Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Dziubiński - pozostała już tylko minuta ciszy… Pożegnanie

Janusz Woźniak
Jacek Dziubiński był trenerem Arki Gdynia aż pięciokrotnie i prowadził ją w sumie w 136 meczach, co stanowi klubowy rekord. W latach 1996-1998 był - co też się wpisuje w historię nie tylko tego klubu jako swoisty ewenement - jednocześnie prezesem i trenerem żółto-niebieskich.
Jacek Dziubiński był trenerem Arki Gdynia aż pięciokrotnie i prowadził ją w sumie w 136 meczach, co stanowi klubowy rekord. W latach 1996-1998 był - co też się wpisuje w historię nie tylko tego klubu jako swoisty ewenement - jednocześnie prezesem i trenerem żółto-niebieskich. T.Bołt/archiwum DB
O czym myślał dwunastoletni Jacek Dziubiński, kiedy w 1970 roku zaczynał piłkarskie treningi w gdyńskiej Arce? Czy tylko o futbolowej karierze, czy już wówczas sięgał myślą dalej? Czy mógł przewidzieć, że wpisze się w historię tego klubu na dziesiątki lat? Nie zdążyłem mu zadać tych pytań, chociaż znaliśmy się tak długo…

Śmierć jest zawsze bezwzględna, zawsze przychodzi za szybko, ale kiedy umiera się w wieku 56 lat, ta refleksja jest tym bardziej bolesna. Dla żony, synów, przyjaciół. Dla tych wszystkich, których drogi życiowe skrzyżowały się z drogą Jacka Dziubińskiego, jego byłych piłkarzy, współpracowników. Jeżeli o kimś można powiedzieć: człowiek oddany jednemu klubowi, człowiek ogarnięty futbolową pasją, to "Dziubek" znaczenie tych słów potwierdził w swoim życiu jak mało kto.

Jako piłkarz gwiazdą nie został. Szybko się odnalazł w roli trenera. Zaczynał od podstaw. Od pracy z dziećmi.
- Miałem chyba 11 lat, kiedy zgłosiłem się do klubu, do zespołu trenera Dziubińskiego. Pierwsze wspomnienie? Pamiętam, jak z bagażnika malucha, którym wówczas jeździł, dał mi korkotrampki. Co to była za radość - przypomina dziś swoje pierwsze kroki w Arce jeden z najbardziej znanych wychowanków Dziubińskiego Grzegorz Niciński. Tak powstawała drużyna, w której trenowali wówczas także Maciej Faltyński, Robert Zinko, Jacek Ptach, Robert Mądrzak, Grzegorz Lisewski czy Andrzej Krzywniak. Kiedy Arce źle się wiodło w III-ligowych rozgrywkach sezonu 1990/1991, po słabej rundzie jesiennej drużynę objął właśnie Dziubiński. Wprowadził do niej swoją młodzież i nie tylko uratował zespół przed degradacją, ale rok później awansował z Arką do II ligi. Bywał "Dziubek" trenerem ligowej Arki - prowadził ją w sumie w 136 meczach - aż pięciokrotnie, co stanowi klubowy rekord. W latach 1996-1998 był - co też się wpisuje w historię nie tylko tego klubu jako swoisty ewenement - jednocześnie prezesem i trenerem żółto-niebieskich.

- On miał niespożytą energię. Potrafił zjednywać sobie ludzi, szukać rozwiązań w najtrudniejszych sytuacjach. Byliśmy z trenerem związani emocjonalnie. Nawet kiedy grałem już w Pogoni Szczecin czy gdy zdobywałem tytuły mistrzów Polski z Wisłą Kraków, to obowiązkowym punktem programu w trakcie powrotów do rodzinnej Gdyni była wizyta u trenera Dziubińskiego. A kiedy sam zostałem już trenerem, zawsze mogłem liczyć na jego pomoc, radę - mówi Niciński, aktualnie drugi trener ligowej Arki.

Miał też Dziubiński w swojej karierze okres pracy z juniorskimi reprezentacjami Polski. To pod jego okiem dojrzewały futbolowe talenty takich zawodników jak bramkarzy Grzegorza Sandomierskiego, Wojciecha Szczęsnego oraz Macieja Rybusa, Macieja Sadloka, Tomasza Kupisza czy Grzegorza Krychowiaka.

Nazwisko tego ostatniego wiąże się z inną historią zawodowej drogi "Dziubka". Założył w Gdyni klub SWSiEMP Arka. Z Pomorza, ale także z innych regionów Polski, ściągnął do niego grupę uzdolnionej piłkarsko młodzieży. Potrafił przekonać młodych zawodników i ich rodziców, że warto mu zaufać. Podjął się trudnej roli nie tylko trenera, ale i wychowawcy. Wraz z żoną Grażyną prowadzili dom otwarty, do którego można było przyjść w każdej chwili, poprosić o radę w trudnej sytuacji, o pomoc w szkolnych problemach. A jak była taka potrzeba, to można się było również najeść i przespać. To była taka swoista rodzina zastępcza. Krychowiak z tego korzystał i zrobił największą piłkarską karierę. Najpierw został wytransferowany z Gdyni do francuskiego Girondins Bordeaux, a kilka tygodni temu za 6 milionów euro przeszedł do hiszpańskiego klubu Sevilla FC. Krychowiak to dzisiaj także podstawowy piłkarz reprezentacji Polski.

O częstych odwiedzinach Gdyni i swojego trenera nie zapomniał.
- Trener mnie wychował i… sprzedał. Jak nie mam być wdzięczny - żartował podczas jednej z takich wizyt.
Dziubiński SWSiEMP Arkę rozwiązał i przeniósł się z drużyną do… Arki. Oprócz Krychowiaka, byli tam tacy zawodnicy i członkowie młodzieżowych reprezentacji Polski jak Marcin Budziński, Paweł Czoska czy Wojciech Wilczyński. Razem zdążyli jeszcze zdobyć dla Arki, po 38 latach przerwy, brązowy medal mistrzostw Polski juniorów. Niestety, w seniorskiej drużynie żółto-niebieskich nie zagrzali zbyt długo miejsca, chociaż mogli i powinni o sile Arki stanowić do dziś.

- Nie rozumiem takiej polityki transferowej klubu. Jak można się ich pozbywać - nie krył rozgoryczenia Dziubiński, kiedy widział, jak efekty jego pracy nie przynoszą korzyści Arce, ale innym klubom. Nie należał jednak do ludzi, którzy załamują ręce, obrażają się na swój klub. W ostatnich latach, nie tylko jako trener, ale i jako koordynator ds. szkolenia młodzieży, cieszył się z medali i mistrzowskich tytułów juniorskich zespołów gdynian. Tworzył struktury oparte na klasach piłkarskich, które miały przynieść Arce kolejnych wychowanków gotowych przywrócić klubowi blask godny zdobywcy Pucharu Polski i miejsca w ekstraklasie.

Pewnej nocy, rok temu, obudził go straszny ból. Potrzebne były karetka i pomoc lekarska. Diagnoza brzmiała jak wyrok: nowotwór. Leczył się i pracował. Nie poddawał się. Ostatni raz widzieliśmy się w Wojewódzkiej Przychodni Onkologicznej. To nie było miejsce na pogawędki.

- Jak się czujesz, Jacek? - zapytałem tylko.

- Walczę - odpowiedział.

W środę pożegnaliśmy "Dziubka" na gdyńskim cmentarzu, jutro piłkarze i kibice Arki pożegnają Go minutą ciszy przed meczem z Sandecją Nowy Sącz. Minuta ciszy za dziesiątki lat pracy dla tego klubu. Tylko tyle i aż tyle, bo przecież pozostanie to, czym się w historii Arki zapisał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki