Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Raduński przez kilka miesięcy żył z piętnem przestępcy, choć był niewinny

Łukasz Kłos
Andrzej Raduński jest rozgoryczony postępowaniem organów ścigania
Andrzej Raduński jest rozgoryczony postępowaniem organów ścigania Przemek Świderski
Tę sprawę można by uznać za komedię pomyłek, gdyby nie to, że dla jej głównego bohatera nie jest za grosz śmieszna. Nieprzespane noce, zdenerwowanie rodziny i wątpliwej jakości rozgłos zyskał Andrzej Raduński, wieloletni dziennikarz TVP, tylko dlatego że sprawcy postanowili wykorzystać jego imię i nazwisko do swoich przestępczych celów.

Posługując się pieczątką z jego danymi wystawiali fałszywe zaświadczenia o zarobkach, wyłudzając na ich podstawie telefony od dużej sieci komórkowej.

- W to całe zamieszanie wpędziło mnie jeszcze chyba to, że Andrzejów Raduńskich jest niewielu, a jeden znany z telewizji. Może dlatego pierwsze podejrzenie padło na mnie? - zastanawia się dziś Raduński. - Bez względu, czy to przypadek, czy celowe działanie, to namieszało mi nieźle w życiu. Bo jak ma czuć się człowiek, który nigdy nie był skazany za żadne wykroczenie, a dowiaduje się, że ma być rzekomo hersztem bandy oszustów?

Dla Raduńskiego cała sprawa zaczęła się latem ubiegłego roku. O tym, że szukają go organy ścigania dowiedział się, siedząc na schodach swojego domu w Mirotkach k. Skórcza.

- Zadzwoniła moja żona. Zdenerwowana, bo sąsiedzi mówili, że szuka mnie policja - wspomina Andrzej Raduński. - Z początku myślałem, że to nic poważnego. Wcześniej, jak Jackowi Kurskiemu skradziono samochód, to też do mnie dzwonili, pytając, czy czegoś nie wiadomo mi o tym.

Przeczytaj także: Pomorze: Rozprawy sądowe będą wkrótce nagrywane

Luźna atmosfera prysła, gdy kolejnym razem policjanci dodzwonili się bezpośrednio do niego.=

- Dowiedziałem się, że jestem zamieszany w jakąś wielką aferę. Zażądano, bym stawił się na przesłuchanie - relacjonuje dziennikarz.

I tak Raduński zrobił. Stawił się w komisariacie, gdzie został przesłuchany. Tam dowiedział się o oszustach, fałszywych dokumentach i o pieczątce z jego nazwiskiem.

- Zeznawałem zgodnie z prawdą. Że nie znam ludzi, nie znam sprawy. Że nigdy nawet pieczątki nie miałem, bo nie była mi potrzebna - mówi Raduński. - Kazali mi jeszcze zostawić próbki pisma.

Na tym przesłuchanie zakończono. Zeznania były przekonujące. Raduński nie usłyszał zarzutów (wtedy ani nigdy później). Z czystym sumieniem opuścił budynek policji. Twierdzi jednak, że po jego wizycie na komisariacie w Skórczu zaczęto plotkować.

- To małe środowisko, w którym jestem dobrze znany. Wystarczy magia słowa "afera" i rozpoznawalne nazwisko... Myślałem, że sprawa jest zamknięta - mówi Raduński.

Ze zdziwieniem więc odebrał wezwanie na rozprawę sądową 2 kwietnia. Przesłuchanie wyznaczono w Sądzie Rejonowym Gdańsk - Północ. - Znowu przyszło mi się stawić w sprawie, w którą zostałem wplątany przez czysty przypadek. W dodatku do przesłuchania nie doszło - opowiada.

Sprawdź także: Pomorze: Samorządowcy walczą o sądy rejonowe

Zamiast przesłuchania Raduński otrzymał wezwanie na kolejny termin rozprawy, ustalony na wczoraj - piątek, 11 maja.- Przyszedłem, powtórzyłem, co powiedziałem wcześniej, choć trudno mi było powstrzymać się od kąśliwych uwag odnośnie działań organów ścigania - mówi Raduński. - Ile razy trzeba powtarzać, że jest się niewinnym?

Prokurator Marzanna Majstrowicz, szefowa Prokuratury Rejonowej w Gdańsku Wrzeszczu, podkreśla, że na etapie postępowania sądowego to sędzia decyduje, kto będzie przesłuchiwany.

- Widocznie uznał, że zaszła taka potrzeba - tłumaczy. Natomiast sędzia Tomasz Adamski, rzecznik gdańskiego sądu, tłumaczy, że zasadą postępowania karnego jest "bezpośredniość". - Sędzia ocenia te dowody, w tym zeznania, które zostały ujawnione podczas rozprawy. Nie zawsze wystarczy odczytanie wcześniej złożonych zeznań. Tylko w szczególnych przypadkach odstępuje się od tej zasady, a stosowne postanowienie wydaje sąd.

Andrzej Raduński jest rozgoryczony postępowaniem organów ścigania. - Dla obserwatora z zewnątrz moje nerwy mogą wydawać się przesadzone. Tyle że jak już człowiek znajdzie się w takiej sytuacji, to trudno opanować emocje - mówi.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki