Po pierwsze, to nie jest żaden pozytywny sygnał świadczący, że w PiS rodzi się jakaś wewnętrzna dyskusja. Owszem, są tam odrębne grupy interesów, ale walka buldogów cały czas odbywała się pod dywanem. Głosy krytyczne, nie tylko w stosunku do Misiewicza, ale i jego protektora, pojawiły się w sprzyjających PiS mediach dopiero wtedy, gdy poszedł sygnał z Nowogrodzkiej, że już wolno.
Po drugie, sposób walki z kolesiostwem, a raczej jego pojedynczym, najbardziej spektakularnym przykładem, odbywa się metodami, które odsłaniają inną, kto wie, czy nie jeszcze większą patologię. Bowiem w rezultacie działań arbitralnie wybranej partyjnej komisji nominalna szefowa rządu oświadcza, że w administracji państwowej nie ma miejsca dla - niekaranego w końcu ani niepozbawionego praw obywatelskich - człowieka.
Inna rzecz, że nawet tej jednej sprawy nie wyjaśniono do końca, zadowalając się wystawieniem Misiewiczowi „wilczego biletu”. Trochę przypomina to historię od-wołania abp. Paetza. Watykan nigdy wprost nie potwierdził słuszności stawianych mu zarzutów, uznając, że dymisja metropolity zamyka sprawę. Jak widać, w pewnych aspektach do dziś, a przynajmniej do ostatniego Wielkiego Czwartku, jej nie zamknęła.
No i ostatnia, najciekawsza sprawa: co będzie, jak Antoni Macierewicz nie odpuści i pójdzie na zwarcie z Jarosławem Kaczyńskim. Słychać komentarze, że mielibyśmy w tej sytuacji do czynienia ze starciem polityka cynicznego i nieprzewidywalnego z - wprawdzie też cynicznym - ale przewidywalnym. Bzdura. Konia z rzędem temu, kto wie, co Jarosław Kaczyński zrobi, jak już będzie mógł w Polsce zrobić wszystko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?