Czarne jest czarne. Przedwyborcza bitwa nad bzdurą.

Wydawać by się mogło, że przed nami zupełnie wyjątkowa kampania w dziejach powszechnej elekcji prezydenckiej, bowiem po raz pierwszy od ćwierćwiecza nie bierze w niej udziału Janusz Korwin-Mikke. Okazuje się jednak, że wirus jego poglądów zakaża skuteczniej niż COVID-19 i sztandarowy pomysł Janusza polskiej polityki – zniesienie podatków, w mniej lub bardziej ograniczonej formie, lansowało pięciu z 11 uczestników środowej debaty w TVP. Jeden z nich posunął się nawet do tego, że obiecał, jako przyszły prezydent, ułaskawiać wszystkich, którzy nie będą płacić podatku dochodowego. To bardzo twórcze podejście do przynależnego głowie państwa prawa łaski. Należy teraz oczekiwać deklaracji kandydata lewicy w sprawie darowania kar wszystkim lekarzom dokonującym abrorcji. Kandydat prawicy, dla odmiany, mógłby uroczyście ślubować hurtową wyrozumiałość dla młodzieńców oczyszczających nasz kraj z „elementu niepolskiego”.
Druga bzdura, którą często powtarzano w studiu TVP, to konieczność odsunięcia polityków od uprawiania polityki. Sam wielokrotnie załamywałem ręce nad żenująco niskim poziomem większości przedstawicieli polskiej klasy politycznej. Tym większa potrzeba jej profesjonalizacji. Oddawanie władzy w ręce ludzi z zewnątrz z reguły kończy się katastrofą, nawet w dużo bardziej stabilnych demokracjach niż nasza. Spójrzmy choćby na USA pod rządami biznesmena-dyletanta.
I wreszcie najczęściej powtarzana głupota: o tym, że Polska tkwi w klinczu między PiS a PO i najwyższy czas z tym skończyć. Nieprawda, Polska stoi wobec perspektywy rychłego powrotu do ustroju de facto monopartyjnego, z aparatem zrośniętym ze strukturami państwa, i podległymi mu służbami oraz wymiarem sprawiedliwości. Platforma, jakkolwiek wiele można jej zarzucić, jest główną siłą, która może to powstrzymać. No chyba, że ktoś z Państwa zna jakąś trzecią drogę?