Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa lata wojny, która miała trwać trzy dni. Ukraina się nie poddaje

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Wojna trwa, a przełomu i rysującej się perspektywy jej zakończenia nie widać. W ciągu dwóch lat przybyło za to ofiar i ruin na terenie zaatakowanej Ukrainy
Wojna trwa, a przełomu i rysującej się perspektywy jej zakończenia nie widać. W ciągu dwóch lat przybyło za to ofiar i ruin na terenie zaatakowanej Ukrainy pap/epa
Od uderzeń na Kijów, Charków, Melitopol, Chersoń, Mariupol i Czernichów, ale także od bitwy o lotnisko w Hostomelu rozpoczęła się największa i najbrutalniejsza wojna w Europie od 1945 r. Mijają właśnie dwa lata od momentu pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę i 10 lat od aneksji Krymu i uderzenia na Donbas.

Będzie mnóstwo ofiar. Rosjanie będą ciężką bronią pancerną wjeżdżać do miast - tak przewidywali dwa lata temu, kilka godzin po rosyjskim ataku na Ukrainę - prof. Piotr Mickiewicz, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego, oraz prof. Krzysztof Kubiak, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. W jakim punkcie jest po dwóch latach ten konflikt?

- W przeciągu dwóch lat wieszczono już co najmniej kilkanaście przełomów tej wojny, zatem pytanie o to, na jakim jest ona etapie, należy dziś do najtrudniejszych na świecie - mówi prof. Krzysztof Kubiak. - Widzimy, że Rosjanie usiłują odzyskać inicjatywę na szczeblu operacyjnym. Udało im się osiągnąć sukces taktyczny w Awdijewce. I bardzo zależy im na tym, żeby przekuć to w pewną okazję operacyjną. Nie liczą już chyba na osiągnięcie spektakularnego zwycięstwa wojskowego, a raczej na wyczerpanie ukraińskiej cierpliwości, na doprowadzenie do sytuacji, w której nastąpi kolaps, zapadnięcie się ukraińskich struktur władzy. Wydaje się, że gdyby Moskalom udało się przełamać front, wyprowadzić zdecydowane uderzenia w głąb ukraińskiego ugrupowania, to na pewno by to operacyjnie wykorzystali. Natomiast w tym momencie obraz jest taki, że Rosja toczy wyjątkowo krwawą wojnę na wyniszczenie.

Obraz tej wojny

Za słowami „krwawa wojna na wyniszczenie” kryją się statystyki zabitych i rannych żołnierzy. Liczba rosyjskich strat osobowych zbliża się do 400 tysięcy zabitych i rannych, ok. 3 tys. zniszczonych czołgów, ponad 300 samolotów, 10 tys. systemów artyleryjskich - lufowych i rakietowych. Do tego okręty - zatopione i ciężko uszkodzone. Straty ukraińskie są tajne, ale należy je uznać również za znaczne, zapewne sięgające 200 tys. żołnierzy zabitych i rannych, także znaczną liczbę sprzętu. Giną też ukraińscy cywile - dzieci, kobiety, całe rodziny - nawet kilkadziesiąt tysięcy - chociażby na skutek terrorystycznych ostrzałów rakietowych ukraińskich miast. Miasta, miasteczka na wschodzie Ukrainy, Siewierodonieck, Bachmut, Popasna, Awdijewka, Mariupol zostały obrócone przez Rosjan w gruzy. Do tego zbrodnie rosyjskie na jeńcach, wojskowych i cywilnych, których symbolem stały się Bucza czy Mariupol. Takie jest oblicze tego konfliktu.

- Ukraina, strona w tym konflikcie zaatakowana, jest słabsza pod względem całościowych potencjałów, w tym potencjału demograficznego. Ta wojna jest na takim poziomie - co paradoksalne - że o jej wyniku, w takim samym stopniu, jak technika wojskowa, decydują ludzie. Ukraina została wydrenowana ze swojego zasobu demograficznego. Ci najbardziej ideowi, najbardziej przekonani ludzie, obywatele w mundurach, po prostu zginęli lub zostali okaleczeni. Tych mniej przekonanych do konieczności wzięcia broni do ręki, to jest od 600 tys. do 800 tys. mężczyzn, prezydent Zełenski bezskutecznie skłania do powrotu do kraju i wzięcia udziału w obronie ojczyzny - podkreśla prof. Kubiak.

Etapy wojny

Po upadku bronionej od 2014 roku Awdijewki, wcześniej po nieudanej kontrofensywie ukraińskiej na Zaporożu, a przede wszystkim po wstrzymaniu amerykańskiej pomocy zbrojeniowej, pojawiają się nastroje alarmistyczne, u niektórych wręcz defetystyczne. Trzeba zaznaczyć, że wymieniony całkiem niedawno szef ukraińskiej armii, gen. Walerij Załużny (zastąpił go doświadczony gen. Ołeksandr Syrski) przewidywał scenariusz taki, w którym Stany Zjednoczone całkowicie wstrzymują dostawy wspierające Siły Zbrojne Ukrainy (co deklarują republikańscy senatorowie wspierający kandydującego na fotel prezydencki Donalda Trumpa). W swoim eseju, publikowanym w zachodnich mediach, wskazywał konieczność przejścia Ukrainy do głębszej defensywy, oszczędzania zasobów, w tym żołnierzy, amunicji artyleryjskiej, której szczególnie dziś walczącym z wojskiem rosyjskim Ukraińcom brakuje, ale też czołgów, paliwa etc. To swego rodzaju podwójna garda - znany ze sportów walki element defensywnej taktyki. W skrócie - chodzi o to, by samemu nabrać tchu, przeciwnikowi dać wytracić siły w ataku, a następnie celnie i mocno go trafić.
I dziś taką gardę ukraińską widać na wojennej mapie. Pytanie jest natomiast, co taka garda, na obecnym etapie konfliktu, może Ukraińcom dać… Jak może zadziałać w kolejnych miesiącach.

- Stajemy tu wobec pytania zasadniczego: co znaczy dla Ukrainy wygrana w tym konflikcie? Mało prawdopodobne jest, by oznaczało to przywrócenie granic z 2014 roku, a zwłaszcza odzyskanie Krymu. Niewykluczone, że w przypadku tej konkretnej wojny, a w zasadzie w przypadku tego etapu wojny, wygraną będzie zachowanie przez Ukrainę suwerenności, prawa do samostanowienia o sobie, uniknięcie władzy przyniesionej na obcych bagnetach. Nawet jeżeli trzeba byłoby zapłacić za to bardzo wysoką i bardzo gorzką cenę w postaci akceptacji strat terytorialnych. Nie jestem w stanie dzisiaj przewidzieć, jak skończy się wojna, bo nie mam wiedzy, by wyciągać kategoryczne wnioski, ale przecież wojna kiedyś się skończy. Niemniej jest to jakaś opcja, która może wyniknąć choćby z tej strategii ukraińskiej podwójnej gardy. Bardzo wiele zależy od tego, w jaki sposób Zachód wzmocni tę ukraińską gardę. Zauważmy bardzo wyraźny gest duński, pokazujący jak głęboko Awdijewka wstrząsnęła politykami Zachodu. Duńczycy zdecydowali o przekazaniu całego swojego zasobu artyleryjskiego, łącznie z zamówionymi we Francji haubicami Caesar. To może być dowód pośredni na to, że sytuacja jest bardzo poważna, ale ja daleki jestem od tego, by przesądzać już o losie ukraińskiej obrony. I najważniejsze niestety w tej układance - wiemy, że wynik wojny w dużej mierze zależał będzie od pomocy amerykańskiej, od pomocy zachodniej dla ukraińskiego wojska. Dziś duża część tego, co dzieje się na Ukrainie, zostało sprokurowane przez amerykańskich Republikanów, którzy połączyli kwestie uszczelnienia granicy z Meksykiem z pomocą dla sojuszników Stanów Zjednoczonych na świecie. To jest sytuacja wielce dla nas kształcąca, bo pokazuje, że w imię interesów wewnątrz amerykańskiej polityki, w sytuacji zakładnika postawiona została olbrzymia połać Europy - podkreśla Krzysztof Kubiak.

Duża polityka

W całej „wiązce scenariuszy” związanych z konfliktem na Ukrainie przejawia się ten o zagrożeniu, jakimi są imperialne plany Rosji w stosunku do Polski, krajów bałtyckich, Finlandii, Szwecji, Rumunii czy Czech. Wskazują na niego nie tylko analizy wywiadów estońskiego czy fińskiego, tradycyjnie doskonale zorientowanych w rosyjskich zamierzeniach i planach, ale też choćby słowa Władimira Putina, wypowiedziane w czasie „wywiadu” z Tuckerem Carlsonem. Putin, m.in. obok ahistorycznych, imperialnych tez mówił m.in., że „Polsce nic ze strony Rosji nie grozi”. Niemal wszyscy komentatorzy zgadzają się, że takie deklaracje należy odczytywać wprost przeciwnie. Zatem scenariusz, w którym Rosja zajmuje całą Ukrainę, rozszerzając swoją bezpośrednią granicę z państwami wschodniej flanki NATO, byłby dla nich śmiertelnie niebezpieczny. Taka optyka wskazuje, że heroiczna obrona Ukrainy jest również w interesie Polski.

- Nie ma wątpliwości, że z naszego punktu widzenia sytuacją idealną byłoby, gdybyśmy mieli za sąsiada stabilną, demokratyczną Ukrainę, dynamicznie podnoszącą się ze zniszczeń wojennych. To jest scenariusz idealny. Scenariusz realistyczny jest natomiast taki: Ukraina z traumą utraconych terenów, ale z drugiej strony niepodległa i zachowująca dynamikę odbudowy po wojnie. Jest jeszcze scenariusz dla nas skrajnie negatywny. To Ukraina, która obraca się w państwo upadłe. Albo, co jeszcze gorsze, to Ukraina pod okupacją rosyjską. Wtedy tracimy jakikolwiek element pasa buforowego dzielącego nas od Rosji. I dodatkowo Trump niszczący NATO, dezawuujący swoich sojuszników, wprowadzający do i tak już anarchistycznego systemu międzynarodowego dodatkowy i zupełnie zbędny element rozedrgania, sprowadzający się do tego, że amerykańscy sojusznicy nie mogą być pewni polityki swojego najważniejszego alianta.

Na polu bitwy

Przez kilka miesięcy, począwszy od 24 lutego 2022 r. w przekazie medialnym dominował stereotyp, że z rosyjskimi wojskami daje sobie świetnie radę lekka piechota. Prof. Krzysztof Kubiak prostował tę wizję wielokrotnie: - Cały ciężar walki biorą na siebie ukraińskie wojska zmechanizowane oraz artyleria - mówił m.in. dwa lata temu, w marcu. I od dwóch lat ten obraz się nie zmienił. Widać natomiast coraz cięższe opancerzenie żołnierzy piechoty, w postaci rozbudowanych osobistych zestawów ochronnych. Chronić mają coraz większą powierzchnię ciała żołnierza, choć kosztem jego mobilności. Natomiast odłamki pocisków artyleryjskich, rakiet, bomb powodują największy odsetek ran bojowych. I to tych najgroźniejszych. Do tego ogromny rozwój przechodzą środki bezzałogowe - drony, także jako improwizowane środki zwalczania przeciwnika - mówił politolog.
- Potwierdziła się zasada, że jednym z podstawowych instrumentów uzyskania powodzenia na polu walki jest informacja. Środki bezzałogowe pełnią rolę istotną zarówno jako środki rażenia, jak i jako środki pozyskiwania informacji. Nadal to jest jednak mnożnik zwiększający możliwości walczących stron, a nie zastępujący klasyczne uzbrojenie. Paradoksalnie wojna na Ukrainie ponownie przywróciła pierwotne miejsce broni pancernej - nie w formie wielkich zagonów pancernych znanych z Blitzkriegu czy operacji amerykańskich w Iraku. Czołg niejako wrócił do roli broni wsparcia piechoty, takiej, jaką pełnił w czasie I wojny światowej. Okazuje się też, że znów kluczowym zagadnieniem jest dowiezienie opancerzonym pojazdem piechurów na pole walki. Pod tym względem sztuka wojenna zatoczyła wielki krąg. Oczywiście mamy te wszystkie nowe elementy tzw. wielodomenowości, w postaci bezzałogowców, środków łączności itp. One wpływają na pole walki i w pewnej perspektywie te systemy niewątpliwie zmienią jego kształt. Ale w tej chwili w wojnie na Ukrainie jest raczej więcej z konfliktów minionych niż wojny przyszłości - podkreśla Krzysztof Kubiak.

Powyższą hipotezę dowodzi choćby zdegradowana, w porównaniu nawet do II wojny światowej, rola lotnictwa w konflikcie na Ukrainie. Po stronie ukraińskiej to konsekwencja ograniczenia zasobów lotniczych, zwłaszcza nowoczesnych. Natomiast silniejsze lotnictwo rosyjskie jest paraliżowane przez naziemną obronę przeciwlotniczą Ukrainy i niewątpliwe straty w sprzęcie i personelu, poniesione od początku konfliktu.

- To zupełnie odrębne zagadnienie, które powoduje, że z wojny ukraińskiej bardzo trudno jest wyciągnąć daleko idące wnioski. Lotnictwo jest tu wielką niewiadomą. Oczywiście brak takich wniosków nie zmienia faktu, że przewaga w powietrzu powoduje, że możemy narzucić przeciwnikowi swoją wolę. Rosjanie zastępują ten atut na polu walki olbrzymią przewagą w sile żywej i wojną na wyniszczenie. Zatem to, że lotnictwa w tej wojnie w znacznej mierze nie ma, faktycznie podkreśla znaczenie tego rodzaju sił zbrojnych - mówi prof. Kubiak.

Pozostaje jeszcze domena morska. Fascynujące jest to, że niedysponujący na tym etapie wojny okrętami Ukraińcy zdołali wypchnąć z zachodniej części Morza Czarnego rosyjską flotę. Mało tego, zadali jej, za pomocą rakiet wystrzeliwanych z lądu i dalekosiężnych dronów morskich, poważne straty, topiąc i niszcząc w porcie kilka-kilkanaście okrętów.

- Jest to wojna jeszcze bardziej specyficzna niż wojna w powietrzu - podkreśla Krzysztof Kubiak. - Ukraińcy zbudowali skuteczny system antydostępowy, chroniący swoje wybrzeże. Natomiast wydaje się, że nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa swojej komunikacji morskiej. Mogliby to robić tylko z pomocą okrętów, których nie mają. Mamy zatem klasycznego pata. Ukraińcy systemami rakietowymi z dronami są w stanie sparaliżować flotę rosyjską, w jej działaniach ukierunkowanych przeciwko wybrzeżu, ale jednocześnie nie są w stanie przenieść działań na wody dla Rosjan bezpieczne, gdzie ze względu na zasięg nie mogą oddziaływać uzbrojeniem rakietowym czy dronami. Taka to jest wojna. Przypomina trochę zmagania bardzo już wycieńczonych bokserów, z których każdy ma prawą rękę przywiązaną do pasa.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki