Bartłomiej Goszczyński: Na zawodach zrobili sobie śmigusa dyngusa

Od kiedy jest Pan strażakiem ochotnikiem?Od 2002 roku.

Dlaczego zdecydował się Pan nim zostać?Chciałem pomagać innym ludziom. Ponadto mój teść i brat mojej żony byli strażakami, więc pomyślałem sobie, dlaczego ja również miałbym nie spróbować. Byłem ciekawy, jak to jest. I tak wstąpiłem w szeregi OSP.

I nie zamierza Pan rezygnować.Nie, będę strażakiem do póki siły mi na to pozwolą. Poza tym dziś jestem członkiem zarządu OSP Lipnica, więc czuję się także zobowiązany i odpowiedzialny za OSP.

A z czego jest Pan najbardziej dumny w byciu strażakiem?Chyba z tego, że moi synowie są ze mnie dumni. Z dużym zainteresowaniem dopytują się o akcje, w których brałem udział. Mam nadzieję, że pójdą w moje ślady i również zostaną ochotnikami.

Jaka jest najtrudniejsza akcja, w której Pan uczestniczył?Najtrudniejsze są wypadki, w których są ofiary śmiertelne. To są trudne momenty, bo za każdym razem myślimy sobie, że może mogliśmy coś zrobić, aby pomóc tym osobom.

Ale na pewno zdarzają się również zabawne historie.Zabawnie jest zawsze podczas przygotować do zawodów strażackich. Np. była kiedyś taka sytuacja, że podczas ćwiczeń pogoda zrobiła nam psikusa i przyszła burza. Padało tak mocno, że zbiornik, z którego czerpaliśmy wodę rozerwał się, a nasza motopompa stała do połowy w wodzie. Stwierdziliśmy, że nie pozostaje nam nic innego, jak zakończyć zawody. Wtedy też rozpoczęła się prawdziwa zabawa. Tym razem w śmigusa dyngusa!

Dlaczego warto na Pana głosować?Myślę, że skoro zostałem nominowany do plebiscytu, to ktoś zauważył, że moja praca jest dobra i pożyteczna.

Zagłosuj na Bartłomieja Goszczyńskiego! Wyślij na nr 72355 SMS o treści: och.4 (2,46 zł z VAT)