Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrażał byłej partnerce i jej dzieciom. Policja i prokuratura nie potrafiły go powstrzymać

Łukasz Kłos
Archiwum/DB
Groził swojej byłej partnerce. W telefonicznych rozmowach i SMS-ach znieważał ją, odgrażał się, że zrobi jej krzywdę, że zniszczy jej mieszkanie. Twierdził też, że "ma na oku" dwójkę jej dzieci. Aneta Kowalska początkowo ignorowała pogróżki Grzegorza S., ale gdy pod koniec ubiegłego roku w jej mieszkaniu wybito szyby, poważnie się przestraszyła. Na początku stycznia 2012 zgłosiła sprawę policji.

Kobieta, czekając na wynik śledztwa, zmieniła mieszkanie w obawie o siebie i dzieci. Dużo ją to kosztowało, bo wcześniej zajmowała komunalne, a musiała wynająć lokum na wolnym rynku. Mijały miesiące, ale dochodzenie nie przynosiło efektu. Kobieta zaznacza, że pogróżki nie ustawały. - Zmieniliśmy mieszkanie, ale dzieci szkoły nie mogły. A ten człowiek wypisywał do mnie SMS-y, że wie, gdzie one są i je obserwuje. Pan nie byłby przerażony? - denerwuje się.

Po pół roku pani Aneta straciła pieniądze i cierpliwość. Dłużej nie było jej stać na utrzymywanie dwóch lokali równocześnie. Czarę goryczy przelały nasilające się pogróżki oraz - jak twierdzi - bierność prokuratury prowadzącej postępowanie.

- Odniosłam wrażenie, że prokurator nie chce zająć się moim problemem - twierdzi pani Aneta. - Gdy jednego dnia byłam zdenerwowana i wygarnęłam, to on odparował, że jak będę krzyczeć, to przestanie zajmować się moją sprawą. Jedyne co przez pół roku zrobił, to w lutym zastrzegł drugi adres zamieszkania.

Jeszcze w tym samym miesiącu na polecenie prokuratora zawieszono dochodzenie. Powód? Grzegorz S. nie przebywa w miejscu zameldowania. "Nie jest znane aktualne miejsce pobytu" - czytamy w odpowiednim postanowieniu.

- Byłam zawiedziona, ale miałam jeszcze nadzieję, że coś jednak się zmieni i znajdą go wreszcie. Przecież co i rusz ktoś go widywał na naszym osiedlu - wspomina pani Aneta. - Słyszałam nawet, że miał dostać w międzyczasie mandat za jakieś wykroczenie.

Gorycz pani Kowalskiej przerodziła się jednak w złość, gdy po jednym z przesłuchań miała przypadkowo dowiedzieć się od policjanta, że Grzegorz S. ma w innej sprawie ustanowiony dozór policyjny. Innymi słowy powinien regularnie pojawiać się we wskazanym komisariacie policji. - Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Przez pół roku grozi mi mężczyzna. Z duszą na ramieniu musiałam wrócić na stare mieszkanie. A tu dowiaduję się, że inni policjanci mieli go stale na oku? - Aneta Kowalska nie kryje zdenerwowania.

Gdańska prokuratura twierdzi, że sprawa nie jest jednak tak jednoznaczna.
- Rozumiem stanowisko pokrzywdzonej, ale nie ułatwia nam ona postępowania - mówi prok. Małgorzata Popadiuk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Gdańsk Śródmieście (to w tej jednostce prowadzono dochodzenie). - Kilkukrotnie była słuchana na policji. Twierdziła, że jest całe mnóstwo świadków zdarzenia, przy czym odmawiała nam jednak podania ich danych. To jest dla nas trudna sytuacja, gdy ktoś mówi, że "pół osiedla" było świadkami zdarzenia, ale nie chce doprecyzować, kto konkretnie. Popadiuk potwierdza jednak, że wobec Grzegorza S. stosowany był dozór policyjny.

- Rzeczywiście, 12 czerwca sporządzona została notatka przez funkcjonariusza komisariatu policji, że Grzegorz S. został w innej sprawie poddany dozorowi policyjnemu - przyznaje prok. Popadiuk. - Jednakże z ówczesnych ustaleń policji wynikało, że mężczyzna nie dopełnia obowiązku i na wyznaczony dozór nie stawia się.

W konsekwencji policjanci mieli więc udać się do domu ojca Grzegorza S., gdzie był zameldowany. Ten jednak niewiele im pomógł, gdyż nie utrzymywał bliskich kontaktów z synem. Prokurator Popadiuk tłumaczy więc, że ten trop nie pozwolił na wznowienie zawieszonego dochodzenia. Przełom w sprawie miał nastąpić niespełna miesiąc później, kiedy prokuratura ustaliła, że mężczyzna trafił do... aresztu śledczego.

- Grzegorz S. 9 lipca został osadzony w Areszcie Śledczym w Gdańsku do odbycia kary w innej sprawie - mówi prokurator. - W związku z tym prokurator prowadzący dochodzenie natychmiast po uzyskaniu informacji wznowił postępowanie i wydał nakaz doprowadzenia go do prokuratury celem przesłuchania.

Dodatkowo wydano postanowienie o zabezpieczeniu telefonu Grzegorza S. i karty SIM. Małgorzata Popadiuk zaznaczyła ponadto, że prokurator, nie czekając na przesłuchanie mężczyzny, wydał postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu.
- Dosłownie na dniach powinien zostać przesłuchany. Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu - informuje wiceszef prokuratury.

***
Imię i nazwisko kobiety
zostały zmienione

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij, zarejestruj się i w sierpniu korzystaj za darmo: www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki