Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzielni ludzie, stare maszyny. Dramatyczne dzieje Janiny Polak i jej rodziny [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
Ciężarówka Ursus A i młodszy majster wojskowy Michał Jarmoc (z lewej) na lotnisku polowym. Prawdopodobnie przełom lat 20. i 30
Ciężarówka Ursus A i młodszy majster wojskowy Michał Jarmoc (z lewej) na lotnisku polowym. Prawdopodobnie przełom lat 20. i 30 Z Archiwum rodzinnego Janiny Polak
Dramatyczne dzieje Janiny Polak, która mieszka obecnie w Gdańsku z samochodami, samolotami i dwiema wojnami w tle.

Już nie jest nam obojętne skąd przychodzimy, kim byli i czym zajmowali się nasi przodkowie, gdzie niosły ich niegdyś dziejowe wichry. Dzięki internetowi można poznać receptę na sporządzenie drzewa genealogicznego, dzięki wyszukiwarkom i portalom społecznościowym dotrzeć do krewnych i powinowatych, o których często nic nie wiedzieliśmy.

Zaś za sprawą Wikipedii nietrudno osadzić rodzinne dzieje w kontekście historycznym. Pani Janina Polak, mieszkająca na gdańskim Chełmie pasjonuje się dziejami swojej rodziny. Na szczęście w domu przetrwały stare listy, dokumenty i albumy ze zdjęciami, co jest dobrym punktem wyjścia do poszukiwań. A ponieważ na fotografiach, które mi przysłała są stare samochody i samoloty, więc i mnie dane było poznać ciekawe dzieje kilku osób z jej rodziny.

Zagłosuj w naszym plebiscycie Polska 1989-2014. Plusy dodatnie i ujemne !

* * *

Rok 1917. Archaiczna ciężarówka na tzw. masywach, czyli oponach z litej gumy. Obok przedniego koła dwaj żołnierze w niemieckich mundurach. Ten w głębi to Andrzej Bruczyński, w przyszłości drugi mąż Antoniny z domu Wesołowskiej, cioci pani Janiny Polak - wtedy jako Wielkopolanin poddany cesarza Wilhelma II. Z życiorysu, który spisał prawie pół wieku temu, wynika, że w 1906 roku brał udział w sławnym strajku dzieci szkolnych we Wrześni, a w drugim roku wojny jako absolwent średniej szkoły technicznej został wcielony do lotnictwa.

Służył jako mechanik, jesienią 1918 roku odniósł ciężką ranę. Wyzdrowiał w sam czas, by wziąć w Berlinie udział w rewolucji, która zmiotła dynastię Hohenzollernów. Niebawem w tym samym lotniczym mundurze, ale już z orzełkiem na czapce Andrzej Bruczyński walczył przeciw Niemcom w powstaniu wielkopolskim. Gdy tylko się skończyło, wyjechał z grupą ochotników do Warszawy, bo odrodzona Rzeczpospolita potrzebowała dzielnych ludzi także na innych frontach. Został mechanikiem w XI Eskadrze Myśliwskiej, potem szefem mechaników w II Wielkopolskiej Eskadrze Myśliwskiej. Po zawarciu rozejmu znalazł się w Poznaniu w 3. pułku lotniczym.

Wybuch II wojny światowej zastał go na Okęciu w Warszawie, gdzie z ramienia wojska nadzorował produkcję Państwowych Zakładów Lotniczych. Znów został ranny, podczas ewakuacji wpadł w ręce Sowietów. Gdy tylko wypisano go ze szpitala, wrócił do Warszawy. Wkrótce tkwił po uszy w konspiracji. Jego dawni współpracownicy pracowali w przedsiębiorstwach pracujących dla Niemców i dostarczali informacji bardzo cennych dla AK-owskiego wywiadu. Największym wyczynem jego siatki było zdobycie supertajnej mapy lotnisk i lądowisk w Niemczech i krajach okupowanych.

Trafiła do Londynu. Jesienią 1942 roku Bruczyński wpadł w ręce Gestapo. Pawiak i okrutne tortury podczas przesłuchań, potem Oświęcim, Gross Rosen - aż do końca wojny. W Polsce Ludowej był elementem niepewnym. Trzymano go z dala od lotnictwa. Pracował w spółdzielczości.

Zaczęliśmy od zdjęcia z ciężarówką. Okazuje się ona godna uwagi, bo to zupełny unikat. Marka Mannesmann-MULAG AG istniała tylko czternaście lat, od roku 1913 do 1927, gdy została sprzedana także już zapomnianej firmie Büssing. W latach wojny produkowała w Akwizgranie dla Reichswehry 3,5-tonowe samochody z 42-konnymi silnikami. Istniała też wersja opancerzona. Na drugim zdjęciu, wykonanym prawdopodobnie w kwietniu 1920 roku, w drodze na front Andrzej Bruczyński (w rogatywce, piąty z prawej) stoi wśród żołnierzy należących do personelu naziemnego 18 Eskadry Wywiadowczej. Wskazuje na to widoczny na platformie kolejowej rozmontowany samolot Salmson IIA2.

Takie maszyny miały wtedy - jak wiem od znawcy spraw lotniczych z tamtych lat, pana Ryszarda Kołodziejskiego - tylko eskadry wywodzące się z "błękitnej armii" gen. Hallera. Samochodu na sąsiedniej platformie nie da się niestety zidentyfikować.

* * *

Na kolejnej fotografii auto osobowe, dwie ciężarówki i żołnierze w niemieckich mundurach. Mały kabriolet to Wanderer model 1913 zwany "Puppchen" czyli laleczka, samochodów ciężarowych nie zdołałem rozpoznać. Oficer stojący między Wandererem a ciężarówką to Mieczysław Światlak, pierwszy mąż Antoniny Wesołowskiej, człowiek wykształcony i pacyfista.

By zrzucić wstrętny mu mundur, chwycił się desperackiego sposobu praktykowanego przez niektórych żołnierzy: pił wywar z tytoniu. Poskutkowało - lekarze stwierdzili u niego poważne schorzenie serca i orzekli niezdolność do służby. Niestety, choroba była prawdziwa: Światlak, który pracował po wojnie jako kierownik szkoły w wielkopolskiej wsi Szeroki Kamień, nie dożył czterdziestki.

* * *

Dwaj podoficerowie, pospieszny posiłek, w głębi namiot, na tle płótna widać odciąg od masztu radiostacji. Fotografia to zapewne pamiątka z manewrów na przełomie lat 20. i 30. Stojący z prawej strony ciężarówki Michał Jarmoc, mąż Jadwigi Wesołowskiej, drugiej cioci pani Janiny Polak, miał w tym czasie stopień młodszego majstra wojskowego i należał do personelu naziemnego 111 eskadry myśliwskiej, stacjonującej na warszawskim lotnisku Okęcie. Samochód to 2,5-tonowy Ursus A, od 1928 roku produkowany dla wojska na licencji włoskiej firmy SPA w Zakładach Mechanicznych "Ursus" SA.

We wrześniu 1939 roku Jarmoc wraz ze swymi podwładnymi naprawiał i łatał postrzelane w walkach nad Warszawą myśliwce P-11, potem znalazł się wraz ze swą eskadrą w Rumunii, uciekł z obozu internowania, przez Liban i Egipt dotarł do Francji, gdzie notabene jego dowódcą został brat wuja mojej żony, kapitan pilot Bolesław Kuzian. Gdy w czerwcu 1940 roku Francja skapitulowała Jarmoc przedostał się do Oranu, stamtąd przez Casablankę i Gibraltar do Wielkiej Brytanii.

W swoich spisanych pod koniec życia wspomnieniach opowiada z satysfakcją epizod w bazie RAF-u w Blackpool, gdzie bezczynnie czekając na przydział, obserwował, jak mechanicy brytyjscy przez kilka dni biedzą się z uruchomieniem silnika w bombowcu Wellington. "Poprosiłem, aby dali mi próbować. Po niespełna dwóch godzinach silnik zapalił". Michał Jarmoc został potem szefem mechaników polskiego dywizjonu 316. Po wojnie wrócił do kraju, chciał pracować w PLL Lot. Dowiedział się, że nie ma dla niego etatu…

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki