Sopot: Rachoń z zarzutem za penisa

- Dotyczy on znieważenia Władimira Putina, premiera Federacji Rosyjskiej, podczas jego wizyty w Trójmieście - wyjaśnia Agnieszka Gorczyńska prowadząca w tej sprawie postępowanie w sopockiej Prokuraturze Rejonowej.

Rachoniowi grozi teraz od 3 miesięcy do nawet 3 lat pozbawienia wolności.

Przypomnijmy, wraz z kilkunastoma innymi osobami protestował on 1 września w Sopocie przeciwko wizycie Putina w Polsce. Podczas happeningu, który przeprowadzono przed hotelem Sheraton, gdzie właśnie trwały rozmowy między premierami Polski i Rosji, Rachoń przebrał się za wielkiego penisa z napisem "Putin". Jego i dwie inne osoby biorące udział w akcji zatrzymała wówczas policja.

Wtedy jednak Rachoniowi żadnych zarzutów nie postawiono. Usłyszał je jedynie Jakub S., były sopocki radny, który, w sposób werbalny i mało cenzuralny wyrażać miał swoją niechęć do premiera Rosji.
Co o sprawie dziś sądzi sam Rachoń, który nie przyznał się do winy? - Wziąłem udział w happeningu o charakterze artystyczno-satyrycznym, który nie miał na celu obrażania nikogo, a jedynie zwrócenie uwagi na istotny kontekst polityczny, z którym mieliśmy do czynienia 1 września 2009 roku - tłumaczy. - Jestem przekonany, że działałem zgodnie z polską konstytucją, która gwarantuje wolność wypowiedzi oraz swobodę działalności artystycznej.

Sprawę komentują też inni działacze sopockiego PiS. - Moim zdaniem, akcja Michała była po prostu fatalna. Podobnie sądzą chyba wszyscy nasi koledzy. Nie konsultował jej z nami. Jednak uważam, że prokuratura powinna z równą stanowczością ścigać chociażby Janusza Palikota, który nieraz znieważał głowę państwa, tyle że naszego - mówi Aleksandra Jankowska, komisarz partii w Sopocie.

Prokuratura zapowiada, iż śledztwo dotyczące incydentu z penisem będzie kontynuowane.