MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wielki król festynów

Redakcja
Wojciech Gadomski
Wojciech Gadomski Popisy Konja na lodzie nie mają nic wspólnego z piruetami, pistoletami czy spiralą śmierci. To jazda bez ślizgu...
"Kiedy Konjo jest na scenie, to szaleje podniecenie". Tak się sam najczęściej reklamuje. Z Pawłem Konnakiem, zwanym Konjem, radosnym artystą rewiowym rodem z Kaszub, o roli szaleńca bożego, pomyśle na bujne życie i misji telewizji publicznej rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Czy wiesz, że bierzesz udział w najbardziej obciachowym telewizyjnym show?
Słyszałem, że taki ranking najbardziej obciachowych programów już istnieje. I jestem nim szczerze wzruszony. Ale, jak wiesz, od dwudziestu lat nie przejmuję się tym, co o mnie mówią, piszą i jak mnie oceniają. Gdybym się tym wszystkim przejmował, nie wychodziłbym z domu. I nie dokonałbym tych wielkich i pięknych rzeczy, które są moim udziałem.

Po co ci ten taniec na lodzie? Dla chleba?
Jako młodzieniec jestem bardzo otwarty na różne doświadczenia życiowe i artystyczne. Wszystko jest dla mnie warte zachodu. Skoro pojawiła się propozycja wzięcia udziału w programie "Gwiazdy tańczą na lodzie", wziąłem byka za rogi. Nie przyszła z magazynu "997" albo z programu "Jak oni śpiewają", niestety.

Czujesz się gwiazdą?
Jestem w tym samym gronie, co mój kumpel Michał Milowicz czy Agnieszka Włodarczyk. Chociaż faktem jest, że większość osób biorących udział w tym programie w charakterze gwiazd zna raczej moja mama, fanka telenowel, a nie ja. Telenowel nie oglądam, więc wielu kolegów z lodu musiałem dopiero poznać.

Słyszałam, że zafascynowała cię Jola Rutowicz. To mnie nawet nie dziwi.
Jola jest przykładem młodej, aktywnej i szalonej osoby. Zwykły obywatel, który nagle stwierdza, że dobry Bóg odebrał rozum, dając w zamian szaleństwo. I ona działa w konsekwencji tego właśnie objawienia, prowokując dziwne sytuacje. To taki typ amerykańskiego szaleństwa, które mnie się osobiście bardzo podoba. Pamiętasz, że kiedyś, przedstawicielem tego "nurtu" był pan Witek, kowboj z Atlantydy. On dopiero po sześćdziesiątce odkrył w sobie iskrę bożą. Joli ta iskra szczęśliwie się objawiła po dwudziestce. Mnie jej aktywność nie przeszkadza. Polska to prawdopodobnie wolny kraj. Płacimy w nim podatki i jeżeli ktoś chce w ten czy inny sposób się realizować, to bardzo proszę.

To, że ona akurat się chce lansować, nie znaczy wcale, że mamy ten lans oglądać w telewizji publicznej, która powinna być przecież z założenia misyjna.
Ale telewizja lansuje ją dlatego, że właśnie ktoś chce ją oglądać. Zwróć uwagę, że nie lansuje się tych, którymi naród nie jest zainteresowany. Jola już się wcześniej wykreowała w komercyjnej stacji. A publiczna sięgnęła tylko po gotowe. Wartość komercyjna Joli musi być niebagatelna. Przecież mogli do programu zaprosić na przykład Krzysztofa Ibisza czy Maksa Kolonko. Ale zaprosili właśnie ją. Szaloną dziewczynę z Piotrkowa Trybunalskiego.
Ty przynajmniej na lodzie jesteś sobą. Takim błaznem, szalonym artystą rewiowym. Nie udajesz, że umiesz się ślizgać.
Moje umiejętności na lodzie są tak znikome, że pozostaje mi być tylko lodowym kamikaze. I skoro mnie do tej pory jeszcze nie wyrzucono, to znaczy, że ktoś tę moją rolę docenia.

Przez lenistwo nie robisz żadnych postępów na lodzie?
Raczej przez instynkt samozachowawczy. Doskonale znam swoje ograniczenia. I gdybym chciał na serio traktować polecenia moich pięciu trenerów, tobym już dawno sobie skręcił kark. Jak biedny Conrado Moreno. Poinformowałem zatem wszystkich, że nie ma takiej możliwości, abym nauczył się robić piruety, spirale śmierci czy pistolety. Bo jestem otyłym chłopcem po czterdziestce. Więc mogę przyjąć tylko rolę szaleńca bożego, który wznieca popłoch nieokiełznanymi akcjami happeningowymi. Prawdopodobnie jeden taki w programie jest potrzebny. Kiedyś podobną rolę w tańcu na lodzie pełnił Przemek Saleta, w "Tańcu z gwiazdami" Mariusz Pudzianowski czy Rafał Bryndal. I chyba to skuteczna metoda, skoro do tej pory odpadły już dwie osoby, które całym sercem się przykładały, ćwicząc na lodowisku nawet po dziesięć godzin dziennie. A ja nadal jestem.

Zamiast piruetem obdarzasz publiczność swoją radosną twórczością w stylu: "Tańczę z tobą, choć jesteś wątrobą, czyli moja śledziona jest szalona". Albo: "Panna niezdobyta jest jak noga nieumyta".
Jest to takie sowizdrzalskie spuentowanie poważnych ocen. To przecież show. Dzięki temu wprowadzam trochę radosnej energii w sytuacje dość napięte. Zauważ, ilu tam jest poważnych gwiazdorów. Jak traktują z powagą swoją misję na lodzie. A ja uważam, że jeśli ktoś chce zobaczyć profesjonalnych tancerzy jazdy figurowej, to włącza sobie kanał sportowy i ma mistrzów z całego świata. Uczestnicy tego programu są bardzo przejęci figurami na lodzie. Ja odwrotnie. I to jest moja broń. Ludzie widzą, że mi nie zależy. Że nie walczę o złote kalesony, jak to w podstawówce mówiliśmy.

No to po co ten lód? Dla sławy?
Dla zabawy. Ja się wszędzie dobrze bawię, czy to na koncercie Big Cyca, czy w urzędzie skarbowym, czy biorąc udział w filmie Tymona Ty-mańskiego "Polskie gówno", a także kiedy piszę wiersze do swojego tomiku poetyckiego "Król festynów", który się ukaże już za miesiąc. Mój pomysł na życie to dobrze się bawić.
Ale jak długo tak można? Przecież o tobie mówią, że nie miałeś upadku jak Conrado, ale objawy wstrząsu mózgu są u ciebie dużo wyraźniejsze niż u niego.
Taką mam rolę od dwudziestu lat. Myślę, że kontroluję to swoje szaleństwo. Bo gdyby nie to, skończyłbym już dawno w szpitalu psychiatrycznym. Do tego programu przyszedłem z misją terapeutyczną. Pokazuję moim kolegom na lodzie, że nie chodzi tylko o to, aby się wykreować, wylansować czy zarobić pieniądze. Ale że można się bawić. Myślę, że to powinna być główna motywacja naszego udziału. Bo przecież nikt z nas z głodu nie umiera. Nie mamy tylu komorników co stocznie Gdańska i Szczecińska razem wzięte. Więc czemu tego nie traktować jak zabawy?

Ale może jest o co walczyć? Jaka jest główna nagroda w tym show?
Nie wiem. Mówi się, że do wygrania jest samochód. Ale jaki? Duży czy mały, nie mam pojęcia. Ponieważ nie miałem żadnych złudzeń, że dotrwam do końca, to nawet się nie dopytuję.

Część jury też jest taka trochę błazeńska jak ty. Myślę o Dodzie czy o Jacykowie. Może dlatego tak się dobrze z nimi dogadujesz. Dodę nawet sobie owinąłeś wokół palca.
Też jestem zdziwiony tym, że Doda mnie wcale nie atakuje. Mam własną teorię na ten temat. Doda się mnie po prostu boi. Widziała mnie parę razy w akcji podczas koncertów, które prowadziłem. I rozumie, że nie jestem biedną Justynką Steczkowską, która się nie potrafi odgryźć za jej "głupiutką i daltonistkę". Ona i Tomek Jacyków rozumieją, że nie mają szans podskoczyć. Bo byłbym dla nich okrutny. Szukają więc sobie ofiar wśród innych uczestników. A poza tym odkryłem, że Włodek Szaranowicz darzy mnie szczerą sympatią. Dodaje mi otuchy swoimi komentarzami. Mówi: "Konjo się rozwija". Nawet kiedy się przewrócę, powtarza, że widzi we mnie wielką nadzieję.

A ja widzę ciemność, jak tego słucham. Ciekawe, co jesteś w stanie zrobić dla popularności?
Rozbierałeś się do szortów, przebierałeś za Dodę.
Absolutnie wszystko. Nie ma takiej granicy, której artysta taki jak ja nie przekroczy, aby ujawnić swoje szaleństwo.

Tak myślałam.
Mogę ci zdradzić, że w następnym odcinku dopuszczę się sklonowania Tomka Jacykowa. I wezmę udział w quasi-gejowskim show. A co będzie dalej, zobaczymy. Najchętniej poszedłbym na całość. Ale wymachują mi misyjnością telewizji. I stopują mnie w rewolucyjnych pomysłach. Chociaż telewizja tak naprawdę nie wie, czy chce być misyjna, czy komercyjna.
Jednych bawisz, ale wielu wręcz irytujesz. Piszą na przykład o tobie w inter-necie, że jesteś głupkowaty, a do tego sprośny. Wchodzisz czasem na fora i czytasz o sobie?
Nie mam internetu. Więc nie mogę wejść. Nie umiem zresztą obsługiwać komputera. Jestem dzieckiem epoki analogowej. I nie mam zielonego pojęcia, co się tam na mój temat wypisuje.

Może dlatego właśnie jesteś szczęśliwy?
Bardzo możliwe, że tak jest. Ale wierz mi - ja rozpocząłem swoje sceniczne pląsy w roku 1984. I jeżeli nie przejmo-wałem się tym, co o mnie sądził generał Jaruzelski, to mało mnie obchodzi dziś, co myśli na mój temat jakiś internauta. Jestem zachwycony tym, że ktoś się w ogóle mną przejmuje. Jak to zwykł mawiać Andy Warhol, nieważne, czy piszą o tobie dobrze, czy źle. Ważne, żeby pisali.

Wspomniałeś, że zagrasz w filmie Tymona Tymańskiego "Polskie gówno". Co to za rola?
Gram w tym filmie dziennikarza sportowego, alkoholika Wiesława Zero, który wspiera dzielnie zespół Tymona w dążeniu ku sławie, pieniądzom i kobietom.

Na jakim etapie jest ten musical?
Film jest niezależny, więc jest na takim etapie, na jaki pozwala mu zebrana kasa od producentów. A są nimi Tymon, Grzesiek Halama i człowiek z programu telewizyjnego "Łossskot". Chłopcy są punkami, żyją nadal w podziemiu, nie chcą więc pieniędzy od sponsorów. Wykładają je z własnej kieszeni. Na razie wydali pierwszą transzę. I chcą zarobić na drugą. Tymon musi ruszyć w trasę koncertową, Grzegorz Halama w trasę kabaretową, a człowiek z "Łossskotu" nagrać kilka programów. I jak uzbierają, to ruszy produkcja. Dzieło jest w toku. Choć nie powstanie jutro ani pojutrze.

Jeśli łańcuch masz na klacie…

Paweł Konnak (42): konferansjer, performer, filmowiec i poeta. Przez 10 lat studiował filologię polską na Uniwersytecie Gdańskim. Pracował jako robotnik, dziennikarz, pomoc kuchenna i roznosiciel mleka. Publiczność mogła oglądać medialne szarże Konja m.in. w programach telewizyjnych: "Lalamido", "Jak łyse konie", "Ciao Darwin", "Wieczór z Wampirem" czy "Gotowanie na ekranie". O sobie mówi, że jest błaznem na własne życzenie. W Olecku podczas imprezy dla dzieci wygłosił ze sceny: "Złoty łańcuch masz na klacie, każda laska zdejmie gacie". Za ten tekst jeden z oleckich polityków podał go do sądu. Skruszony Konjo poprosił o... dożywocie. Ale ku swojemu zdumieniu został uniewinniony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki