Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabraknie pielęgniarek

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Fot. G. Mehring
Co roku kilka razy więcej sióstr odchodzi na emeryturę niż rozpoczyna pracę. O tym, co to oznacza rozmawiamy z Danutą Adamczyk-Wiśniewską, przewodniczącą Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku

Od kwietnia obowiązuje rozporządzenie minister zdrowia zezwalające położnym na odbieranie porodów również w warunkach domowych. Czy dzwonią do was kobiety ciężarne, które chcą urodzić w domu i szukają położnych gotowych taki poród przyjąć?

Do tej pory był tylko jeden taki telefon. Dzwoniła pani z Gdyni, a ponieważ była dopiero na początku ciąży, pytała raczej o rzeczy bardziej ogólne niż o nazwisko konkretnej położnej.

I co usłyszała?

Że taki standard się pojawił, że oczywiście położne mogą odbierać porody w domu, że z tego, co wiemy, na terenie Gdyni jest jedna taka położna, i że ta pani powinna się z nią skontaktować. Jako izba nie mamy z nią kontaktu, położna prowadzi indywidualną praktykę, której nie musi nam zgłaszać.

Wśród 1365 położnych na Pomorzu tylko jedna gotowa jest przyjmować porody domowe? To rozporządzenie to spełnienie ich marzeń?

Tak naprawdę to powrót do przeszłości. Żyją jeszcze położne, które kilkadziesiąt lat temu prowadziły samodzielnie izby porodowe. Wzywały lekarzy tylko wtedy, gdy pojawiały się jakieś komplikacje. Wracamy do tego, co było kiedyś 15-30-50 lat temu.

Czytaj więcej: Szpitale czekają na szczegóły o Euro 2012

Czy postęp w medycynie uprawnia, by cofać się tyle lat wstecz?

Natura tak cudownie stworzyła kobietę i dała jej towarzyszkę przy narodzinach dziecka, jaką jest położna, że warto do tego wrócić.

Położne nie będą się bały odpowiedzialności?

Te, które dziś pracują na traktach porodowych, mogą początkowo mieć obawy, bo własnych doświadczeń w tym względzie nie mają. To będzie raczej pewien proces. Z dnia na dzień nie pojawi się armia położnych gotowych zamienić salę porodową w szpitalu na pokój w mieszkaniu ciężarnej.

Wymagania w stosunku do położnych, podobnie jak pielęgniarek, rosną?

Rosną niezmiernie. Starsze koleżanki, które kończyły zlikwidowane już studium zawodowe czy liceum pielęgniarskie, były bardzo dobrze przygotowane do zawodu, a mimo to większość z nich uzupełnia wiedzę i kwalifikacje, bo sposób kształcenia pielęgniarek zmienił się na całym świecie, sięgnął poziomu uniwersyteckiego i my musimy się do tego dostosować. Młode adeptki zawodu kończą uczelnie wyższe.

Ale studia na kierunku pielęgniarskim nie cieszą się dużą popularnością...

To prawda, coraz mniej młodych ludzi garnie się do tego zawodu. W ubiegłym roku wyjątkowym zainteresowaniem cieszył się kierunek położnictwa, na jedno miejsce było aż trzech kandydatów. Co prawda, liczba miejsc też była ograniczona, ale cieszyłyśmy się, że jest tak duże zainteresowanie. Zwykle na kierunku położnictwa studiuje 12-15 osób, z czego kilka osób zmienia kierunek na magisterski, rezygnuje lub wyjeżdża za granicę.

Kształcimy pielęgniarki na eksport?

Po części tak. Nie jest to już taki exodus, jak jeszcze kilka lat temu, ale pielęgniarki wciąż wyjeżdżają. Są poszukiwane i chętnie przyjmowane do pracy za granicą

Czytaj także: Kontrakt na SOR dla szpitala na Zaspie?

To kto będzie się opiekował polskimi pacjentami?

Obawiam się, że władze służby zdrowia nie do końca zdają sobie sprawę z narastającego zagrożenia. Co roku kilkakrotnie więcej pielęgniarek odchodzi na emeryturę niż rozpoczyna pracę.

Jak to jest uzupełniane?

W bardzo dziwny sposób, który tuszuje prawdę o stanie zatrudnienia pielęgniarek. Większość z nich jest w wieku powyżej czterdziestu lat. Za kilka, kilkanaście lat zaczną masowo odchodzić na emeryturę, wówczas powstanie przepaść, której nie da się uzupełnić. Dzisiaj bardzo wiele pielęgniarek pracuje w kilku placówkach. Kiedy więc pytamy o statystykę zatrudnienia pielęgniarek w konkretnym szpitalu, otrzymujemy odpowiedź, że wszystko jest w porządku, pielęgniarek nie brakuje. Gdy jednak przeglądamy listy z nazwiskami osób zatrudnionych w kilku placówkach, okazuje się, że nazwiska się powtarzają, bo te same pielęgniarki pracują w kilku miejscach.

Kończą dyżur w jednej placówce i pędzą na kolejny do następnej?

Tak się, niestety, zdarza i to często.

Dzięki temu jednak pielęgniarki więcej zarabiają?

Ale odbywa się to kosztem ich zdrowia i życia rodzinnego.

Kilka miesięcy temu związki zawodowe okupowały salę sejmową w proteście przeciw zatrudnianiu pielęgniarek w szpitalach na kontraktach.

To był taki krzyk protestu, by nie przesadzić z tą liczbą godzin pracy. Związki zawodowe chciały ostrzec, że to może być niebezpieczne i dla pacjentów, i dla samych pielęgniarek. Natomiast wiadomo, że każda pielęgniarka jest dorosła, ma prawo wykonywania zawodu, sama odpowiada przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej i nikt za nią nie powinien decydować.

Nie uważa więc Pani, że w nowej ustawie o działalności leczniczej powinien się znaleźć zapis nakazujący zatrudnianie pielęgniarek w szpitalach na umowach cywilno-prawnych, czyli etatach?

Nie mogę tak uważać, bo byłoby to sprzeczne w wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego.

A prywatnie, co Pani uważa?

Wolałabym, by było tak jak w innych krajach Unii Europejskiej, gdzie pielęgniarki zatrudniane są nie na kontraktach, a na umowach o pracę, ale nie muszą dorabiać, bo otrzymują godne wynagrodzenie. Jak choćby w Holandii. Tam pielęgniarskie związki zawarły porozumienie z ministrem zdrowia, ustalone są widełki, ile pielęgniarka czy położna może zarabiać w zależności od kwalifikacji, stażu pracy, stanowiska itp. Siatka płac dostępna jest w internecie, co pewien czas jest nowelizowana w porozumieniu z zawodową korporacją. Oczywiście, tam są inne uwarunkowania gospodarcze i polityczne, ale uważam, że do takiego modelu powinniśmy dążyć.

Ale polskie pielęgniarki zarabiają teraz lepiej?

Płace są ogromnie zróżnicowane w zależności od tego, czy pielęgniarka pracuje na etacie, czy na kontrakcie i w jakiej placówce jest zatrudniona. Nie ma jednolitej siatki płac. A pielęgniarki generalnie są przepracowane. Zatrudniając się na kontrakcie, ryzykują choćby tym, że w przypadku choroby zawodowej nie będzie ich chronić kodeks pracy. Specjalizacji pielęgniarskich jest niemal tyle samo, co lekarskich. Nie ma przeszkód, by je zdobywać, bo Ministerstwo Zdrowia refunduje ten rodzaj nauki. To na pewno sukces naszego samorządu.

Szpitale oszczędzają, pielęgniarek jest o wiele mniej niż być powinno w stosunku do liczby leczonych pacjentów. Zabiegałyście o wprowadzenie norm zatrudnienia. Czym się to skończyło?

Naszym marzeniem jest, by przestrzegane były choć minimalne normy zatrudnienia, które obowiązują od 2000 roku. W tej chwili trwają prace nad nowelizacją tamtego rozporządzenia. Trudno jednak wprowadzić normy w życie, bo skąd wziąć tyle pielęgniarek. Na szczęście Narodowy Fundusz Zdrowia stawia już pewne wymagania co do liczby pielęgniarek na oddziałach intensywnej terapii dla noworodków, pacjentów dorosłych, na anestezjologii, czyli w najbardziej newralgicznych miejscach.

Kandydatów do zawodu jest niewielu. A może pomysł, by kształcić ich tylko na wyższych uczelniach, nie był najlepszy?

Był słuszny, najlepszy jaki może być.

Czy pacjenci skarżą się na pielęgniarki do izby?

Od czasu powołania rzecznika praw pacjenta ich liczba wzrosła. Pacjenci skarżą się, że pielęgniarki nie mają czasu, by z nimi porozmawiać, że są zagonione. A to przecież nie ich wina, że jest ich w szpitalach za mało.

fot. grzegorz mehring

Pielęgniarki na kontraktach zarabiają więcej, ale płacą za to zdrowiem i życiem rodzinnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki