Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Właściciel łodzi podwodnej "Kondor" chce kupić drugi okręt. "Kondorowi" grozi zezłomowanie, ale jest szansa na ratunek [WIDEO]

Robert Gębuś
Robert Gębuś
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
"Kondor", okręt podwodny typu Kobben, głośny zakup miłośnika militariów z Garczegorza, może zostać pocięty "na żyletki". O łódź pytało ostatnio jedno z pomorskich muzeów, ale jeśli i ten kierunek "nie wypali, to mogą być ostatnie dni "Kondora". Nie będzie to jednak ostatnie słowo przedsiębiorcy, który już planuje zakup kolejnej jednostki.

Nabycie ORP "Kondora" można uznać za pomorski "zakup roku 2023" w dziedzinie militariów z demobilu. Łódź podwodną typu Kobben kupił od Marynarki Wojennej Andrzej "Anioł" Syldatk, przedsiębiorca z Garczegorza (powiat lęborski) i właściciel IV-ligowych Aniołów Garczegorze. Informacja o zakupie obiegła ogólnopolskie media, ale chociaż wśród zainteresowanych łodzią wymieniano Łebę, Ustkę a nawet drużynę piłkarską Villarreal to okręt nie znalazł nowego nabywcy. Obecnie cumuje przy gdańskiej wyspie Ostrów a licznik kosztów kosztów mariny bije- jak wylicza jego właściciel: 22 tys. zł miesięcznie. Losy "Kondora" wiszą na włosku, ale pojawiła się jeszcze szansa na ratunek przed zezłomowaniem.

- Niespodziewanie zainteresowało się okrętem muzeum w dużym, nadmorskim mieście. Prowadzimy rozmowy, nie możemy mówić jeszcze o jakie muzeum chodzi, dopóki te rozmowy są w toku - zastrzega Andrzej Syldatk, ekscentryczny prezes IV-ligowych Aniołów Garczegorze, przedsiębiorca a od ubiegłego roku także właściciel okrętu podwodnego typu "Kobben".

Jakie muzeum może być zainteresowane łodzią? Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że to Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu.

-Nie potwierdzam, nie zaprzeczam- ucina Aleksander Ostasz dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu pytany czy jego placówka zainteresowana jest łodzią. Jednocześnie dodaje, że mógłby być to ciekawy eksponat. - Szkoda byłoby gdyby został pocięty.

Rzadki okaz "na przemiał"?

Zezłomowanie to ostateczność, bo taka łódź to w Polsce dość rzadki okaz. Cztery takie Kobbeny trafiły do Polski z Norwegii. Były ORP „Kondor” służył w polskiej Marynarce Wojennej w latach 2004-2017. Przez ponad 13 lat służby załoga wypływała w morze łącznie prawie 200 razy i spędziła na nim ponad 600 dni, z czego większość pod wodą. Dziś w polskiej flocie pływa już tylko jeden okręt podwodny i nie jest to Kobben, tylko łódź produkcji rosyjskiej. Andrzej Syldatk, miłośnik militariów i organizator zlotów podkreśla, że chciał dać okrętowi życie po życiu

.- Miałem samolot, lokomotywę parową, czołg i inne rzeczy. Nie miałem łodzi podwodnej - mówi.- Postanowiłem ją kupić z myślą o promocji powiatu, liczyłem na Muzeum Archeologii Podwodnej i Rybołówstwa w Łebie. Okazało się, że Łeba nie była do końca tym zainteresowana, a poza tym jest dość płytkim akwenem.

Muzeum Archeologii Podwodnej i Rybołówstwa, które powstaje w Łebie, chociaż nastawia się na ciekawe eksponaty, to nie przewiduje wśród nich łodzi podwodnej. Dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, którego filią będzie placówka w Łebie tłumaczył, że takie łodzie można już oglądać na Pomorzu. W Gdyni, na Oksywiu stoi już jeden z Kobbenów a dostosowanie kolejnego okrętu dla zwiedzających przewyższyłby korzyści z wykorzystywania go jako eksponatu.
Przewinęła się też wyjątkowo medialna opcja: łodzią był zainteresowany Villarreal, który chciał ją przemalować na żółto i "przytulić" jako maskotkę. Nieprzypadkowo, bo grająca w żółtych trykotach czołowa drużyna hiszpańskiej La Liga jest nazywana "żółto łodzią podwodną" a ich kibice śpiewają im z trybun "Yellow Submarine Marrine". Jednak z tego też nic nie wyszło i "Kondor" nie poleciał do Hiszpanii.

Norwegowie nie chcą zapomnieć o "Kondorze"

Wysokie koszty cumowania okrętu to jedno, a drugie to wyjątkowe przywiązanie do niego Norwegów, którzy w 2004 roku przekazali Polsce łódź. Okazało się, że niewiele z tą jednostką można zrobić bez ich wiedzy.

- Kiedy kupowałem okręt nie zdawałem sobie sprawy, że będą takie komplikacje. Okazało się, że w warunkach pozwolenia, które przyszły po po norwesku, było napisane, że łodzi nie można tak po prostu odsprzedać - tłumaczy Andrzej Syldatk, który dodaje, że Polska musiała 3 miesiące czekać na zgodę Norwegów, żeby mogła sprzedać mu okręt. -Jeśli muzeum byłoby zainteresowane, wówczas Norwegowie musieliby się zgodzić, by okręt stał się eksponatem

- mówi przedsiębiorca.
Jeśli i to nie wyjdzie, pozostanie zezłomowanie i odzyskanie tego co się da. - Postaramy się wtedy, żeby jak najwięcej rzeczy trafiło do muzeów w całej Polsce - mówi Andrzej Syldatk. -Spróbujemy to tak zrobić, żeby jak najwięcej z tego okrętu zostało w Polsce. Reszta będzie musiała być zutylizowana, nie będzie wyjścia.

"Kondor" był pierwszy, ale nie ostatni

Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że przygoda przedsiębiorcy z Garczegorza z "Kondorem" go zniechęciła. Przeciwnie, ma plany na kolejne, równie spektakularne, morskie zakupy.

- To okręt, ale nie powiem jaki. Znajdzie się w Łebie, lub nie, ale z pewnością ta jednostka nie zostanie zutylizowana -mówi zagadkowo Andrzej Syldatk. -Pierwsi dowiedzą się o tym czytelnicy portalu lebork.naszemiasto. Powiem tylko, że to jednostka na której pływał św. Jan Paweł II

-zdradza na koniec.
Miłośnicy marynistyki: do dzieła. Zagadka czeka na rozwiązanie.

Wkrótce materiał wideo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki