Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cierpienie jest tajemnicą. Śmierć niczego nie kończy, ale wszystko zmienia

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Powiedz mi, ciociu, jak to jest jak się umiera? To pytanie często zadają nieuleczalnie chorzy mali pacjenci swoim opiekunom z hospicjum dla dzieci.

Nauczyła nas kochać bezgranicznie

Pomimo że Zuzia była z nami bardzo krótko, dała nam morze miłości. Pojawiła się na krótką chwilę, a wywróciła nasze życie do góry nogami. Nauczyła nas kochać mocniej, bezgranicznie. Zostawiła niezwykle głęboką lekcję życia, przewartościowała priorytety i nauczyła cieszyć się każdą sekundą – twierdzą jej rodzice Marta i Piotr. Historię Zuzi znaleźć można w internetowej stronie Holistycznego Centrum Wsparcia po Stracie „eMOCja”.

"Kochani,
Nasze dwa Słońca miały świecić. Mieliśmy się kochać, śmiać, płakać, bawić, przeżywać przygody, poznawać świat. Być po prostu najszczęśliwszą rodziną na świecie. Stało się inaczej …
Już w ciąży lekarze zdiagnozowali u Zuzi złożoną wrodzoną wadę serca. Liczyliśmy na to, ba, głęboko wierzyliśmy w to, że operacja pozwoli Zuzi żyć.
Niestety los nie był dla nas tak łaskawy.
Nasza historia jest krótka, ale przepełniona całym wachlarzem emocji od szczęścia do rozpaczy, a to wszystko wydarzyło się zaledwie w kilka godzin.
19.08.2018 r. o godz. 7.47 przyszła na świat śliczna dziewczynka – Zuzia. Ważyła 3600 g. i mierzyła 54 cm. Miała śliczne oczy, ciemne włosy, delikatne paluszki…
Serduszko naszej kochanej córeczki przestało bić o godz. 10.25… Przyszło nam się zmierzyć z najtrudniejszą rzeczą w życiu… ze śmiercią upragnionego, wyczekiwanego, kochanego Dziecka. Zuzia odeszła, a wraz z Nią umarła część nas, a serca pękły. Pomimo że Zuzia była z nami bardzo krótko, dała nam morze miłości. Pojawiła się na krótką chwilę, a wywróciła nasze życie do góry nogami. Nauczyła nas kochać mocniej, bezgranicznie. Zostawiła niezwykle głęboką lekcję życia, przewartościowała priorytety i nauczyła cieszyć się każdą sekundą. Dzisiaj mija rok od narodzin i śmierci Zuzi. Jesteśmy gotowi przedstawić Wam naszego Aniołka. Nie możecie złożyć Zuzi życzeń, dać kwiatka czy zabawki, ale zamiast tego możecie wesprzeć organizację bliską naszemu sercu – Hospicjum Pomorze Dzieciom, której wspaniałe Anioły pomogły i dalej pomagają nam przejść tą trudną drogą”.

- eMOCję tworzą ludzie od lat związani z ideą hospicyjną, wolontariatem, a także cała rzesza „Aniołów” (bo tak nazywamy sponsorów, darczyńców, dzięki którym udaje się pomagać w najtrudniejszych i najpiękniejszych chwilach na granicy życia i śmierci) – twierdzi Elwira Liegman. - Zespół eMOCji pojawia się w momencie, gdy dowiadujesz się, że współczesna medycyna nie zna ratunku i ktoś kogo kochasz, umrze, zginął w wypadku, odszedł nagle, niespodziewanie, kiedy tracisz dziecko w ciąży, kilkuletnie, nastoletnie, albo to właśnie tobie pozostaje niewiele czasu. Pojawia się w momencie, gdy wali się wszystko, a świat rozkłada ręce z informacją: „nie da się zrobić niczego więcej”.

„Zespół agentów do zadań specjalnych” ekipa eMOCji, zespół medyczny Hospicjum Pomorze Dzieciom i Hospicjum Tulipani, a także psychologowie terapeuci, kapelan, wolontariusze, którzy wchodzą przez bardzo wąskie drzwi na granicy życia i przemijania, by potwierdzić, że życie nie kończy się w momencie postawienia ostatniej diagnozy i jest jeszcze wachlarz możliwości, by ulżyć w cierpieniu fizycznym, psychicznym i duchowym. By nie bolało, by zmniejszać uporczywe objawy choroby, podnieść jakość życia w każdym dniu. W końcu, by wspierać psychologicznie i socjalnie całe rodziny w czasie choroby, ale i w podróży przez żałobę. 

Czy jest życie po życiu?

Katolikom, którzy wierzą, że życie nie kończy się wraz ze śmiercią, powinno być łatwiej ją zaakceptować. Ale bez względu na to w co wierzą, ludzie wątpią. Co nas czeka po śmierci? Czy jest raj czy go nie ma? Czy jest piekło i czyściec?

- Na pewno nie znajdziemy dowodu na istnienie życia po życiu - twierdzi ks Wiktor Szponar, wikariusz w parafii im Brata Alberta na gdańskim Przymorzu. - I chyba dobrze, bo gdyby naukowcy czy teolodzy udowodnili, że istnieje życie po śmierci, to byłby to koniec wiary w życie wieczne i koniec wiary w Boga. Byłaby to już nie wiara a wiedza.

Człowiek, jako z natury istota wątpiąca, chciałby jednak zajrzeć i sprawdzić, co też jest tak naprawdę po tej drugiej stronie. Kilka tysięcy ludzi na całym świecie twierdzi, że tę granicę życia i śmierci, przekroczyło i zdobyło tzw. Bliskie Doświadczenie Śmierci Klinicznej, near death expierience, w skrócie NDE. Co więcej, przyznaje się do tego od 4,2 do 5 proc. społeczeństwa.  Ks. Wiktor Szponar przeprowadził teologiczne śledztwo, które opisał w swojej książce pod tyt. Życie po śmierci.

- Warto tu od razu zaznaczyć, że Bliskie Doświadczenie Śmierci nie jest śmiercią ani według współczesnej wiedzy medycznej, ani teologicznej – zastrzega ks. Wiktor Szponar. Śmierć kliniczna jest stanem w wielu przypadkach odwracalnym, natomiast człowieka, który umarł naprawdę, nie da się wskrzesić. Śmierć jest procesem, który trwa i składa się z etapów. Dochodzi do niej kiedy nieodwracalnie umiera mózg. Śmierć kliniczna jest tylko z jednym jej etapów, to stan, w którym przestaje bić serce, człowiek przestaje oddychać, ustaje krążenie krwi. Od stanu śmierci biologicznej różni się jednak nieprzerwanym występowaniem aktywności mózgu, co można łatwo potwierdzić za pomocą np. elekroencefalografii.

Teologia jest tu w zgodzie z medycyną. Dopiero gdy mózg człowieka umiera, dusza oddziela się od ciała. Wielu ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną twierdzi, że widzieli, co jest po tej drugiej stronie. - Co ciekawe, ich relacje NDE z zaświatów są bardzo podobne, i to niezależnie od tego, czy ktoś jest chrześcijaninem, hinduistą, buddystą, muzułmaninem czy ateistą. Nie ma też znaczenia z jakiego kontynentu oni pochodzą, jakiej są narodowości ani jakie mają poglądy polityczne. Znamienne jest również to, że te relacje są spójne z chrześcijańską wizją życia po śmierci. Osoby NDE opowiadały, że patrzyły z góry na swoje ciało, które było reanimowane. słyszały i widziały, co robi medyczny personel. Potem widziały słynny ciemny tunel i na jego końcu światło. Spotykały Jezusa lub "świetlistą postać". Twierdzą, że doznali tam totalnej miłości, szczęścia i akceptacji. Po powrocie z tych podróży weryfikowali swoje wizje z tym, co działo się w realu, np. na sali operacyjnej, i okazywały się one zgodne.

Czy to możliwe, aby kilka tysięcy przebadanych ludzi, w różnym wieku, na przestrzeni kilkudziesięciu lat, z pięciu kontynentów, o różnych wierzeniach i światopoglądach, miało tę samą halucynację albo było ze sobą w spisku? – pyta ks. Wiktor Szponar.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki