Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trałka wyrównał bilans

Paweł Stankiewicz
Pierwszy mecz Lechii po powrocie do ekstraklasy był udany dla gdańskiego zespołu. Biało-zieloni przywieźli punkt z trudnego terenu we Wrocławiu, remisując ze Śląskiem 1:1. Biało-zieloni nigdy jeszcze nie wygrali we Wrocławiu w meczu o ligowe punkty i w sobotę było podobnie.

W wyjściowym składzie biało-zielonych nie było niespodzianek. Lechia zagrała dokładnie w takim ustawieniu, jakiego można było się spodziewać. Pojawił się też nowy kapitan. W związku z tym że na ławce rezerwowych usiadł Jacek Manuszewski, to z opaską na ramieniu wybiegł na boisko Karol Piątek.

Od początku mecz mógł się podobać. Obydwa zesoły grały twardo, a przy tym szybko i dynamicznie. W Lechii widoczna była jednak większa trema, towarzysząca pierwszemu w tym sezonie występowi w ekstraklasie. Na początku obie drużyny miały po jednej sytuacji bramkowej.

Najpierw niecelnie strzelał Sebastian Mila, a po chwili Maciej Kowalczyk. W 17 minucie Śląsk objął prowadzenie. Piłkę odegrał Mila, a Vuk Sotirović strzałem z pierwszej piłki trafił do gdańskiej bramki. To debiutanckie trafienie dla tego piłkarza w barwach wrocławskiego zespołu.

Błąd w tej sytuacji popełnił Tomasz Midzierski, który nie zdołał zablokować strzału Sotirovicia. Zespół Śląska jeszcze trzykrotnie zagroził gdańszczanom, ale Paweł Kapsa nie dał się zaskoczyć. W Lechii bardzo dobrze grał Marcin Kaczmarek, który ogrywał rywali. Nie miał jednak należytego wsparcia w kolegach z zespołu. Stąd brakowało celnych strzałów w wykonaniu gdańskich zawodników.

W drugiej połowie gra Lechii wyglądała znacznie lepiej. Przede wszystkim za słabego Frane Cacicia wszedł Piotr Kasperkiewicz, który poukładał grę biało-zielonych w środku pola. Odmieniona Lechia ruszyła do zdecydowanych ataków, aby szybko odrobić stratę jednej bramki.

Już na początku, po świetnym podaniu Kowalczyka w sytuacji sam na sam z Wojciechem Kaczmarkiem znalazł się Paweł Buzała, ale strzelił tuż nad poprzeczką. Z kolei w 53 minucie najlepszy w barwach Śląska Janusz Gancarczyk ograł Karola Piątka, ale został sfaulowany przez prawego obrońcę Lechii. Wątpliwości być nie mogło, rzut karny dla gospodarzy.

Do piłki podszedł Sotirović i... strzelił w poprzeczkę. Lechia miała sporo szczęścia, a po chwili piłkarze, trenerzy i kibice mieli jeszcze więcej powodów do radości. Po błędzie bramkarza Śląska wyrównującego gola strzelił Łukasz Trałka. W poprzednim sezonie ten piłkarz też strzelił bramkę we Wrocławiu, ale samobójczą.

- Mam wewnętrzny remis. Zresztą już przed meczem mówiłem chłopakom, że się zrehabilituję i strzelę gola. Ten remis na pewno nas cieszy - powiedział Trałka.

Lechia opanowała sytuację na boisku, a Kaczmarek z problemami bronił strzałów Buzały i Kowalczyka. W odpowiedzi świetnej okazji nie wykorzystał Mila. Jeszcze w doliczonym czasie gola mógł zdobyć Buzała, ale w dobrej sytuacji strzelił w boczną siatkę.

- W pierwszej połowie widać było tremę w moim zespole. Zagraliśmy zbyt asekuracyjnie. W drugiej połowie wyglądało to lepiej, ale też mieliśmy trochę szczęścia. Moim zdaniem, remis jest sprawiedliwym wynikiem - ocenił Jacek Zieliński, trener Lechii.

- Moi zawodnicy także odczuwali tremę. Tak jak przewidywałem wcześniej, ten mecz był bardzo wyrównany. Spotkanie jednak dobrze się dla nas ułożyło, bo pierwsi strzeliliśmy gola i prowadziliśmy do przerwy. Gdybyśmy wykorzystali karnego, to jestem przekonany, że ten mecz byśmy wygrali.

Tak się jednak nie stało, a rywale szybko wyrównali. Szkoda, że nie potrafiliśmy wykorzystać naszych kontr. Sytuacji w całym spotkaniu też mieliśmy więcej od Lechii. To nam jednak nie dało zwycięstwa. Żałuję, bo nikt nie lubi tracić punktów, zwłaszcza grając u siebie. Oswajamy się z ekstraklasą, i w kolejnych meczach będzie lepiej - powiedział Ryszard Tarasiewicz, trener Śląska.

Śląsk - Lechia 1:1 (1:0)

Bramki: 1:0 Vuk Sotirović (17), 1:1 Łukasz Trałka (56).

Śląsk: W. Kaczmarek - Celeban, Pokorny, Wójcik, Cap - Ostrowski, Mila, Górski (68 Ulatowski), J. Gancarczyk - Sobociński (63 Łudziński), Sotirović.

Lechia: Kapsa - Piątek, Wołąkiewicz, Midzierski, Kosznik - M. Kaczmarek (70 Andruszczak), Trałka I, Cacić (46 Kasperkiewicz), Rogalski - Kowalczyk I (65 Cetnarowicz), Buzała.

Sędziował: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów: 8000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki