Gdynia do przeglądu: "o nieoczekiwanych korzyściach zimy"

Zatem śnieg, lód, mróz. O tym, że chodniki w taką pogodę potrafią skutecznie zastąpić nieistniejące gdyńskie lodowisko, już pisałem, tym razem chciałbym skupić się na pozytywnych aspektach. Pierwszy to ten, na który zwracają uwagę mieszkańcy dzielnic, goszczących ostatnio obywatelską kandydatkę na prezydenta, Aleksandrę Kosiorek, już na wstępie mówiący jej: „Teraz to pani nawet nie zobaczy tych naszych dziur, bo wszystko śnieg zakrył…” Zatem, jak widać, zima maskuje braki i niedoskonałości nie tylko figury, ale także miejskiej infrastruktury.

Czasem maskuje nawet jej całość – poruszająca była opowieść mieszkańców Leszczynek, że na ich ulice zimą śmieciarka nie wjeżdża, bo nie daje rady – zatem kosze ze śmieciami należy gromadzić niżej. Podobno nawet raz jakiś pług próbował odśnieżyć, ale zniknął – nie ma jasności, czy przysypał go śnieg, czy wpadł w jedną z zamaskowanych dziur. W każdym razie – zima wymusza większą aktywność, a banalne wynoszenie śmieci staje się fascynującą przygodą…

Zima jednoczy też pasażerów miejskiej komunikacji. Gdy najpierw zlikwidowano dużą liczbę połączeń, a funkcjonowanie pozostałych ograniczono, okazało się, że w pojazdach jakoś nam dużo bliżej do siebie – już nikt nawet nie chroni swojej strefy intymnej. W zasadzie wszystko stało się jedną wielką strefą intymną, gdzie przytuleni do siebie pasażerowie, w cichym pomruku błogości, ogrzewają się od siebie nawzajem, czytają nawzajem korespondencje na smartfonach, a nawet odczuwają perystaltykę sąsiadów. Tak, to zbliża!

Mróz obniża temperaturę nie tylko powietrza, ale także emocji i sporów. Ludzie, w kufajach i wełnianych czapach, pozawijani w szale i z grubymi rękawicami na kończynach, nieco łagodnieją, koncentrując się na przetrwaniu. Zima to czas, gdy docenia się to najprostsze, oczekiwania wobec świata i otoczenia nieco się obniżają a ma to zalety. Podobno, gdy wiceprezydent Łucyk pojawił się na spotkaniu z mieszkańcami Obłuża, byli oni znacznie mniej rozwścieczeni niż zwykle i wygrażali mu mniej energicznie niż zazwyczaj. To miła odmiana, za którą nasz dzielny Wojciechowy adiutant powinien dziękować aurze i raczej się do niej nie przyzwyczajać.

Mamy zatem zimę, dookoła zaczyna być świątecznie, mamy rachityczny i kryzysowy Jarmark Świąteczny, co i tak warto docenić, bo w zeszłym roku nie było go w ogóle. Zima mości się coraz pewniej, coraz nam z nią naturalniej i bardziej swojsko – a pewnie, kiedy już oswoimy się z myślą, że będzie elementem świątecznego krajobrazu - niespodziewanie i dyskretnie zniknie. Zniknie, zabierze ze sobą śnieżną kołdrę, odsłoni ponownie mityczne dziury i wądoły, odnajdziemy zaginione pługi i dzielnych kierowców w nich.

Niektórzy boją się, że gdy zniknie pierwszy śnieg, znikną też i bałwany, ale są i złośliwcy, którzy mówią, że największe bałwany zostaną z nami co najmniej do wiosny, a istnieje obawa, że i dłużej. Ale po co te złośliwości? Trzymajmy się ciepło!

ZYGMUNT ZMUDA TRZEBIATOWSKI
*A ponadto uważam, że Polanka Redłowska nie powinna być sprzedana, Norman Davies powinien być Honorowym Obywatelem Gdyni, a zima podobno da się lubić, w co niedowierzam.

CZYTAJ TAKŻE: GDYNIA DO PRZEGLĄDU: Lokalny felieton w totalny poniedziałek

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!