- Puchar Polski pokazał, że Trefl może walczyć. Potencjał fizyczny ma ogromny, trochę gorzej z technicznym. Widzę tę drużynę bliżej finału, niż walki o brąz - tłumaczył nam już miesiąc temu Wojciech Drzyzga, znany były siatkarz, trener, a obecnie komentator telewizyjny.
- Czy będą w stanie przeskoczyć Bełchatów? Wydaje się, że potencjał indywidualny mają zbliżony. Przygotowanie, kondycja fizyczna i psychiczna oraz dyspozycja dnia, to będzie odgrywało rolę. Ze Skrą Trefl może realnie powalczyć o finał - wtórował mu Ireneusz Mazur, trener i komentator.
Do półfinałowej rywalizacji PGE Skra Bełchatów przystępowała wypoczęta. Dzięki zajęciu drugiego miejsca po rundzie zasadniczej, zgodnie z obowiązującymi w tym sezonie przepisami, czekała na zwycięzcę ćwierćfinałowej potyczki Trefla z Jastrzębskim Węglem. A jak wiadomo, o promocji zdecydowały trzy mecze, w tym niedzielny w Gdyni rozstrzygnięty po tie-breaku.
- Myślę, że my, jak i Gdańsk, zdajemy sobie sprawę, że zostały dwa tygodnie. Uważam, że zmęczenie absolutnie nie ma tutaj znaczenia, bo sportowiec na adrenalinie w najważniejszych momentach potrafi z siebie wykrzesać duże pokłady energii - przyznał Michał Winiarski, obecnie drugi trener bełchatowian.
Ponad 4 tysiące widzów w Ergo Arenie w środowy wieczór wierzyło, że Trefl wykorzysta rytm meczowy i siłą rozpędu półfinałową rywalizację rozpocznie od wygranej. I to sprawdzało się w inauguracyjnym secie. Tylko początek należał w nim do Skry, a później karty rozdawali gospodarze. Popisową akcję przeprowadził w decydującym momencie Piotr Nowakowski, który na pojedynczym bloku zatrzymał Milada Ebadipoura i na tablicy wyników wyświetliło się 24:22.
Drugi set był wyrównany, ale w jego finalnej fazie Skra złapała kilkupunktową przewagę, której nie oddała już do końca. Najciekawszy był zdecydowanie trzeci set. Przy stanie 21:23 gdańszczanie "wrzucili" trzeci bieg i zaczęli gonić bełchatowian, a następnie wygrali wojnę nerwów. Triumfowali 28:26 i wrócili do gry z nadzieją, na udane rozstrzygnięcie w czwartej partii.
Tyle tylko, że czwarta odsłona była najbardziej jednostronną tego dnia. Podrażniona Skra miała nóż na gardle, więc nie mogła sobie pozwolić na ustąpienie. Wicemistrzowie Polski spisywali się na tyle dobrze, że Trefl nie potrafił znaleźć sposobu na ich "ugryzienie".
W takich okolicznościach doszło więc do tie-breaka. Przypomnijmy, że osiem wcześniejszych tie-breaków w tym sezonie żółto-czarni kończyli na swoją korzyść. Nie przegrali w żadnym! Tyle tylko, że każda seria się kiedyś kończy i tak było tym razem w Ergo Arenie.
Przed Treflem szalenie trudne zadanie. Jeśli chce zagrać w finale PlusLigi, to w sobotę i niedzielę (o godz. 17.30) musi wygrać w hali Energia w Bełchatowie.
Trefl Sopot - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:22, 20:25, 28:26, 16:25, 12:15)
Trefl: Sanders, Nowakowski 12, Schulz 23, McDonnell 8, Szalpuk 20, Mika 12, Olenderek (libero) oraz Niemiec, Jakubiszak 1, Kozłowski, Majcherski (libero)
PGE Skra: Łomacz, Lisinac 14, Wlazły 26, Kłos 9, Bednorz 12, Ebadipour 23, Piechocki (libero) oraz Janusz, Romać, Penczew, Czarnowski, Milczarek (libero)
Arka myślami już na PGE Narodowym. W Lechii zabrakło determinacji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?