Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Torus Triathlon In Da House. Ścigali się w gdańskiej Alchemii [ZDJĘCIA, WYNIKI]

red, KM
Najpierw płynęli, później jechali na rowerze, na końcu biegli. 25 lutego 2017 r. wielofunkcyjny kompleks Alchemia w Gdańsku po raz trzeci stał się areną rywalizacji triathlonistów.

Zawody rozpoczęły się o godz. 7.10, start ostatniej grupy o godz. 18.00, a na ok. godz. 21.00 przewidziano dekorację zwycięzców.

Tegoroczne zawody Torus Triathlon In Da House to trzecia edycja tej imprezy. Wszystko zaczęło się od pomysłu Iwony Guzowskiej, wielokrotnej mistrzyni świata w kick-boxingu i boksie. - Kiedy cztery lata temu zobaczyłam obiekt Alchemii, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przyszedł do mnie pomysł, żeby zrobić tu zawody triathlonowe pod dachem. Muszę jednak przyznać, że skala, jaką osiągnęła ta impreza, przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania - mówi Guzowska.

Tegoroczna skala oznacza 126 uczestników, co jest rekordem imprezy. Startujący zmagali się z klasycznymi dyscyplinami triathlonowymi, czyli pływaniem, jazdą na rowerze i biegiem. Na początku pokonywali 750 m na basenie, potem przez 20 km jechali na rowerze stacjonarnym, a na koniec na 5 km wskakiwali na bieżnię. Limit czasu wynosił półtorej godziny.

- Zawodnicy prezentują różny poziom, wszystko zależy od celów, jakie sobie postawili. Większość deklaruje dobrą zabawę, ale nie brakuje też takich, którzy nastawiają się na wynik i do ostatniej sekundy walczą o jak najlepszy rezultat - mówi Monika Brzozowska z firmy Torus, organizator imprezy.

Uczestnicy podzieleni byli na kilka kategorii. Oprócz kategorii wiekowych była również oddzielna klasyfikacja dla kobiet, sztafety biznesowe oraz konkurencja Pro, w której startowali triathlonowi zawodowcy. Biorąc udział w imprezie można było także wesprzeć szczytny cel. - Cały dochód z wpłat za pakiety startowe sztafet pójdzie na program Badabada realizowany przez fundację Synapsis. Dzięki temu programowi można wcześniej wykryć autyzm, a taka wczesna diagnoza jest bardzo ważna. Piętnaście teamów wpłaciło po 600 złotych, do tego przed samymi zawodami każdy uczestnik mógł przebiec "kilometry na zdrowie" i "wykręcić" pieniądze. Cały czas przekazujemy numer konta fundacji Synapsis i wierzymy, że wpłaty będą wpływać jeszcze długo po zakończeniu imprezy - tłumaczy Brzozowska.

A czy udział w triathlonie w zamkniętym pomieszczeniu różni się od klasycznych zawodów? - Trudno porównać "indoor" i "outdoor". U nas mówi się o warunkach cieplarnianych, z kolei na zewnątrz warunki pogodowe nieraz potrafią dać zawodnikom w kość. Zawodnicy podkreślają przede wszystkim, że mają tutaj kibiców blisko siebie, na wyciągnięcie ręki. W "outdoorze" się to nie zdarza, zwłaszcza w przypadku zawodowców, którzy szybko odbiegają od stawki i dobiegają do mety samotnie - twierdzi Brzozowska. - Sprzyjające na pewno jest to, że zawody pływackie odbywają się na basenie. Nie ma więc żadnych kolizji i nikt nikomu nie "wchodzi na głowę", co zdarza się na otwartym akwenie - śmieje się Guzowska.

Organizatorzy twierdzą, że obecna edycja jest już apogeum i na większą skalę nie da się tej imprezy rozkręcić. Sam triathlon powinien wciąż się jednak rozwijać. - Kluczem jest słowo "tri". Mamy tu trzy dyscypliny, co sprawia, że potrzeba bardzo wszechstronnego przygotowania i zróżnicowanego treningu, więc triathlon chyba nigdy się nie znudzi. Każdy chce w jakiś sposób przesuwać swoje granice i osiągać kolejne cele, a triathlon na to pozwala - uważa Brzozowska. - Myślę, że szczyt popularności triathlonu w Polsce czeka nas dopiero za kilka lat - kończy Guzowska.

ZOBACZ WYNIKI:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki