Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stocznia Gdańsk nie ma na jednorazowe wypłaty. Pieniądze wpłyną w transzach

Jacek Klein
Przemek Świderski
W miniony piątek pracownicy Stoczni Gdańsk SA nie otrzymali wynagrodzeń za kwiecień. W ratach firma pensje wypłaca im już od kilku miesięcy. Związkowcy zamierzają wszcząć pozew zbiorowy przeciwko zarządowi firmy.

Aktualizacja 14.05.
Rzecznik Stoczni Gdańsk potwierdziła dzisiaj w Radiu Gdańsk, to o czym wcześniej pisaliśmy, że będą pieniądze na pensje dla pracowników. Zaległe wynagrodzenia zostaną wypłacone w dwóch transzach - powiedziała Aldona Dybuk, rzecznik firmy. I zapewniła, że do końca tego tygodnia stoczniowcy dostaną część pieniędzy, a pozostałą kwotę do 27 maja. Rzeczniczka stoczni nie chciała jednak ujawnić jaką część wynagrodzeń pracownicy mają dostać w tym tygodniu.

Wcześniej pisaliśmy...
- Po raz pierwszy zdarzyło się jednak, że 10 dnia miesiąca nie przelano nawet zaliczek - mówi Karol Guzikiewicz, wiceszef stoczniowej Solidarności. - Wynagrodzenia dla załogi to rzecz święta, zostaliśmy zatem zmuszeni do wszczęcia sporu zbiorowego z zarządem firmy - przyznaje wiceszef stoczniowej Solidarności.

Duże straty

Stocznia Gdańsk boryka się z poważnymi kłopotami finansowymi. Nierentowne kontrakty na budowę kadłubów statków przyniosły ogromne straty. Przedstawiciele firmy i ukraińscy właściciele nie udzielają informacji, czy firma jest na skraju bankructwa.

- Zakład, podobnie jak wiele firm z branży, przeżywa problemy związane z płynnością finansową. Zarząd spółki, wspólnie z właścicielami, pracuje nad rozwiązaniem problemu płynności, będącego skutkiem kryzysu w branży okrętowej - poinformowała Aldona Dybuk, rzecznik prasowy Stoczni Gdańsk SA.Dodała, że pracownicy firmy otrzymają zaległe pensje w tym miesiącu.

- Wynagrodzenia za miesiąc kwiecień tego roku dla pracowników Stoczni Gdańsk zostaną wypłacone w dwóch transzach. Pierwsza, większa transza, uruchomiona będzie w tym tygodniu, a druga najpóźniej do 27 maja bieżącego roku - wyjaśniła Aldona Dybuk.

Zadłużenie także wobec ZUS

Stocznia z płatnościami nie zalega wyłącznie pracownikom. W milionach liczone jest zadłużenie wobec ZUS z tytułu nieopłaconych składek na ubezpieczenie społeczne czy zdrowotnych i za energię dostarczoną przez koncern Energa. Dochodzą do tego zaległości wobec kontrahentów. Stocznia zmuszona jest na gwałt szukać pieniędzy. W ubiegłym miesiącu sprzedała dźwigi stoczniowe Kone. Nabyła je Agencja Rozwoju Przemysłu poprzez swoją spółkę Synergia 99, będącą zresztą właścicielem terenów, na których się znajdują dźwigi i pochylnie i które to tereny stocznia dzierżawi.

Taki zastrzyk kapitału nie wpłynie na sytuację finansową stoczni. W lutym ogłosiła ona przetarg, w którym na sprzedaż wystawiła część terenów na wyspie Ostrów. Na 18 hektarach gruntów znajduje się m.in. biurowiec zarządu. W przetargu wystawiono także działki wodne o powierzchni prawie 35 ha. Terminy nadsyłania ofert były kilkakrotnie przekładane, ostatni upłynął 30 kwietnia. Informacji, że zgłosił się ktoś chętny, nie ma.

To właśnie ze sprzedaży tych terenów miałyby pochodzić pieniądze, które ukraińscy inwestorzy mogliby przeznaczyć na dokapitalizowanie firmy. W ich rękach jest 75 proc. udziałów w stoczni, 25 proc. należy do wspomnianej Agencji Rozwoju Przemysłu. Między współwłaścicielami zakładu toczą się rozmowy o dokapitalizowaniu stoczni, na razie jednak nie przynoszą one rezultatów. Chodzi bowiem o potężne pieniądze, z których większość musieliby wysupłać ukraińscy inwestorzy. Nie mają raczej co liczyć na to, że ARP kupi tereny stoczniowe, jak kupiła dźwigi.

- Stocznia ogłosiła przetarg na część posiadanych terenów i gdybyśmy byli zainteresowani tymi działkami, zgłosilibyśmy się do przetargu - mówi Roma Sarzyńska-Przeciechowska, rzecznik prasowy Agencji Rozwoju Przemysłu SA.
Jak dodała, ratunkiem dla stoczni jest dokapitalizowanie jej przez współudziałowców.

Co dalej?

- Możliwości udzielenia pomocy stoczni przez ARP nie ma. Agencja już jej udzieliła w poprzednich latach, a zgodnie z prawem, można to zrobić raz na 10 lat. W tej sytuacji jakiekolwiek udzielenie pożyczki, poręczenia czy jednostronne podniesienie kapitału przez ARP jako udziałowca stoczni Komisja Europejska uznałaby za niedozwoloną pomoc publiczną, która musiałaby zostać natychmiast zwrócona - dodaje Roma Sarzyńska-Przeciechowska. - ARP może jedynie dokapitalizować stocznię proporcjonalnie do posiadanych udziałów.

Proporcjonalnie - oznacza, że główny udziałowiec także musi dokapitalizować stocznię w stosunku 3 do 1, co wynika z rozdziału akcjonariatu stoczni. W trakcie dotychczasowych rozmów z głównym udziałowcem nie doszło do porozumienia w tej kwestii. Kolejnym dopuszczalnym działaniem, jakie ARP może podjąć, jest wspólne z ukraińskimi udziałowcami stoczni zaangażowanie się w nowe przedsięwzięcie, pod warunkiem że będzie ono rentowne.

Proporcjonalne dokapitalizowanie oznaczałoby, że na każdy 1 mln zł wyłożony przez ARP ukraińscy inwestorzy musieliby wyłożyć 3 mln zł dodatkowych funduszy.

- Oczekujemy, że w najbliższym czasie do porozumienia dojdzie - dodaje Guzikiewicz. - Współwłaściciele, jeśli firma przynosi straty, to powinni je pokryć. Razem bowiem odpowiadają za obecną sytuację, sprawują przecież nadzór poprzez radę nadzorczą. Nie od dziś wiadomo, że przy cenach stali, które wzrosły o 40 procent, budowa kadłubów bez wyposażenia nie będzie zyskowna, w czasie kiedy w branży okrętowej jest kryzys, zamówień mało, a ceny statków spadają. Mamy nadzieję, że stocznia nie ogłosi upadłości, chyba że komuś zależy na przejęciu tych inwestycji, które zostały zrealizowane za czasów ukraińskich właścicieli.

Produkcja statków jest nieopłacalna?

W ostatnich latach poczyniono w stoczni spore inwestycje w moce produkcji konstrukcji stalowych. Firma wzbogaciła się o nowe instalacje do budowy wież morskich i lądowych siłowni wiatrowych. W oddziale w Chojnicach, powstałym na dzierżawionym majątku tamtejszego Mostostalu, realizuje kontrakty na wykonawstwo wielkich konstrukcji, takich jak przęsła mostowe czy portowe urządzenia rozładunkowe. Produkcja statków wygasła.

Zarząd stoczni zdecydował na początku roku, że produkcja statków, jako nieopłacalna, będzie wygaszana. Minimalne moce produkcyjne zostaną jednak zachowane do wykorzystania, jeśli powróci koniunktura. Firma jest w trakcie procesu restrukturyzacji, przewidującego sprzedaż zbędnego majątku. Koncentruje się na wykonawstwie konstrukcji stalowych, m.in. dla branży offshore. Restrukturyzacja wiąże się, niestety, z ograniczeniem zatrudnienia w firmie. Pracę może stracić nawet 200 osób, głównie pracowników administracyjnych i niezwiązanych bezpośrednio z produkcją.

Sytuacją Stoczni Gdańsk zajmowała się sejmowa Komisja Skarbu. Resort skarbu wycenia zaangażowanie ARP w stoczni na 215 mln zł. Wchodzą w to nieoprocentowana pożyczka w kwocie ponad 100 mln zł czy zaangażowanie w kapitał na poziomie 50 mln zł.

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki