Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyprawa na Ukrainę. Dolina, gdzie narcyzów strzegą barierki i strażnicy z megafonami

Irena Łaszyn
Irena Łaszyn
To kwiaty wysokogórskie, ale bielą się w dolinie. Prawdziwa zagadka, skąd się tu wzięły. Zajmują ponad 257 hektarów, kwitną przez dwa tygodnie i trzeba się spieszyć, żeby je zobaczyć. Podobne okazy występują tylko w Alpach. W poszukiwaniu narcyzów na ukraińskie Zakarpacie, wybrała się Irena Łaszyn

Tylko baba mogła to wymyślić. Tak mówi facet i puka się w głowę. - Naprawdę chcesz się tłuc dwa dni w jedną stronę, żeby zobaczyć łąkę z kwiatami?! - nie dowierza. - Nasze narcyzy są gorsze?!

Dolina Narcyzów

- Tamte są wąskolistne i rosną dziko - próbuję tłumaczyć. - Dolina Narcyzów to Rezerwat Biosfery UNESCO, ponad 500 gatunków rzadkich roślin. Niektóre główki narcyzów mają dziesięć centymetrów średnicy! Podobne okazy występują tylko w Alpach, bo to kwiaty wysokogórskie. Prawdziwa zagadka, skąd się wzięły na 200 m n.p.m. Pewnie się zsunęły wraz z płatem ziemi podczas różnych geologicznych kataklizmów…

Zaczęło się od kartki, którą przysłała Orysia, przyjaciółka spod Lwowa. Ukwiecone białe pole, na tle ciemnych gór, z napisem "Zakarpacie". Aha, więc ta dolina leży gdzieś na Ukrainie, na styku Rumunii, Węgier, Słowacji. Trzeba jechać!

Kartka stanęła na kuchennym stole, jako element wizualizacji. Minęło pięć lat. Niestety, narcyzy kwitną tylko przez dwa majowe tygodnie, raz wcześniej, raz później, w zależności od pogody. Trochę trudno na to kwitnienie trafić, gdy się mieszka w Gdańsku.

Najpierw trzeba bowiem dotrzeć do Przemyśla, przez Medykę dostać się do Lwowa, załapać się na pociąg do Mukaczewa, dojechać do Chustu, znaleźć marszrutkę do Kireszi. Gdy pociągi i autobusy nie podpasują, nie wystarczy dwóch dni i dwóch nocy. Musi być trzeci. Oczywiście, na dojazd.

Można jeszcze próbować przez Lublin albo autobusem do Stryja, można się wybrać samochodem, można autostopem. Każda wersja jest czasochłonna.

Kwiatów strzegą barierki

No i masz, babo, placek. Dolina przekwita. Nie wygląda, jak na pocztówce od Orysi. Jest zielono-żółto-biała. Dużo tam innego kwiecia i jeszcze atakuje wierzba. Rozsiewa się, nieproszona, zagłusza narcyzy wąskolistne.

Kwiatów strzegą barierki i strażnicy z megafonami. Każą chodzić po wyznaczonych ścieżkach i straszą mandatami. Jak rezerwat, to rezerwat, wszystko musi być pod ochroną. Chyba że pójdziesz sobie parę kilometrów dalej, daleko od tłumu, tam gdzie nikt nie pilnuje. Ani kwiatów, ani tej rozpasanej wierzby, z której miejscowi robią koszyki i osłonki na gąsiory do wina.

Kwiaty pachną odurzająco, aż kręci się w głowie. Tubylcy mówią, że przed wiekami, gdy ordyńcy zaatakowali Chust, mieszkańcy dali im - niby jako dowód wiernopoddaństwa - poduszki wypchane kwiatami narcyzów. Napastnicy na tych poduszkach posnęli i już się nie obudzili.

A skąd się wzięły narcyzy w dolinie? O, to żadne geologiczne procesy czy działanie lodowca, tylko piękna miłosna historia. Rusia była księżniczką i mieszkała z rodzicami w pobliskim zamku, na wzgórzu. Iwan był biednym garncarzem. Gdy dziewczyna świętowała urodziny i goście zaczęli znosić drogie prezenty, garncarz też postanowił coś podarować. Wykonał piękną wazę, na której - jako żywe - pobłyskiwały kwiaty narcyzów. Nic dziwnego, że Rusia się natychmiast w Iwanie zakochała. Ale książę nie takiego zięcia oczekiwał, nie w smak mu były potajemne randki. Chwycił więc tę ukwieconą wazę i zrzucił z góry, wprost na skałę. Waza się rozbiła i rozsypała po dolinie kryształowym deszczem. Następnego dnia się okazało, że dolinę przykrywa biało-zielony dywan z kwiatów.

To były narcyzy wąskolistne.

Legendy z Zakarpacia

Takich legend na Zakarpaciu są dziesiątki. Opowiadają o kochankach i ich nieszczęśliwej miłości. Weźmy historię znad jeziora Synewir, zwanego Morskim Okiem, które znajduje się kilkadziesiąt kilometrów dalej, na wysokości 989 m n.p.m.

To opowieść o książęcej córce o imieniu Syń i muzykalnym pastuszku o imieniu Wir. Oni też się w sobie zakochali, a niedobry ojciec postanowił ewentualnego zięcia uśmiercić. Kazał więc sługom zrzucić na niego wielki głaz. Gdy Syń zobaczyła, co się stało, zalała się rzewnymi łzami. Płakała tak mocno, że z jej łez powstało jezioro. I pochłonęło dziewczynę, razem z martwym kochankiem.

Ich postaci, wyrzeźbione w drewnie, stoją na brzegu i odbijają się w wodach jeziora. Ta woda jest niebieska, jak oczy dziewczyny o imieniu Syń. Ukraińskie słowo "synie", znaczy niebieskie.

Tam też rosną kwiaty. Ale nie narcyzy, tylko kaczeńce, równie dorodne i fotogeniczne.

Gdy pójdziemy dalej, żółtym szlakiem, dojdziemy do… Torunia, małej zakarpackiej wioski. Albo niebieskim szlakiem - na Wyszkowski Gorgan, by zacząć bardziej ambitną wędrówkę.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki