Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Córki skarżą Rosję

Dorota Abramowicz
Grzegorz Mehring
O rodzinach polskich oficerów zamordowanych w Katyniu, które wniosły sprawę przeciw Federacji Rosyjskiej do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu - pisze Dorota Abramowicz.

Tęsknoty i koszmarnych obrazów nie można przykryć kołdrą niepamięci. Kołdra jest za krótka, naciągniesz ją na jedną stronę, a z drugiej nagle wychyli się wspomnienie o uśmiechu taty albo opis mężczyzny w brązowym, skórzanym fartuchu nakładanym do mordowania ludzi.

Dlatego Celina i Witomiła piszą książki. Czytają stare dokumenty. Spotykają się z historykami, prawnikami i ekspertami. Studiują międzynarodowe przepisy prawne. I żądają, by międzynarodowy trybunał uznał, że to, co zrobiono ich ojcom przed 71 laty, zostało nazwane ludobójstwem.

Wczoraj przed godziną 9 rano Witomiła Wołk-Jezierska, córka por. art. Wincentego Wołka, weszła wraz z prawnikami do przypominającego wyglądem potężne, błyszczące elewatory, gmachu Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Sopot: Wakacje sprzed stu lat utrwalone

W gdańskim mieszkaniu na telefon od Witomiły czekała Celina Riedl, córka podkomisarza Adama Sowińskiego.

Wincenty Wołk, należący do Kadry Artylerii Wojska Polskiego II RP został zamordowany 30 kwietnia 1940 roku w Katyniu. Nigdy nie zobaczył córki.

Adam Sowiński zginął 13 kwietnia w więzieniu w Twerze, przewieziony tam z innymi jeńcami z obozu w Ostaszkowie. Celina miała wówczas 7 lat.

"Niżej podpisani robotnicy i chłopi..."

Zdjęcie z Krasnej Woli, jedno z nielicznych uratowanych z wojny.
Celina stoi obok taty. Tata ma na sobie mundur policjanta, patrzy spokojnie w obiektyw aparatu. Celina wyprostowana, dumna, szczęśliwa. Na zdjęciu widać też lalkę w ludowym stroju, noszonym przez kobiety z Polesia. Lalkę przywiózł wujek aż z Kowla.

Inne uratowane zdjęcie z 1938 roku - ciemnowłosa Maria Sowińska tuli się do męża.

- Rodzice bardzo się kochali - mówi Celina Riedl. - Poznali się w Warszawie na Zjeździe Młodych. Tata kończył szkołę policyjną, mama, po szkole sióstr urszulanek, pracowała na poczcie.
Maria była wojenną sierotą, wychowywaną przez babcię, Cecylię Grzywalską. Jej matka zginęła podczas bombardowania Warszawy. Ojciec, który wracał do kraju ze Stanów Zjednoczonych, na wieść o śmierci małżonki zmarł na zawał.

- Prababcia była dzielną kobietą, głęboko doświadczoną przez los - wspomina pani Celina. - W czasie wojny straciła męża, córkę i czterech synów. Został jej tylko jeden - kombatant wojny polsko-bolszewickiej, Stanisław Grzywalski. Wraz z nim zaopiekowała się mamą.

Po ślubie państwo Sowińscy wyjechali na Kresy, zabierając ze sobą babcię Cecylię. W Krasnej Woli na Polesiu Adam Sowiński dosłużył się w Policji Państwowej stopnia podkomisarza.
- Ojciec był bardzo zajętym człowiekiem - opowiada córka. - Jeździł na szkolenia, ciężko pracował.
Pamięta, że tata był z niej bardzo dumny. Kiedy na świat w 1938 r. przyszła jej młodsza siostra, Alicja, mama musiała zająć się niemowlęciem. Ojciec skoncentrował się na starszej córce. Często powtarzał, jak bardzo ją kocha...

Ojciec Witomiły nie miał takiej szansy. Witomiła urodziła się w Rumunii, gdzie internowano jej mamę z rodziną. O tym, że ma córkę, Wincenty Wołk dowiedział się już w obozie w Kozielsku.
Starsza o 7 lat Celina Sowińska miała iść 1 września do szkoły. Wtedy wszystko się skończyło. Tata poszedł na wojnę.

Potem weszli Sowieci. Do Marii Sowińskiej dotarła wiadomość, że mąż został wzięty do niewoli i przebywa w obozie w Ostaszkowie.

Pani Celina wyjmuje starą, poprzecieraną na zgięciach kartkę. 6 października 1939 r. mieszkańcy Krasnej Woli wystosowali w języku rosyjskim pismo do NKWD w obronie powszechnie szanowanego policjanta, podkomisarza Sowińskiego.

Miały być cztery krzyże zamiast trzech w pomniku poległych stoczniowców

"My, niżej podpisani robotnicy i chłopi z Krasnej Woli i przyległych okolic zaświadczamy, że były policjant podkom. Adam Sowiński przebywał w tej okolicy 10 lat i dobrze jest nam znany, szanowany, uczciwy...". Niżej - podpisy. Pisma w siedzibie NKWD nie przyjęto.

Ocalały jeszcze dwa listy z Ostaszkowa. Ostatni datowany na 26 listopada 1939 r. "Najukochańsza Marysieńko i cała moja droga mi Rodzino..." - zaczyna list Sowiński.
Czuję się, jakbym podsłuchiwała intymną rozmowę małżonków. Nie czytam dalej kartki zapisanej równym pismem.

Strój zasłużonego kata

Maria Sowińska została aresztowana 12 kwietnia 1940 r. Następnego dnia, po północy, do domu, w którym prababcia opiekowała się dwójką dzieci, weszli enkawudziści. Kazali przygotować się do "dalekiej podróży".

Prababci nie było na liście do wywózki, ale zdecydowała się wyruszyć w tułaczkę z wnuczką i jej córkami.

Tego samego dnia w więzieniu zarządu NKWD w Twerze, zwanym wówczas Kalininem, zabito Adama Sowińskiego.

Kilkadziesiąt lat później Celina, która po ukończeniu rusycystyki swobodnie mogła studiować rosyjskie archiwa i książki, poznała szczegóły tamtej zbrodni. Przeczytała zeznania generała Dymitra Tokariewa, złożone przed 20 laty przed rosyjskim prokuratorem Anatolijem Jabłokowem. Tokariew opowiadał o "zasłużonym kacie" Wasiliju Błochinie, który przybył wraz ze swoimi ludźmi z Moskwy.

Niektóre źródła podają, że Błochin pozbawił życia 50 tysięcy osób. Ubierał się w brązową cyklistówkę, długi brązowy skórzany fartuch i wysokie buty. W jednej celi w Twerze zabijał strzałem w tył głowy do 200 osób w ciągu jednej nocy.

- Odchorowałam tę lekturę - wzdycha pani Celina. - Nerwica. Spać nie mogłam...

Witomiła Wołk-Jezierska także zna zeznania składane przed byłym prokuratorem Jabłokowem.

- Należy mu się dziś ogromny szacunek za to, co w 1990 r. zrobił - przyznaje. - To on jako pierwszy prokurator Federacji Rosyjskiej uznał, że mamy do czynienia z ludobójstwem.
Witomiła twierdzi, że to, co pokazał Andrzej Wajda w filmie "Katyń" w miarę wiernie odzwierciedla kaźń polskich jeńców.

- Wiem jednak, że było tam jeszcze gorzej. Jeńcy próbowali do ostatniej chwili ratować życie... - głos córki artylerzysty zamiera. - Nie, nie mogę o tym mówić.

Z masy okrutnych informacji, nie wiadomo dlaczego, w podświadomości zostaje okruch historii jednego człowieka. To tak w "Mistrzu i Małgorzacie", gdzie bohaterka powieści Bułhakowa nie może zapomnieć o Fridzie, która chusteczką zadusiła swoje dziecko.

Celina Riedl zapamiętała historię młodego kierowcy, który chciał się wykazać przed przełożonymi. Na ochotnika woził ciała zamordowanych do Miednoje. Potem, w ramach akcji likwidowania świadków, i jego rozstrzelano. - To była mordercza machina - twierdzi córka policjanta.

Ostaszków? On nie wróci

Marię Sowińską z córeczkami i babcią wywieziono aż do Kazachstanu. To była zaplanowana polityka władz sowieckich - mężów rozstrzeliwano, żony i dzieci deportowano jak najdalej.

Wysadzono je na stepie 100 kilometrów od Pietropawłowska. Kazano kopać ziemianki.

Głodowały. Babcia zamarzła pierwszej zimy. Pochowano ją bez trumny...

Maria Sowińska zawsze powtarzała, że ona i jej małe córki ocalały cudem.
- Myślę, że to był szczęśliwy zbieg okoliczności - uśmiecha się pani Celina.

Cudem lub szczęśliwym trafem podczas epidemii tyfusu rosyjska lekarka z Pietropawłowska spytała o wiek dziewczynek. Okazało się, że są rówieśniczkami jej córek. Zabrała Marię i umierające dziewczynki do szpitala. Leżały tam kilka miesięcy. Przetrwały.
Mąż lekarki był ważnym wojskowym. Zdarzało się, że wieczorami obie kobiety - Polka i Rosjanka - rozmawiały w dyżurce.

- Gdzie twój mąż? - spytała Rosjanka.
- W Ostaszkowie - odpowiedziała Polka.
Lekarka chwilę milczała.

- On już chyba nie wróci - powiedziała wreszcie. Widząc jednak nadzieję w oczach Marii, poradziła jej napisanie listu do Moskwy.

Nikt na list nie odpowiedział.

Drugi cud wydarzył się, gdy Maria pieszo wracała sama ze szpitala 25 kilometrów przez zimowy step. Przysiadła na chwilę, by odpocząć. Wtedy otoczyło ją stado wilków. Przerażona kobieta straciła przytomność. Kiedy ocknęła się, zobaczyła otaczające ją ślady na śniegu. Wilki musiały ją obwąchać i... odejść.

- Potem rozmawiałam na ten temat z pewną lekarką - opowiada pani Celina. - Wytłumaczyła mi, że mama była przesiąknięta "szpitalnym" zapachem. I to ten zapach musiał odstraszyć wilki.
Do Kazachstanu nie dotarły wieści o odkryciu przez Niemców grobów katyńskich.
Wieści za to dotarły do Rumunii. Dziadek kilkuletniej Witomiły dowiedział się, że wśród zamordowanych jest jego zięć. Postanowił jednak nic o tym nie mówić najbliższej rodzinie.

Już tam byłaś

Pociąg dojechał do Wałcza. Po drodze wagony opuszczali kolejni zesłańcy, oczekiwani przez bliskich. Na Marię i jej córki nikt nie czekał.

- Mama była chora na gruźlicę, ja i Alinka miałyśmy malarię - wspomina pani Celina. - Trafiłyśmy do szpitala.

Przez pierwsze powojenne lata tliła się iskierka nadziei. Nazwiska Sowińskiego nie było na liście katyńskiej. Maria mówiła - może trafił do armii Berlinga lub Andersa? Może żyje na Zachodzie? Może ukrywa się przed nową władzą?

Maria zatrudniła się jako księgowa w państwowym gospodarstwie rolnym. Alinka poszła do szkoły. Celiną zaopiekowała się rodzina wujka z Zamościa.

- Namówili mnie na naukę w liceum pedagogicznym - opowiada pani Celina. - Ciocia powiedziała, że szybciej pójdę do pracy i pomogę mamie.

Wcześniej napisała życiorys. Tak, jak było: o tacie policjancie, Ostaszkowie, zsyłce... Wezwał ją dyrektor. Okazało się, że znał jej rodziców. Kazał podrzeć stary życiorys i napisać nowy - o ojcu, który "zaginął" i o "pobycie w czasie działań wojennych na terenie ZSRR". Ale i tak po maturze mogła wybrać tylko dwa kierunki studiów - marksizm-leninizm w Warszawie lub filologię rosyjską w Leningradzie. Pierwszy od razu odrzuciła, na wyjazd nie zgodziła się mama. - Już tam byłaś - powiedziała.

Skończyła zaocznie rusycystykę w Krakowie. Wyjechała do Wrocławia, założyła rodzinę, pracowała jako metodyk.

Maria zmarła pod koniec lat siedemdziesiątych. - Czuję, że wasz tata nie żyje - powiedziała przed śmiercią.

Jak rodzi się empatia

Potwierdzenie przyszło w 1990 r. Były to listy NKWD, przekazane Polakom na polecenie Borysa Jelcyna. Na liście 026/3 z 13 kwietnia 1940 r. pod numerem 53 widnieje nazwisko Adama Sowińskiego.

Celina nie mogła schować tej kartki do szuflady. Nie mogła zapomnieć.
Pamięci zamazać nie może również Witomiła.

Córki artylerzysty i policjanta piszą książki. Pierwsza wydała m.in. "Kulisy zbrodni katyńskiej". Cecylia Riedl zebrała wspomnienia zesłańców. Dwutomowa praca "Przez Sybir na ziemię gdańską" pod jej redakcją ukazała się w 2006 r. staraniem gdańskiego oddziału Związku Sybiraków.
Wcześniej poznała Natalię Lebiediewą, rosyjską specjalistkę od historii II wojny światowej, członka Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych.

- Natasza przyjechała na sesję naukową do Gdańska w 1995 r. i przez tydzień mieszkała w naszym mieszkaniu - opowiada pani Celina. - Dużo rozmawiałyśmy o wzajemnych relacjach. Dalej utrzymujemy ze sobą kontakt.

Po wydaniu "Przez Sybir na ziemię gdańską" wysłała książkę Lebiediewej i Aleksandrowi Lipatowowi z katedry filologii polskiej uniwersytetu w Moskwie.

- Książka pomaga mi w pracy - dziękował Lipatow. - Na podstawie waszych wspomnień uczę moich studentów empatii i rozumienia innych narodów.

Zrozumienie jest potrzebne. Pewien rosyjski malarz, przyjeżdżający regularnie do Gdańska, ostatnio spytał Celinę, czy do końca jest pewna, że jej ojca zabili Rosjanie, a nie Niemcy?

- Nie wiem, czy go przekonałam - zastanawia się pani Celina. - Aby nie było takich pytań, trzeba sprawę raz do końca załatwić. Między innymi dlatego dołączyłam do skargi wniesionej przed trybunał w Strasburgu.

Ojcomiła Wołk, wdowa po Wincentym, ma dziś 94 lata.

- Chcę, by za życia mamy Federacja Rosyjska dokonała formalnej rehabilitacji ojca - mówi Witomiła Wołk-Jezierska. - Żeby jasno powiedziano, że doszło do zbrodni ludobójstwa na niewinnych, bezbronnych jeńcach.

Sędziowie w Strasburgu wysłuchali wczoraj skargi córek na państwo rosyjskie. Wyrok zostanie ogłoszony najwcześniej w styczniu przyszłego roku.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki