jednak na niekorzyść obrońców. Fatalnego położenia nie poprawiło nawet zawieszenie broni, jakie walczące strony podpisały w czerwcu 1813 r. po zwycięstwach Bonapartego pod Lutzen i Bautzen w Saksonii. Rozejm wykorzystano na wzmocnienie sił, przy czym gubernator Rapp nie ograniczył się do przeformowania oddziałów, naprawy i umocnień. Chcąc zwiększyć zapasy żywności, wydał 19 sierpnia zarządzenie, w którym nakazywał, aby miasto opuściły osoby, niebędące w stanie zapłacić kontrybucji. Nowe prawo uderzyło w biedaków i bezdomnych. Ci, którzy przed końcem rozejmu nie zdołali przedostać się przez linie oblegających, zostali de facto skazani na zagładę. Wśród nich były dzieci z gdańskiego sierocińca.
Zobacz także:W Gdańsku są zaginione rękopisy Brunona Schulza?

Procesja dzieci

Grupa licząca 134, może trochę więcej, małych gdańszczan opuściła przytułek we wtorek, 24 sierpnia o godzinie wpół do dziesiątej. W towarzystwie nauczyciela i kilku opiekunek przeszła do kościoła Mariackiego, gdzie wszystkich pobłogosławiono, a następnie na Długi Targ, śpiewając w procesji pieśń "Boże bądź miłościw". Tutaj odbyło się pożegnanie. Gdańszczanie obdarowali sieroty drobnymi upominkami oraz rozdali im na drogę trochę owoców i warzyw. Kolumna opuściła miasto przez Bramę Wyżynną i skierowała się na południe.

Problemy zaczęły się po dotarciu w okolice Oruni. Francuzi przepuścili dzieci przez swoje pozycje, natomiast Rosjanie odmówili im wstępu. W tej sytuacji opiekunowie zadecydowali o zawróceniu w stronę Gdańska, ale na to z kolei nie zgodzili się Francuzi. Sieroty pozostały na ziemi niczyjej - bez zapasów żywności, pod gołym niebem. Ta sytuacja trwała dwa tygodnie, do 8 września, kiedy nieoczekiwanie wydarzył się cud. Gen. Friedrich von Löwis of Menar uzyskał u dowodzącego oblężeniem księcia Aleksandra Wirtemberskiego zgodę na przepuszczenie sierot przez posterunki rosyjskie. Nie jest do końca jasne, jakich sposobów użył Löwis i czy przypadkiem, jak sugeruje znawca epoki, prof. Władysław Zajewski, ostatecznej zasługi ocalenia dzieci nie należy przypisać księciu, ale faktem jest, że nareszcie były one bezpieczne.

Początkowo trafiły do Świętego Wojciecha, gdzie znajdowała się kwatera gen. Löwisa. Umieszczono je w zabudowaniach klasztornych i otoczono opieką. Uchodźcy otrzymali żywność i ciepłe ubrania.

- Niestety, w archiwum parafialnym nie mamy dokumentów opisujących tamto wydarzenie - przyznaje proboszcz parafii w Świętym Wojciechu, ks. Krzysztof Ziobro. - Wiadomo tylko, że w owym czasie pracowali tu zakonnicy ze Zgromadzenia św. Wincentego á Paulo, więc dzieci na pewno były w dobrych rękach.

Po pewnym czasie sieroty odesłano do Otomina, choć niektórzy podają, że znalazły one azyl w Elblągu. Do Gdańska powróciły po zakończeniu oblężenia, zachowując wdzięczną pamięć o swoim wybawcy. Wyrazem tego było umieszczenie w kaplicy sierocińca portretu gen. Löwisa, opatrzonego stosowną inskrypcją. Według prof. Andrzeja Januszajtisa, malowidło trafiło potem do nowej siedziby sierocińca, który na początku XX w. został przeniesiony z ul. Sierocej w Gdańsku na ul. Sosnową we Wrzeszczu.
Portret z Ermitażu
Najbardziej znaną podobiznę gen. Friedricha von Löwisa of Menar czy jak nazywano go z rosyjska - Fiodora Fiodorowicza Lewiza, można dziś oglądać w petersburskim Ermitażu. Nie jest to wspomniany "gdański" portret, lecz jeden z galerii ponad trzystu obrazów angielskiego malarza George'a Dawe'a, który przedstawił dowódców rosyjskich z czasów wojen napoleońskich. Bez gen. Löwisa ten panteon byłby dalece niepełny, co potwierdza jego kariera wojskowa. Urodzony w 1767 r. w estońskim Haapsalu był synem rosyjskiego gen. mjr. Reinholda Friedricha von Löwis of Menar (1731-1794) i Elizabeth Clapier de Colongue (1744-1799). Jego przodkowie, wśród których był William Lewis, oficer w służbie króla Szwecji Gustawa Adolfa, wywodzili się ze Szkocji. W latach młodości służył w narewskim, a następnie w rewelskim pułku piechoty.

Brał udział w wojnie ze Szwecją (1788-1790) oraz w kampaniach przeciwko Polsce w roku 1792 i 1794. W bitwie pod Austerlitz dowodził jarosławskim pułkiem muszkieterów. Przeciw Napoleonowi walczył też w wojnie lat 1806-1807 i kolejnych - w roku 1809 i 1812. Od lutego do kwietnia 1813 r. kierował oblężeniem Gdańska, zaś następnie przeszedł pod komendę księcia Aleksandra Wirtemberskiego. Za udział w tej operacji został odznaczony orderami św. Anny I stopnia, św. Aleksandra Newskiego i złotą szpadą z diamentami. W październiku następnego roku zrezygnował ze służby wojskowej i wrócił do Estonii. Zmarł 16 kwietnia 1824 r. Pochowano go w Salisburgu, dzisiejszej miejscowości Mazsalaca na Łotwie. Ciekawostką jest, że poprzez żonę, Johannę Wilhelminę Posse (1779-1831), był skoligacony z Natalią Nikołajewicz Gonczarową, żoną Aleksandra Puszkina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki