Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowcy w Szczyrku. Mirosław Kowalik: W pięć dni Krakowa nie zbudujemy [ROZMOWA]

Krzysztof Michalski
Krzysztof Michalski
Fot. Karolina Misztal
Żużlowcy Wybrzeża Gdańsk udali się w poniedziałek na zgrupowanie do Szczyrku. O obozie i nie tylko rozmawiamy z trenerem Mirosławem Kowalikiem.

Jakbyśmy ten okres przygotowawczy podzielili na etapy, to na którym etapie znajdujecie się w tej chwili?
To jest koniec drugiego etapu, czyli tak naprawdę końcówka całego okresu przygotowawczego. Taki był mój plan, to taka moja stara szkoła. Jedziemy na obóz tuż przed sezonem, bo wcześniej nie chcieliśmy burzyć sobie struktury przygotowań. Ten obóz będzie zwieńczeniem i tak naprawdę będzie miał charakter bardziej integracyjny. Nie będzie jakichś ciężkich treningów, będziemy grać w unihokeja, ping-ponga, jeździć na nartach. Zrobimy oczywiście testy podsumowujące cały okres przygotowań. Z tego co wiem, wszyscy idą w dobrą stronę. Dostajemy na bieżąco wyniki od zawodników, wszystko wygląda dobrze i wierzę, że tak będzie nadal.

System kontrolowania zawodników rozsianych niemal po całym świecie za pomocą smartfonów i maili zdał test?
Tak, bardzo sprawnie to wyglądało. Jedynym nieco odstającym od tego planu był Troy Batchelor, który przebywał w Australii. Jednak z tego co wiem on też ciężko trenował, bo wie, że ma coś do udowodnienia. Jak jest naprawdę to zobaczymy na obozie. Zdaję sobie sprawę, że może nieco odstawać, bo nie trenował tak ciężko.

Może Pan kogoś wyróżnić?
Nie chodzi o to, żeby kogoś wyróżniać. To jest sport drużynowy i nie na tym rzecz polega, żebym kogoś stawiał w innym świetle. Naprawdę uważam, że wszyscy pracują bardzo solidnie i uczciwie. Jak do tej pory nie mieliśmy do nikogo żadnych uwag #i to jest dla mnie najważniejsze.

Ale ja o parę nazwisk się spytam. Po pierwsze, Linus Sundstroem. Mówi się, że po rozczarowującym zeszłym sezonie jest wyjątkowo zmobilizowany, kupił nowy sprzęt i zrzucił trochę zbędnych kilogramów. Jego postawa rzeczywiście jest tak budująca?
Tak, jest bardzo budująca. Jesteśmy w stałym kontakcie, przesyła nam swoje wyniki. Tak samo ma się sprawa z Renatem Gafurowem, który jest bardzo zmobilizowany przed nowym sezonem. Właściwie to wszyscy wyglądają na wyjątkowo zmotywowanych. Nie wiem z czego to wynika. Może chodzi o to, że mamy dwóch zawodników więcej i będzie zażarta walka o skład. Ja nie mam jeszcze z góry gotowej koncepcji. Rozmawiałem z zawodnikami i zapewniłem ich, że nikt nie będzie miał zapewnionej stałej liczby spotkań. Chcę wszystkim rozdzielić po równo. Nie wiem czy tak się da, ale spróbujemy. Wszyscy są przekonani, że Hubert Łęgowik będzie pełnił rolę rezerwowego, ale ja nie chcę go w takiej roli stawiać. To jest młody, perspektywiczny zawodnik i chciałbym mu dać okazję, żeby się pokazał. A jeśli nie będzie od początku dobrze się spisywał, to zastąpimy go kimś innym. Mam szerokie pole manewru i myślę, że sobie z tym poradzę.

Kolejne nazwisko może być nieco zaskakujące, bo chciałbym spytać o Aureliusza Bielińskiego, u którego też widać ponoć spory postęp.
Bardzo solidnie trenuje. Dużo rozmawialiśmy z jego ojcem, poukładaliśmy sobie plan na ten sezon. Ja nie znam Aureliusza jako zawodnika, nigdy nie widziałem go na torze, więc ciężko mi o nim dużo powiedzieć. Niezależnie od umiejętności, jeżeli zawodnik dobrze się przygotuje, to wejście w sezon wygląda zupełnie inaczej. Już nieraz widziałem zawodników, którzy byli skreślani, a potem nagle eksplodowali formą. Aureliusz musi bardzo mocno trenować i to robi.

Jest jeszcze szansa na pozyskanie jakiegoś juniora?
Mamy Marcina Turowskiego, który jest w pewnym sensie moim wychowankiem z Torunia sprzed trzech lat. To był bardzo duży talent z rodziny żużlowej. Był młodym, wszechstronnym zawodnikiem i mam nadzieję, że uda mu się wrócić do punktu wyjścia i potwierdzić te walory, które pamiętam. Widzę po nim, że mu się chce, bardzo dobrze się rozumiemy i wierzę, że coś dobrego z tego wyjdzie. Nie ma już co myśleć o innym juniorze. W całej Polsce nie ma wielkiego pola do popisu. To jest taka moja mała uwaga odnośnie szkolenia. Tak naprawdę w Polsce nie ma szkolenia zawodników, ale to jest temat na inną, dłuższą rozmowę.
Troy Batchelor, jak Pan mówił, jest na nieco innym etapie. Miał też okazję już jeździć w tym roku w mistrzostwach Australii.

Wie Pan, jak w tej chwili wygląda jego forma?
Za dużo nie wiemy. Ostatnio widzieliśmy się w listopadzie, gdy robiliśmy pierwsze testy. Potem byliśmy już tylko w kontakcie mailowym i telefonicznym. To, że już jeździł na motocyklu, o niczym nie świadczy. Moim zdaniem ta forma na motocyklu może tylko spadać. Jeżeli nie trenował i nic nie robił, to zaraz to wszystko wyjdzie. Ja wiem jednak, że on ma dużo do udowodnienia, chce pokazać wszystkim dookoła i sobie samemu, że jest dobrym, klasowym zawodnikiem. Jestem w stałym kontakcie z jego mechanikami z Leszna i wiem, że ma perfekcyjnie przygotowany sprzęt. Pamiętajmy, że Australijczycy to trochę inny świat, są dość specyficzni (śmiech). Jestem jednak przekonany, że Batchelor to poważny zawodnik, poważnie podchodzący do swoich obowiązków.

Przejdźmy do tematu obozu. Dlaczego akurat Szczyrk?
Przez wiele lat jeździłem tam z Toruniem. Są tam bardzo dobre warunki narciarskie, moim zdaniem najlepsze w Polsce. Mają bardzo dobry ośrodek, który jest przeze mnie sprawdzony. Jeździłem tam i jako zawodnik, i jako trener. Mają to, czego potrzebujemy, czyli salę treningową, basen, siłownię, stół bilardowy i ping-pongowy... No a do tego dobre jedzenie (śmiech).

Miejsce na treningi też się znajdzie?
Oczywiście, będziemy trenować codziennie, nie będą to jednak treningi typowo wysiłkowe, po których zawodnicy będą ledwo żyć. Chodzi o to, żeby podtrzymać formę, dotlenić się. W pięć dni nie zbudujemy Krakowa czy czegokolwiek innego (śmiech).

Harmonogram będzie napięty, czy będzie sporo wolnego czasu?
Harmonogram będzie starannie zaplanowany. Rano jemy śniadanie, potem idziemy na narty, późnym popołudniem jemy obiadokolację, wieczorem gramy w unihokeja, ping-ponga, idziemy na siłownię czy na basen. Dzień nie jest na tyle długi, żeby mieć jeszcze czas na wiele więcej. Wieczorem możemy sobie jeszcze posiedzieć i nawet piwo wypić.

Jak wyglądają plany po powrocie z obozu?
Do czasu pierwszego sparingu będziemy mieli jeszcze chwilę wolną. Mniej więcej tydzień po powrocie do Gdańska chcemy wyjechać na tor i odbyć kilka treningów na gdańskim owalu. Oczywiście będzie to uwarunkowane pogodą. Jak tylko aura nam pozwoli, to koło 10-15 marca będziemy chcieli wejść na tor. Jeśli u nas warunki nie będą dogodne, to poprosimy o pomoc zaprzyjaźnione kluby i porozumiemy się z nimi co do pierwszych treningów.

Sześć sparingów, które macie zaplanowane, to optymalna liczba?
To jest dosyć dużo. Wiem z doświadczenia, że wystarczą trzy-cztery. Musimy jednak wziąć pod uwagę pogodę. Nie wiemy, czy uda się rozegrać wszystkie sparingi. Jeśli się uda, to będziemy puszczać juniorów i w dowolny sposób gospodarować składem. Nic na siłę.

W sparingach nie patrzy Pan zatem na wynik?
Wyniki kompletnie mnie nie interesują. Wystarczy, że zawodnik przejedzie mi na pełnym gazie dwa okrążenia i już wiem, jaka jest jego dyspozycja. To, czy ktoś zdobędzie pięć więcej lub mniej punktów to nie ma większego znaczenia. Weryfikacja będzie na pierwszym meczu ligowym.

Na jakiej podstawie będzie Pan ustalał skład na początku sezonu? Sparingi będą decydujące?
Oczywiście, że mecze towarzyskie będą miały dużo „do powiedzenia”. Dochodzą do tego różnego rodzaju zawody, które odbędą się przed ligową inauguracją. Na dziś nie powiem, jaki będzie skład. Chcą wszyscy, a pojedzie tylko pięciu seniorów.

Dreszczyk emocji już jest?
Będzie na dwie minuty przed pierwszym biegiem.

TRZY WRZUTY. Lechia i Arka w dobrej formie

dziennikbaltycki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki