Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Alternativa 2014 w Gdańsku: Prześwietlanie codzienności w hali 90B [ZDJĘCIA]

Jarosław Zalesiński
Jeśli znudzi nam się zwiedzanie zabytkowego Gdańska, możemy się przejść na tereny postoczniowe, by obejrzeć Festiwal Alternativa.

Najdłużej stałem na tej wystawie przed pracą wideo Marii Laet, zatytułowaną "Notas sobre o limite do mar". Artystka długą, specjalnie zakrzywioną igłą, zakończoną nicią, wyszywała na morskim brzegu nikły ślad, jaki na piasku plaży pozostawia po sobie fala. Nie widzimy ani twarzy artystki, ani jej sylwetki, jakby nie miały tu one żadnego znaczenia. Znaczenie ma jedynie dziwna czynność haftowania piasku i utrwalania w ten sposób czegoś, co wydaje się pozbawione wartości, znaczenia. Może w takim razie ślad fali na piasku jednak ma jakąś wartość? Tylko jej na co dzień nie zauważamy? Może każdy element naszej codzienności oczekuje od nas tego rodzaju zauważenia i zrozumienia?

Dotkliwa codzienność
Festiwal Alternativa, zainicjowany w 2010 roku, którego wydarzenia rozgrywają się na terenach postoczniowych, przede wszystkim w hali 90B (która sama z siebie warta jest zwiedzania), wprowadzać miał do gdańskiego życia kulturalnego poszukującą współczesną sztukę. Poszukującą i zarazem zaangażowaną w społeczne otoczenie, zgodnie z charakterem twórczości plastycznej promowanej od lat przez gdańską kurator Anetę Szyłak, której Gdańsk zawdzięcza Alternativę. W pierwszym skojarzeniu temat tegorocznej Alternativy - codzienność, wydaje się od zwykłych zainteresowań Anety Szyłak mocno oddalony. Ale Alternativa 2014, od strony kuratorskiej przygotowana wspólnie przez Anetę Szyłak i Beatrice Josse, pokazuje, że nasza codzienność, ze wszystkimi jej zwyczajami i rytuałami, równie dobrze nadaje się do krytycznego prześwietlania i nicowania jak każda inna społeczna przestrzeń. Nad innymi zjawiskami społecznymi ma zaś tę przewagę, że dotyczy każdego. Któż z nas bowiem może o sobie powiedzieć, że nie doświadcza codzienności?

Jak potrafi być ona dotkliwa, pokazuje film "Jeanne Dielman, 23, quai du Commerce 1080 Bruxelles" belgijskiej artystki Chantal Akerman. Cóż takiego strasznego dzieje się w tym filmie? Otóż nie dzieje się absolutnie nic. Film odtwarza niemal w skali 1:1 trzy dni z życia ponadczterdziestoletniej kobiety. Mycie naczyń trwa więc w tym filmie tyle, ile trwa w rzeczywistości, około 10 minut, z rytuałem odkręcenia wody, sięgnięcia po butelkę płynu do naczyń, przecierania naczyń gąbką i odstawiania ich do suszarki. Zajęcia, które wypełniają sobą tak szczelnie naszą codzienność, że nie możemy wystawić ponad nie głowy, przedstawione jako film, pokazują swoją upiorność.

W tym zestawieniu można zrozumieć ekscentryczne działania Marthy Rosler w jej pracy wideo "Semiotyka kuchni". Rosler uzbraja się w tym filmie w dziesiątki kuchennych utensyliów, które prezentuje nam w alfabetycznej kolejności. Ale ten, zdawałoby się, znany, uporządkowany i oswojony świat kuchni zamienia się w absurd, bo żaden z przedmiotów nie służy temu, do czego służy na co dzień. Nóż np. wbijany jest w powietrze. Wygląda to na rozpaczliwą, ale i humorystyczną próbę wyrwania się z klatki, w jakiej zamykają nas codzienne czynności i utrwalone raz na zawsze ich sensy.

Nie zawsze jednak klatka życia więzi nas tak dotkliwie. Film "Młyniska" Alicji Karskiej i Aleksandry Went to bardzo ładna, pogodna i dowcipna praca, polegająca na prostym zestawieniu dwóch filmowych sekwencji: jedna pokazuje nam gdański Dwór Młyniska, a druga - jego najbliższe otoczenie, ogród, słupy linii wysokiego napięcia i malowniczo powyginane ciepłownicze rury. Pełno tu zaskoczeń i paradoksów, bo dom, symbol życia, wygląda na całkowicie opuszczony, a maszty i rury sprawiają wrażenie ożywionych. Dwa te porządki, natury i kultury, pomiędzy którymi żyjemy na co dzień, z trudem dopasowują się do siebie, ale w finale filmu tworzą harmonijną całość, wypełnioną śpiewem ptaków.

Nasza banalność
Prac zebranych na wystawie jest wiele, miejsca na opowiedzenie o nich - mało, więc już tylko o jednym jeszcze filmie, Józefa Robakowskiego. Nic szczególnego w tym filmie się nie dzieje. Robakowski przez wiele lat rejestrował kamerą ze swojego kuchennego okna zdarzenia rozgrywające się na pustym placu pod jego blokiem. Gdzieś tam przetacza się wielka historia, najpierw komuny, a potem demokratycznego przełomu, my jednak widzimy tylko sąsiadów idących po zakupy czy wyprowadzających psa. Na swój sposób staje się to frapujące... Ta nigdy niekończąca się historia codzienności kończy się jednak, gdy na parkingu wybudowano komfortowy hotel. To nasze czasy, o których już nie warto opowiadać.
Parę prac na tegorocznej Alternativie pozostawiło mnie całkowicie obojętnym, ale całość zrobiła wrażenie. W środku gorącego, banalnego lata można się raptem spotkać ze sztuką, która podnosi banalność do rangi sztuki.
Więcej na ten temat przeczytasz w ...., papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" z ....2014 r. albo kupując w środę

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki