Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eurowybory 2014 na Pomorzu. Rozpoczęły się nieoficjalne przymiarki. Na kogo postawią partie?

Ryszarda Wojciechowska
Archiwum
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w 2014 roku. Pozostał jeszcze rok, ale w polskich partiach czuje się już pospolite ruszenie. Wielu chce do... Brukseli. Rozpoczęły się więc nieoficjalne przymiarki do przyszłych list, ciche liczenie szans i mandatów, a także kuszenie politycznych celebrytów. Kogo na Pomorzu chciałyby partie wystawić?

Jeszcze jest cicho. Ale to cisza pozorna, bo w partyjnych kuluarach wyścig o miejsca na listach do Europarlamentu już trwa. Bruksela, jak wiadomo, kusi bardzo wysokimi dietami i ryczałtami. Nic więc dziwnego, że apetyt na mandat jest duży, a chętnych bardzo wielu. Nakręca się spirala spekulacji, kto ma szansę na powtórkę z rozrywki, a kto nowy pojawi się w tym wyborczym zaciągu. Na Pomorzu mamy już pierwsze, nieoficjalne przymiarki do list, liczenie szans i łowienie politycznych celebrytów.

Działacze Platformy Obywatelskiej, którzy w przyszłych wyborach liczą, mimo spadku w sondażach, nadal na dwa mandaty z okręgu, stawiają na razie na sprawdzonych w boju.

Rzezi nie przewidują

Pomorska Platforma wydaje się być skupiona na innych problemach. Oficjalnie o eurowybo-rach jeszcze nikt nie mówi. Agnieszka Pomaska, sekretarz pomorskiej PO, studzi temat, twierdząc, że mają inne sprawy na głowie niż dyskutowanie o listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego. Zapewnia, że obecni europosłowie Platformy są dobrzy i nadal powinni nimi być. Sama nie chciałaby kandydować.
- Mam nadzieję, że nikt mnie do tego nie zmusi - kończy ze śmiechem.

Jan Kozłowski, który obok Jarosława Wałęsy, jest jednym z dwóch europosłów w tej kadencji, nie stosuje politycznej kokieterii. Na pytanie, czy chce się ponownie ubiegać o mandat, odpowiada: Z mojej strony jest pełna gotowość. Na pytanie, czy znajdzie się na liście i na którym miejscu, pada dyplomatyczne, że wszystko jest w rękach partii. On sam jest zdania, że jedna kadencja w Brukseli to za mało. Niewiele da się zrobić i podaje przykłady eurodeputowanych z Niemiec czy Francji, którzy mają za sobą po kilka kadencji. Ale i tak, jak mówi, rekordzistką jest 84-letnia posłanka z Luksemburga, która mandat w imieniu swojego kraju sprawuje od 33 lat, nadal zresztą w świetnej formie.

Drugi eurodeputowany, Jarosław Wałęsa, do tej pory lubił startować w wyborach z dziesiątego miejsca. Na pytanie, czy ponownie zechce się ubiegać o mandat, wybierając dziesiątkę na liście, odpowiedział: - Będę się starał, ale z którego miejsca? - nie do mnie to pytanie.

Pomorska Platforma nadal liczy na dwa mandaty. Niektórym się marzy nawet trzeci. Ale prawicowa opozycja zaciera ręce i twierdzi, że w naszym okręgu, w przypadku PO, może dojść do wyborczej rzezi. Zamiast dwóch, ostać się może tylko jeden mandat - spekulują. W brukselskich kuluarach pojawiło się również jeszcze jedno nazwisko, które mogłoby otwierać pomorską listę - Krzysztofa Liska, też eurodeputowanego, ale z innego okręgu. Nie udało nam się jednak z nim skontaktować.
Kozłowski spekulacje o ewentualnej rzezi kwituje: Łatwo nie będzie, ale rzezi nie przewiduję. Sytuacja jest trudna i mamy tendencję spadkową. Liczę jednak na to, że po wyborach szefa partii sytuacja się odmieni.

Komu Bruksela nie uderzy

W pomorskim PiS słychać, że można mieć apetyt na Brukselę, ale tu liczyć się będzie lojalność. Bo prezes już raz się sparzył na pomorskich politykach: Kurskim i Cymańskim. PiS zdobyło jeden mandat, ale Cymański wyprowadził go do Solidarnej Polski. Dlatego tym razem na listach mają się znaleźć ci, których wierność dla Jarosława Kaczyńskiego hartowała się przez lata niczym stal. Prezes stawia na polityków dojrzałych. Bo młodym, jak mówi, pieniądze szybko uderzają do głowy. Dlatego na czele listy pomorskiej mają się znaleźć osoby o sprawdzonym morale i lojalności. Partyjni działacze PiS najczęściej wskazują dwa nazwiska, które mogą otwierać listę: Anny Fotygi i Hanny Foltyn- Kubickiej.
- Na obu paniach Jarosław Kaczyński polega jak na Zawiszy. Obie otarły się już o Brukselę w poprzedniej kadencji. Fotyga na krótko, bo po zdobyciu mandatu sprowadzono ją do Polski, żeby została ministrem. Jej miejsce zajęła wówczas Hanna Foltyn-Kubicka, która dziś, pytana o ewentualny start w przyszłych wyborach, odpowiada, że za wcześnie jeszcze, żeby o tym rozmawiać. Przy kolejnym pytaniu - czy odmówiłaby takiej propozycji, tłumaczy: Biłabym się z myślami, na ile dam sobie radę. Jestem jeszcze w nie najlepszej formie po wypadku, ale dopóki mi głowy nie urwało, to chciałabym coś dla Polski zrobić.

Trudno usłyszeć, co o tym myśli sama Anna Fotyga, ponieważ szczelnie odgradza się od dziennikarzy.
Na tej PiS-owskiej giełdzie nazwisk pojawiają się też inne: jak Andrzeja Jaworskiego czy Jolanty Szczypińskiej, która już kandydowała wcześniej do Parlamentu Europejskiego, bez efektu. Jaworski niezwykle ostro w ostatnich miesiącach pracuje na tytuł najbardziej rozpoznawalnego polityka pomorskiego Prawa i Sprawiedliwości. Walczy z ateizacją kraju i różnymi wystawami, protestuje, kontestuje, zwołuje konferencje, wszędzie go pełno. Widać go często przy prezesie. Nic dziwnego, że w takiej sytuacji pojawiły się głosy, że w ten sposób próbuje sobie wykopać ścieżkę do Brukseli. Tymczasem on sam mówi, że to Gdańsk jest dla niego ważniejszy. I chciałby przede wszystkim odsunąć od władzy prezydenta Pawła Adamowicza. Jeśli więc partia go pobłogosławi, to stanie do wyborów, ale prezydenckich. Nie uchyla się jednak od startu w innych wyborach.
- Wszystko zależy od prezesa - tłumaczy.

Niektórzy działacze Prawa i Sprawiedliwości nie bardzo dają wiary temu, że Jaworski tak łatwo odpuszcza Brukselę. - Politycy mają to do siebie, że co innego mówią, a co innego myślą. Jedno tylko jest pewne - apetyty PiS w okręgu wzrosły i mówi się teraz o dwóch mandatach. Pod warunkiem że będzie nam tak rosło jak do tej pory - podsumowuje jeden z lokalnych polityków tej partii.

Kto o czym ćwierka?

Sojusz Lewicy Demokratycznej bije się z myślami. W tej kadencji pomorski okręg nie ma mandatu. Joanna Senyszyn, związana z Trójmiastem, dostała się do Parlamentu Europejskiego z Krakowa. Czy zmieni teraz zdanie?
Zdania, podobnie jak okręgu, nie zmieni. - Można tylko raz wyemigrować lokalnie. I tego się trzymam - odpowiada.
W Sojuszu słychać głosy, że dla nich pomorski okręg jest trudny. Europosłanka Senyszyn zżyma się na to.
- Nie można powiedzieć, że jakiś okręg jest trudny albo "niebiorący". O kujawsko-pomorskim też się wcześniej tak mówiło. A w 2009 roku Janusz Zemke osiągnął tam wynik, który wprowadził go do Parlamentu Europejskiego. Sojusz więc intensywnie myśli o kandydacie na "jedynkę", który by pociągnął listę. Najczęściej pojawia się nazwisko profesora Longina Pastusiaka.
Na sugestię, że ptaszki ćwierkają o jego pomorskiej "jedynce", profesor odpowiada żartem: Ale ja nie ćwierkam. Jestem w tej sytuacji, że już nic nie muszę. Przyznaje, że jakaś zachęta z Pomorza w jego kierunku płynęła. Ale nic konkretnego.
A jak koledzy poproszą, żeby wsparł partię?
- Wtedy się zastanowię - odpowiada.

Nieco gorzko wspomina porażkę ubiegłych wyborów. Też startował z pomorskiego okręgu. Uzyskał nawet większą liczbę głosów niż Tadeusz Cymański. A jednak to polityk PiS wszedł. - Taka jest ta nasza ordynacja wyborcza. Anachroniczna, nie zawsze sprawiedliwa - mówi.
Wśród lokalnych działaczy Sojuszu krąży plotka, że z tego okręgu być może wystartuje sam Leszek Miller. Ale to zdaje się tylko pobożne życzenie na taką lokomotywę wyborczą. Bo Miller chce raczej do rządu niż do Brukseli.

Wszyscy z nazwiskami

Europa Plus ma najkrótszy żywot, ale już chyba najdłuższą listę spekulacji. Mówi się, że z naszego okręgu z pierwszego miejsca ma wystartować poseł Robert Biedroń. I że był to pomysł Aleksandra Kwaśniewskiego. Biedroń, pytany o to, odpowiada tylko: Uważam, że za wcześnie jeszcze rozmawiać o listach. Pracujemy nad programem, podpisujemy ostateczne porozumienia.

Z kręgów Europy Plus słychać też o innych znanych nazwiskach, którym się proponuje start w różnych okręgach wyborczych. Namawiany jest aktor Jacek Poniedziałek. Wielką ochotę na Brukselę ma Kamil Sipowicz, któremu kandydowanie zaproponował Ryszard Kalisz. Nieoficjalnie mówi się, że z Aleksandrem Kwaśniewskim o ewentualnym starcie do Brukseli rozmawiała Wanda Nowicka.

Dla Europy Plus te wybory to być albo nie być. Podobnie jak dla Solidarnej Polski.
Jacek Kurski tłumaczy, że u nich wystartują wszyscy ze znanymi nazwiskami: on, Ziobro, Cymański, Mularczyk, Kempa itd. W myśl zasady - wszystkie ręce na pokład. Nawet posłance Wróbel, która miała do niedawna rozdarte serce, zaproponowano jedynkę z Mazowsza. Kurski nie kryje, że dla nich kluczowe są duże okręgi. On emigrantem lokalnym stał się już w poprzednich wyborach, startując z Olsztyna. Teraz też ma dylemat, czy być wiernym Olsztynowi, czy jednak ruszyć na listę warszawską. Podobnie jest z Tadeuszem Cymańskim, który wraz ze swoją partią stoi przed dylematem, co wybrać - Śląsk czy jednak Pomorze? Sam Cymański jeszcze decyzji nie podjął.

Kurski pytany, na co liczy Solidarna Polska, odpowiada, że o próg wyborczy jako partia są spokojni. Teraz powalczą o nadprogowość.
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki