Trochę mi żal

Tomek patrzysz na transmisje z Grand Prix i nie żal ci, że światowa czołówka ściga się bez ciebie?
Na pewno trochę żal, ale... przecież nic na to nie poradzę. Myślę tylko, że kiedy ja jeździłem w Grand Prix w sezonie 2005, to rywalizacja była bardziej zacięta i wyrównana. Wprawdzie czołówka niewiele się zmieniła, ale pozostali są słabsi.
Kto jest twoim faworytem do tytułu mistrza świata i dzisiaj na turnieju w Kopenhadze?
W zasadzie trudno być orginalnym. Nicki Pedersen powinien obronić tytuł mistrza świata, bo ma wszystkie cechy wojownika na torze, umiejętności i dobry sprzęt. Szyki może mu pokrzyżować Jason Crump, który w tym roku zmienił mechanika i zaczyna coraz lepiej dogadywać się ze swoimi silnikami i oby do końca w walce o medal liczył się Tomek Gollob. Natomiast w Kopenhadze nie wypada, przed własną publicznością nie wygrać Nickiemu Pedersenowi, a mocny może być też lubiący tak zwane jedniodniowe tory Greg Hancock. Będę też trzymał kciuki za klubowego kolegę nie tylko z Lotosu Bjarne Pedersena, chociaż on o medale raczej nie walczy, a o pozostanie w cyklu na kolejny sezon.
A jak z twoim zdrowiem?
Wczoraj robiono mi w gdańskim szpitali rezonans magnetyczny kontuzjowanego kolana. Czekam teraz na wyniki i... cierpię. Bo kontuzja ciągle mi dokucza, co było widać w moim ostatnim starcie w lidze szwedzkiej. Najbliższe dni poświęcę na rehabilitację. Zrezygnowałem już z ligowego meczu w Szwecji, a na tor wyjadę dopiero w spotkaniu Lotosu z Kolejarzem Rawicz.