MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czas drukarzy?

Piotr Dominiak, ekonomista
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Bank Japonii podjął decyzję, która de facto oznacza dodruk pieniędzy. Tym samym dołączył do amerykańskiego Systemu Rezerwy Federalnej i Europejskiego Banku Centralnego, które czynią to i, jak się wydaje, zamierzają czynić w najbliższej przyszłości. Ben Bernanke, Mario Dragi i Masaaki Shirakawa w latach 80. i 90. XX wieku, ba - nawet jeszcze 10 lat temu, uznani byliby za ekonomicznych ignorantów, społecznych i politycznych szkodników czy wręcz - za idiotów.

Dziś ich działania spotykają się z krytyką części środowiska finansowego i wielu akademickich ekonomistów, ale też mają znaczącą grupę zwolenników. Cóż, zmieniły się czasy. Po raz kolejny okazało się, że nie ma uniwersalnej, jedynie słusznej polityki gospodarczej, skutecznej w każdej sytuacji.

Zalecenia "chłopców z Chicago", najbardziej wpływowej grupy ekonomistów w ostatnim ćwierćwieczu poprzedniego stulecia, nie okazały się odporne na zmieniającą się coraz szybciej i coraz bardziej skomplikowaną rzeczywistość. Nie ma prostych recept! Ani zalecana przez liberałów bierność państwa, ani bardzo daleko posunięty interwencjonizm państwowy, stosowane długookresowo i bez oglądania się na realia, nie są i zapewne nigdy nie będą skuteczne. Bo chyba i obecnie nikt nie ma złudzeń, że dodruk dolarów, euro i jenów zbawi gospodarkę światową. Politycy i ekonomiści na gwałt szukają jakichś kompromisów pomiędzy rynkiem a interwencją, które pobudzą gospodarkę i nie wepchną jej w szpony inflacji.

Życie potwierdza też, że stymulowanie wzrostu gospodarczego jest o wiele trudniejsze niż walka z inflacją polegająca na schładzaniu koniunktury. To ostatnie jest bolesne dla społeczeństwa, ale instrumenty polityki restrykcyjnej są relatywnie proste. Wzrost podatków, cięcia wydatków budżetowych, wysokie stopy procentowe - to powszechne zalecenia nie tylko teoretyków, ale i finansistów z takich instytucji jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy. Były sensowne, jak najbardziej na miejscu, gdy gospodarki walczyły ze wzrostem cen, a postęp techniczny, otwieranie się nowych rynków, liberalizacja handlu napędzały koniunkturę niejako "samoczynnie". Kiedy owe "automaty" osłabły lub wyczerpały swe możliwości i świat stanął w obliczu recesji, skuteczność takich recept wyparowała.

Bardzo niskie stopy procentowe nie zachęcają do inwestycji, gdy przedsiębiorcy i konsumenci są stale bombardowani komunikatami o zagrożeniach recesją. Trudno dziwić się także polskim firmom, że straszone na co dzień nadchodzącymi coraz gorszymi czasami powstrzymują się od inwestycji, a konsumenci nie zwiększają swych wydatków. Polityka fiskalna, polegająca na zaciskaniu pasa nie pomaga wówczas, bo podmioty same z siebie te pasy sobie zaciskają.

Z drugiej strony byłoby skrajną głupotą otwieranie szeroko kanałów pieniężnych i nawoływanie do odpuszczenia sobie polityki zrównoważonego budżetu. Jednak nie ulega wątpliwości, że pole manewru polityk gospodarczych większości krajów jest coraz węższe. Ów dodruk pieniędzy przez największe potęgi ekonomiczne jest zatem niezwykle ryzykownym, można nawet powiedzieć - dramatycznym krokiem. Ale w ciężkich czasach politycy, co nie dziwi, porzucają wszelkie ortodoksje. Nie tylko, aby utrzymać się przy władzy, ale także dlatego, że są świadomi, iż współczesne społeczeństwa nie są skłonne do poświęceń na rzecz przyszłości. Tym bardziej że dla wszystkich owa przyszłość rysuje się mocno enigmatycznie.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki