Scenariusz taki łatwo można było przewidzieć, pod warunkiem że rozumie się sposób prowadzenia biznesu przez Chińczyków. Kilka dni temu uczestniczyłem w obronie pracy licencjackiej jednej z chińskich studentek na Wydziale Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej. Napisała ciekawą pracę o różnicy pomiędzy cechami przedsiębiorców w swoim kraju a przedsiębiorcami "z Zachodu". O różnicach w wyrażaniu poglądów, przekazywaniu informacji, generalnie - w komunikowaniu się. Nic szczególnie oryginalnego, bo poważnych analiz tego typu jest w literaturze światowej mnóstwo. Ale to była taka pigułka, którą powinien poznać każdy, kto chce nawiązać jakiekolwiek kontakty z Chińczykami.
Im więcej czytam i dowiaduję się o polsko-chińskich stosunkach gospodarczych, tym bardziej nabieram przekonania, że po naszej stronie i w przypadku autostrady, i chyba też huty, z Chińczykami układali się ludzie przyzwyczajeni do zupełnie innych obyczajów biznesowych. Nie mam wielkich doświadczeń w kontaktach z tamtym rynkiem. Byłem zaledwie kilka razy, odbyłem kilkanaście rozmów "handlowych". I szybko zrozumiałem, że wszystkie obietnice i zapewnienia trzeba dzielić przez dziesięć albo i przez dwadzieścia. Gdybym na ich podstawie budował jakieś plany biznesowe (a początkowo uległem takiej ułudzie), to raz dwa obudziłbym się z ręką w nocniku. Tyle że mój nocnik byłby jednak znacznie mniejszy niż nocnik autostradowy, jaki mamy po zerwaniu kontraktu z COVEC.
Słyszałem już takie głosy, że dlaczego my mamy się dostosowywać do chińskich metod prowadzenia interesów i sposobów negocjacji, a nie oni do naszych. Przecież to oni chcą działać na naszym terenie. Prawda. Tyle tylko że to nie my jesteśmy drugą na świecie ekonomiczną potęgą. To nam zależy na przyciąganiu obcego kapitału i na korzystnych cenowo transakcjach. Nie musimy, rzecz jasna, kłaniać się Chińczykom w pas, nie musimy dostosowywać się do ich warunków. Ale powiedzmy sobie szczerze, oni nie muszą u nas działać i inwestować. Ich obecna pozycja pozwala na swobodny wybór miejsc na świecie. Polska jest atrakcyjnym rynkiem, ale tylko jednym z wielu. Jesteśmy skazani na kontakty z tą wielką gospodarką. Co by się działo na naszym, ale nie tylko na naszym rynku, gdyby zamknąć go przed chińskimi towarami? Albo wielu rzeczy by zabrakło, albo byłyby one znacznie droższe. A może i jedno, i drugie. Właśnie - mamy bardzo duży deficyt (jak wszyscy) w handlu z Chinami. Trzeba go próbować zmniejszać, a to bez wchodzenia naszych firm na tamten bardzo trudny rynek nie będzie możliwe. Warunkiem wejścia jest z kolei rozumienie tamtego świata.
Nie twierdzę, że nie należało teraz zrywać kontraktu z COVEC. Być może nie mieliśmy innego wyjścia. Na pewno jednak nie należało takiego kontraktu podpisywać. Na pewno inaczej trzeba było go negocjować. A jeśli się podpisało, to trzeba było starannie monitorować jego przebieg. Przypadek Huty Stalowa Wola pokaże, czy Chińczycy poczuli się dotknięci i czy będą próbowali jakoś się na nas odgryźć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?