Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Kwiatkowski, „odkrywca” butów z obozu Stutthof, apeluje o ochronę znalezisk

Jarosław zalesiński
„Stutthofska placówka jest bardzo przestarzała. Odnalezione buty to pretekst, by nadać muzeum nowoczesny charakter”
„Stutthofska placówka jest bardzo przestarzała. Odnalezione buty to pretekst, by nadać muzeum nowoczesny charakter” Tomasz Chudzyński
- Jeśli rzecznik wojewódzkiego konserwatora stwierdza, że te buty mają niską wartość, to jest to wypowiedź szokująca - mówi Grzegorz Kwiatkowski.

Buty zakopane w lesie obok Muzeum Stutthof odkrył Pan w czerwcu tego roku.

Razem z Rafałem Wojczalem. 12 czerwca kręciliśmy w tamtym miejscu dokumentalny film nie o samym obozie, tylko o panu Albinie Ossowskim, więźniu obozu Auschwitz-Birkenau. Brat pana Albina, Rajmund, został zamordowany w Stutthofie. I przy okazji kręcenia filmu, w lesie obok muzeum, odkryliśmy te buty.

Zszokowało was to odkrycie?

I tak, i nie. Ponad rok temu ukazała się w Polsce książka Otta Kulki, czeskiego historyka, który napisał, że chodził po sąsiadującym z muzeum lesie i widział tam kawałki skórzanych elementów. W muzeum pytał potem pracowników, skąd pochodzą buty wykorzystane w muzealnej ekspozycji. Pracownicy powiedzieli mu, że pochodzą z Auschwitz.

W Sztutowie odkryto buty więźniów niemieckich obozów [ZDJĘCIA, WIDEO]

Tę wiedzę mieli też okoliczni mieszkańcy.

Myślę, że tak. My po prostu natrafiliśmy na miejsce, gdzie tych zakopanych butów jest bardzo dużo. Natrafialiśmy na nie nawet kilkadziesiąt centymetrów w głąb ziemi.

Same podeszwy?

I podeszwy, i całe buty. Niektóre nawet zachowały kolor.

Dziecięce buty również?

Również. I buty kobiet. W 1945 roku wszystkie zewidencjonowała Armia Czerwona. To było pół miliona par, w dużej części buty europejskich Żydów, zamordowanych w obozach koncentracyjnych, głównie w Auschwitz-Birkenau. Buty przywożono do Stutthofu, gdzie je naprawiano.

Albo wykorzystywano skórę do szycia kabur pistoletów. Dlatego tyle jest samych podeszew.

Ale są także całe buty. W obozie w Stutthofie funkcjonowało centrum przerabiania butów pozostałych po ofiarach zagłady. Było tajemnicą poliszynela, iż walające się po lesie buty i resztki butów pochodziły głównie z Auschwitz. My, drążąc temat, dowiedzieliśmy się, że w latach 60., przy okazji prac związanych z budową nowego muzeum, dzieci ze szkoły podstawowej uczestniczyły w zakopywaniu hałd butów w lesie. Prawdopodobnie wykopano ogromny dół, do którego te buty wrzucono, a my natrafiliśmy na to miejsce.

Które jest poza terenem muzeum.

Dlatego w naszych rozmowach z dyrekcją muzeum apelujemy: należałoby się zająć całym terenem byłego obozu, trzeba go odzyskać na potrzeby muzeum. Przecież na terenie muzeum w Auschwitz-Birkenau jest również mnóstwo trawników, a nie wyłącznie baraki. Cały ten teren służy godności i pamięci, a nie między innymi gminie i oczyszczalni ścieków oraz nadleśnictwu, jak ma to miejsce na terenie dawnego obozu w Stutthofie.

Jeśli cały teren, to i każde znalezisko na tym terenie.

Też tak sądziliśmy. Tymczasem minęły cztery miesiące, zbliżała się zima, i nic się z butami nie działo. W końcu zgłosiliśmy się do mediów, choć traktowaliśmy to jako ostateczność, bo nie zależało nam na sensacji czy skandalu. I nagle cała urzędnicza machina ruszyła, aczkolwiek bardzo powoli, na przykład na waszych łamach rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków przekonywał, że te buty mają niewielką wartość historyczną.

Dlatego jakąś część można ewentualnie wykorzystać, a resztę najrozsądniej byłoby zakopać. Tak samo rozumowano, tworząc muzeum. Jakąś część butów wykorzystano jako element ekspozycji, a resztę zsypano do dołu w lesie.

Gdyby coś takiego powiedziała osoba prywatna, może bym to zrozumiał. Ale jeśli rzecznik wojewódzkiego konserwatora stwierdza, że te buty mają niską wartość, to jest to wypowiedź szokująca. But po zamordowanym dziecku czy nawet kawałek takiego buta ma wartość bezcenną. Zresztą nieważne - po dziecku, po kobiecie, po starcu czy po mężczyźnie w średnim wieku.

Nie do każdego dociera, że każdy z tych butów miał swojego konkretnego właściciela. Każdy.

Na ogół dociera, bo na ludziach zwiedzających muzeum w Stutthofie buty na ekspozycji robią największe wrażenie. Tak jak w muzeum w Auschwitz ekspozycja przedmiotów codziennego użytku. Ludzie widzą, że to przedmioty, które do kogoś należały. Ludzie są zszokowani, tylko chyba niektórzy urzędnicy nie są zszokowani, co właśnie mnie szokuje. Proszę sobie wyobrazić taką hipotetyczną sytuację. W Katyniu znaleziono tysiące par butów albo nawet tylko podeszew butów oficerów pomordowanych przez Rosjan. Znajduje to rosyjski konserwator zabytków i mówi: te buty mają niską wartość, to odpadki. Zdrowy rozsądek nakazuje, żeby zakopać je ponownie w ziemi. Gdyby coś takiego powiedział rosyjski konserwator, od razu w Polsce powstałaby ogromna burza. I słusznie.

Takiej samej wrażliwości powinniśmy oczekiwać od siebie w stosunku do znaleziska w Stutthofie?

Tak, domagałbym się, żeby znaleziska ze Stutthofu traktowane były tak samo, jak chcielibyśmy, żeby były traktowane ewentualne znaleziska w Katyniu. Poza tym mam nadzieję, że i muzeum Stutthof, i Ministerstwo Kultury wykorzystają potencjał tej sprawy. Uważam, że stutthofska placówka jest bardzo przestarzała. Odnalezione buty to, moim zdaniem, dobry pretekst do tego, by nadać muzeum w Stutthofie nowoczesny charakter, czyli nie taki, jaki ma ono teraz.

To, że zapowiedziano archeologiczne poszukiwania, to nie punkt dojścia w całej tej sprawie, tylko punkt wyjścia?

Uważam, że Muzeum Stutthof powinno być przemyślane na nowo i doinwestowane. Mam ogromną nadzieję, że buty zostaną wydobyte i zakonserwowane, teren będzie przeczesany, a muzeum odzyska od obecnych właścicieli cały teren dawnego obozu, w tym byłą obozową kuchnię, której stan jest fatalny i dach grozi zawalaniem, a teren jest niezabezpieczony. Razem z moim przyjacielem możemy obiecać, że o tym temacie nie zapomnimy i co kilka miesięcy będziemy się dowiadywali, co udało się zrobić i co jest jeszcze do zrobienia. Na zasadzie obywatelskiego obowiązku i poczucia empatii. Mój dziadek i jego siostra byli więźniami tego obozu. To dla mnie też motywacja, aby o tym temacie nie zapomnieć, ale działać, obserwować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki