Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W winie najistotniejsza jest jego jakość. A nie jaką ma ono zawartość kalorii [ROZMOWA]

Gabriela Pewińska
fot. T. Bołt
Dla mnie wino to już jest element kultury - mówi Wiktor Zastróżny, znawca win z Sopotu.

Ile kalorii ma kieliszek wina? Pan wie?

Wiem, bo mnie pytają.

Pana te kalorie obchodzą?

Szczerze mówiąc, jest to ostatnia rzecz, na którą zwróciłbym uwagę, otwierając butelkę dobrego wina.

Słyszałam, że jeden kieliszek wina to jak kawałek ciasta.

Jeden kieliszek wina, w zależności od jego pojemności, czy jest to wino wytrawne, czy słodkie, białe czy czerwone, wzmacniane czy musujące - przyjmując średni poziom alkoholu na mniej więcej 13 proc. - to od 110 do 300 kalorii. Można przyjąć, że butelka wytrawnego wina ma około 600-650 kalorii. Energetyczność jednego, standardowego kieliszka wina (około 175 g) można porównać do jednej 50-gramowej pszennej bułki. Duży kieliszek wina zawiera tyle kalorii co rożek z lodami. Ale dlaczego to właściwie panią tak zajmuje?

Drążę temat, bo europosłowie chcieliby, by na każdej butelce alkoholu była informacja o jego wartościach odżywczych, w tym kaloryczności. To dobry pomysł?

Europosłowie najwyraźniej nie mają zajęcia. Jest to typowe działanie propagandowe, oderwane od rzeczywistości.
Poruszając ten temat mogę wypowiadać się tylko na temat wina, choć zdaję sobie sprawę, że ludzie mocno uzależnieni od alkoholu rzadko pijają wina. Wódka jest zdecydowanie tańsza! Nawet jeśli przyjmiemy, że deserowe wino takie jak dobry sauternes ma więcej cukru resztkowego niż coca-cola, nie zapominajmy, że serwujemy je zwykle w ilości sześć razy mniejszej. Oczywiście prawdą jest, że alkohol stanowi tzw. puste kalorie, a nasz organizm spala go przed tłuszczami. Jednak jakość wina zupełnie nie zależy od ilości alkoholu, dawniej wina bordoskie obowiązkowo miały nie więcej niż 12,5 proc. alkoholu.

Dlaczego?

Bo nie jest on najważniejszy, chociaż bez alkoholu nie byłoby wina! Pewna określona ilość alkoholu jest niezbędna dla jego konserwacji. Alkohol jest nośnikiem bukietu wina. Nawet najwyższy poziom alkoholu w winie nie powinien być w nim wyczuwalny. Niestety, wielu konsumentów utożsamia dobre wino z wysokim poziomem alkoholu.

Teraz rozumiem zdanie: "Wino to nie alkohol. Wino to wino".

Nie daj Boże, jeśli unijni urzędnicy postanowią, że na etykiecie wina będzie musiała znaleźć się rzeczywista liczba kalorii dla konkretnego wina, a nasze służby kontrolne przyłożą się do pracy! Wtedy nie trzeba będzie ogłaszać prohibicji, całe wino będzie wracać do eksportera. Chyba że będzie to tylko użyteczna informacja. W winie najistotniejsza jest jego jakość, a nie kalorie. Nasz ustawodawca wybitnie przyczynił się do spadku jakości wina, likwidując zielone, krajowe banderole, powodując, że butelkuje się w kraju często to, co powinno być przedestylowane na spirytus. Kraje Unii chętnie pozbywają się w ten sposób masy pospolitego wina, które trudno jest sprzedać u siebie. Oczywiście, że te wina są znacznie tańsze, ale ich cenie odpowiada zwykle ich jakość. Unia Europejska definiuje jakość wina wyznaczając jego minimalne lub maksymalne kryteria czysto techniczne, jak właśnie zawartość alkoholu, cukrów, suchego ekstraktu, kwasów, siarczynów itp. Często tak definiowane wina są całkowicie zgodne z normami, ale mało pijalne. Dla kogoś, kto docenia jakość wina w sensie subiektywnym, hedonistycznym...

To przede wszystkim!

…biorąc pod uwagę jego wyrafinowanie, subtelność, czystość koloru, złożoność, smak i długi finisz, a taką jakość wyrażają w zasadzie wszystkie wielkie wina - nie ma żadnego znaczenia kaloryczność wina. Zajmując się wyłącznie kalorycznością wina, co dla mnie w winie jest najmniej istotne, zapominamy o fluorze, manganie, potasie, żelazie, witaminie B6, B2, fosforze, cholinie i dziesiątkach innych elementów niezbędnych do funkcjonowania naszego organizmu. Oczywiście większość z nich można przyjmować w postaci tabletek kupionych w aptece. Pamiętajmy jednak, że przyswajalność naturalnych związków organicznych powstałych w wyniku fermentacji winogron jest zdecydowanie wyższa niż związków syntetycznych.

Mówienie o winie w kontekście patologii alkoholowych nie ma większego sensu - to Pana słowa.

Co do kaloryczności... Jeśli ktoś chce znać przybliżoną kaloryczność wina, które właśnie zamierza skonsumować, wystarczy przyswoić sobie prosty wzór: 1,6 razy procent alkoholu z etykiety wina razy pojemność kieliszka, równa się ilość kalorii.

Myśli Pan, że ktoś będzie liczył? Pojawiają się komentarze, że gdy mówimy o alkoholu nie liczba kalorii jest najważniejsza, a liczba kieliszków...

Otóż to! Wszyscy rozsądni ludzie piją wino do posiłku, chyba że jest to wino bardzo drogie, niewymagające towarzystwa jedzenia z uwagi na jego wybitne walory degustacyjne, no i cenę nie na naszą kieszeń. Alkohol w naszym organizmie jest stosunkowo krótko, a prawie 95 proc. alkoholu wydalane jest przez wątrobę, stąd ważne jest jak często i w jakich ilościach go spożywamy. "Problem trucizny jest problemem ilości" - jak mawiał Paracelsus, ojciec nowożytnej medycyny, już pięć wieków temu. Czy wino będzie służyć naszemu zdrowiu zależy nie tylko od ilości wypijanego wina, ale przede wszystkim od sposobu , w jaki je pijemy. Spożywaniu wina powinno z zasady towarzyszyć jedzenie, ponieważ wina mają wysoką kwasowość i pite na pusty żołądek mogą podrażniać błonę śluzową żołądka. Wino pite po posiłku pobudza trawienie. Lampka dobrego wina przed jedzeniem pobudza przemianę materii i przygotowuje żołądek do przyjęcia pożywienia. Powolniejsze picie nie tylko sprawia większą przyjemność, ale jest dla organizmu bardziej pożyteczne. Jeśli już jesteśmy przy "ojcach medycyny", to Hipokrates 2500 lat temu mawiał, że wino jest rzeczą, która w doskonały sposób nadaje się dla człowieka, przy założeniu, że stosuje się ją przy dobrym i złym stanie zdrowia sensownie i z umiarem, i w zgodzie z samopoczuciem danej osoby. Nic dodać, nic ująć.


Ponoć dokładne oznakowanie alkoholu, jego wartości odżywczych, ma zmniejszyć skutki spożycia? Czy tędy droga?

WHO dopuszcza spożycie alkoholu w następujących ilościach: kobiety 11-12 porcji tygodniowo, ale nie więcej niż trzy porcje jednorazowo, mężczyźni 14-15 porcji, nie więcej niż cztery naraz. A ile to jest porcja? 10 gramów spirytusu, czyli kieliszek wina. Jest oczywiście pewna grupa ludzi, która powinna ograniczać picie wina. Są to osoby ze skłonnością do alergii wywołanej biochemicznymi aminami (np. histamina, tiamina), które tworzone są przez mikroorganizmy. Te właśnie związki mogą być przyczyną osławionego "kaca". Podobnie jest z kwasem siarkawym, który służy podtrzymaniu świeżości i elegancji wina oraz zapobieganiu wzrostowi szkodliwych dla wina mikroorganizmów. Mogą znaleźć się osoby uczulone na siarczyny, stąd w dobrym winie jest ich najmniej jak tylko można. Może Unia winna dokonać badań, dlaczego ludzie tak dużo piją, może z beznadziejności ich życia, braku perspektyw?

A może nie z piciem alkoholu powinno się walczyć, a o kulturę picia? Często Pan to podkreśla w naszych rozmowach o winie. Co to właściwie kultura picia znaczy?

Dla mnie kultura wina to nie tylko temperatura podawania wina, odpowiedniej wielkości i kształt kieliszków, dobór jedzenia. Pijąc chianti czy brunello mam przed oczami niezwykłej urody toskańskie krajobrazy, niezwykłe miasta. Uzmysławiam sobie, że we Florencji urodził się Petrarka i Dante Alighieri, twórca szczytowego osiągnięcia literatury średniowiecznej - "Boskiej Komedii". Widzę przepiękną katedrę, bibliotekę Medyceuszy, niezwykły Most Złotników i rzeźbę Dawida Michała Anioła. Przypominam sobie o sercu Chianti - Sienie, z niezwykłym rynkiem i słynnym festynem na cześć Matki Boskiej oraz gonitwą Palio, Pizę z krzywą wieżą i Elbę - miejsce zesłania Napoleona. Szampan to dla mnie katedra w Reims, miejsce koronacji francuskich królów, ciągnące się dziesiątki kilometrów podziemne, wapienne korytarze z szampanem, często sięgające czasów rzymskich. Szampan to dla mnie Dom Perignon, słynne szampańskie wdowy - wśród nich Veuve Clicquot, zwana także Wielką Damą Szampanii, która zaledwie kilka lat po upadku Napoleona eksportowała na dwór carski aż 280 tysięcy butelek szampana rocznie. Szampan to Marlena Dietrich, która z ogromną pewnością siebie twierdziła, że szampan powoduje, iż "każdy dzień zdaje się być niedzielą".
Wino z Madery to wspomnienie toastu sygnatariuszy i ojców niepodległości Stanów Zjednoczonych, w tym Tomasza Jeffersona i Benjamina Franklina. Trochę żartując, można by powiedzieć, że bez madery, porto czy sherry nie byłoby wielkich odkryć geograficznych! Kojarząc tysiące takich faktów, siadając z kieliszkiem wina, w najmniejszym stopniu moich myśli nie zaprząta ilość kalorii czy zawarta w nim ilość alkoholu. Dla mnie wino to już jest element kultury, nieodłączny składnik kultury śródziemnomorskiej. Problem tkwi gdzie indziej. Paweł z Tarsu mówi w swym Pierwszym Liście do Koryntian: ….Przeto czy jecie, czy pijecie … wszystko na chwałę Bożą czyńcie. Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego. Pijcie, ale nie róbcie zgorszenia.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki