To już prawdopodobnie koniec tanich barów mlecznych w Trójmieście. Gdańska Izba Skarbowa domaga się od większości z nich zwrotu dotacji z poprzednich lat, które sięgają co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych. Przedsiębiorcy nie ukrywają, że jeśli pieniądze faktycznie trzeba będzie oddać, to będą zmuszeni podnieść ceny w swoich barach, a co za tym idzie - skończy się era tanich posiłków dla uboższych przedstawicieli naszego społeczeństwa.
Czytaj także: Bary mleczne w Trójmieście. Diabeł tkwi w ziemniaku i pietruszce [KOMENTARZ]
Właściciele "mleczaków" zaznaczają, że stanie się tak z powodu nowej interpretacji przepisów dotyczących dotacji na ich działalność. Niemal wszyscy zrezygnowali już zresztą z tegorocznych dotacji. Tymczasem urzędnicy ripostują, że żadnych nowości interpretacyjnych w tym zakresie nie ma, a dotacje muszą być zwrócone, ponieważ przedsiębiorcy źle się z nich rozliczali.
O to, co konkretnie było nie tak, zapytaliśmy zarówno przedstawicieli Izby Skarbowej w Gdańsku, jak i przedstawicieli Ministerstwa Finansów. Otrzymaliśmy od nich wspólną odpowiedź. - W wyniku kontroli w niektórych przypadkach zostały stwierdzone nieprawidłowości, polegające między innymi na nierzetelnym prowadzeniu wymaganej ewidencji, stosowaniu zawyżonych marż czy dotowaniu surowców, które były wykorzystywane do sporządzenia niedotowanych potraw - odpowiedział nam Wydział Prasowy Ministerstwa Finansów.
Przedsiębiorcy odpowiadają tymczasem, że rozliczali się w ten sam sposób przez lata i dotychczas wszystko było w porządku. Dodają też, że przepisy dotyczące dotacji są niejasne, i podają na to przykłady. Jednym z nich jest pietruszka. Dotychczas rozliczano tylko jej korzeń, a teraz wymaga się także, by rozliczano jej zieloną część. Jeśli bar tego nie robił, a posypywał jakiekolwiek danie zieleniną - to musi zwrócić całą dotację przyznaną na pozostałe produkty wykorzystane w tym daniu. Kukurydza, która była uznawana za zboże i dotowana, już nim nie jest, więc bary muszą i za nią zwrócić pieniądze.
Już pod koniec ubiegłego roku w całym kraju zrobiło się głośno o sprawie baru Perełka w Gdańsku Brzeźnie. Jego właściciel musi bowiem zwrócić blisko 70 tys. zł, m.in. dlatego że sprzedawał pierogi ruskie ze skwarkami.
Blisko 40 tys. zł musi z kolei oddać bar Syrena w Gdańsku. - Toczy się jeszcze postępowanie, ale wszystko wskazuje na to, że trzeba będzie wziąć pożyczkę, by oddać te pieniądze. Te dotacje daliśmy przecież społeczeństwu w tanich posiłkach - zaznacza Kazimiera Sujewicz, właścicielka baru Syrena w Gdańsku.
Dr Kalina Kunowska, doradca podatkowy, zajmująca się tą sprawą, zaznacza z kolei, że dotacje są przyznawane po miesiącu, zawsze po kontroli urzędników, którzy oceniają m.in., czy poprzednie dotacje były dobrze wykorzystywane. Teraz inspektorzy sprawdzają ponownie rozliczenia, które wcześniej... sami akceptowali.
Na razie żaden z pytanych przez nas przedsiębiorców nie myśli o zamknięciu swojego baru. Wszyscy podkreślają jednak, że będą zmuszeni podnieść, bądź też już podnieśli, ceny, by móc się utrzymać na rynku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?