Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć dzieci z Pucka. 7-latka obciąża rodziców zastępczych [SZOKUJĄCE ZEZNANIA DZIECKA]

Szymon Zięba
Przemek Świderski
Sprawa rodziców zastępczych z Pucka, oskarżonych o śmierć dwójki dzieci, wstrząsnęła opinią publiczną. Kluczowe dla procesu mają być zeznania dzieci. Jedno z nich publikujemy.

Anna i Wiesław Cz., rodzice zastępczy z Pucka, którym śledczy zarzucają spowodowanie śmierci dwójki z pięciorga dzieci małżeństwa Elendów, dotychczas pięciokrotnie stawali przed gdańskim Sądem Okręgowym.

W toku postępowania wyjaśnienia złożył Wiesław Cz. Jego żona od początku trwania procesu konsekwentnie odmawia odpowiedzi na pytania wymiaru sprawiedliwości. Śledczy natomiast właśnie ją obwiniają o najcięższe przestępstwo - zabójstwo pięcioletniej Klaudii.

Śmierć trzyletniego Kacpra to - jak obecnie twierdzi prokuratura - skutek pobicia, którego miało się dopuścić małżeństwo Cz.
Przełom nastąpił na ostatniej do tej pory rozprawie.

9 maja sąd zadecydował bowiem o odczytaniu i odtworzeniu zeznań Oli, biologicznej córki Hanny i Daniela Elendów, która w czasie tragicznych wydarzeń przebywała w domu małżeństwa Cz.

Według specjalistów, zeznania dzieci są kluczowe dla przebiegu procesu. Zeznania Oli w toku przesłuchania potwierdziły, że zarówno Anna, jak i Wiesław Cz. dopuszczali się przemocy wobec dzieci.

Tymczasem w dokumentach, do których dotarł "Dziennik Bałtycki", opisano także zeznania Kingi Cz., biologicznej córki oskarżonych. Dziewczynka zeznała, że "mama i tata bili Kacpra". Anna Cz. miała go "dusić rękami". Zanim umarła Klaudia - według Kingi - "mama kopała ich w brzuch".

- Zeznania dziecka są makabryczne i porażające w odbiorze - piszą śledczy, a opowieść Kingi zawiera "lustrzane" odbicie przebiegu wypadków.

Córka Anny i Wiesława Cz. za pobicie Kacpra obciążyła oboje swoich rodziców.

Hanna i Daniel Elendowie - jak zapowiada mecenas Piotr Pawłowski, ich pełnomocnik - będą walczyć o odzyskanie dzieci, które obecnie przebywają u innej rodziny zastępczej.

Prokuratorzy zarzucają Annie i Wiesławowi Cz. znęcanie się nad dziećmi i pobicie ze skutkiem śmiertelnym trzyletniego Kacpra Elenda. Annie Cz. stawiane są zarzuty zabójstwa pięcioletniej Klaudii. Do zdarzeń miało dojść 3 lipca i 12 września ubiegłego roku. Cz. śmierć trzylatka tłumaczyli nieszczęśliwym wypadkiem - chłopiec miał spaść ze schodów. Podobnie twierdzili po śmierci Klaudii, wyjaśniając, że dziewczynka zachłysnęła się wodą w brodziku.

Do zatrzymania Cz. doszło dopiero po śmierci pięciolatki. Annie Cz. grozi teraz dożywocie. Jej mężowi - do 10 lat pozbawienia wolności.

ZEZNANIA OLI:

"(...) Ciocia Ania nas biła. Jej mąż miał pas, jak chciał nas bić. Uderzył nas, uderzył mnie, Daniela, Kacpra i Klaudię. Ciocia biła Klaudię i Kacpra. Rzucała nas, powiedziała, że Kacper ze schodów się walnął, to było kłamstwo. Naprawdę to ona ich biła i rzucała ich. Miała specjalny czerwony pas i ona Klaudię przełożyła przez schody i ją biła. Biła ją po pupie, ją dusiła tak [w tym miejscu dziewczynka pokazała, łapiąc własnymi rękoma za szyję, że "ciocia ich tak dusiła"]. Ta ciocia dusiła Klaudię wtedy, to ona uderzyła pod oko mnie, ona mnie rzucała i tak z pięści. (...)

Wujek miał gruby pas i takie coś, co odciska, jakby było przecięte na pół, taka klamra. Ja i jeszcze siostra, i Daniel, i Kacper, ta siostra to Klaudia, mieliśmy tak odciśnięte. To było codziennie. Wujek i ciocia się tak zachowywali, bo chcieli nas zabić. Wtedy uderzyli mnie w oko i miałam takie fioletowe i został odcisk.

Kacper miał trzy latka. Kiedy ciocia biła Kacpra, to ja wtedy byłam na dole. Ona chciała, żeby nic nie mówili, mówiła, żebyśmy mieli skłamać. To było już, jak byłam na dole, w pokoju. Tam biła ciocia Kacpra. Tylko ciocia tam była. Później ciocia mówiła, żebyśmy mówili, że Kacper zleciał ze schodów. Ciocia tak mówiła, bo nie chciała iść do więzienia i chciała zostać w domu. Jak coś się stało z Kacprem, to ciocia się rozbeczała. (...) Jak to się wtedy stało z Kacprem, to w domu byliśmy ja, Klaudia, Kacper, Daniel, ciocia i ten wujek, co bił.

Ja widziałam to, co robiła ciocia. Wszyscy to widzieli. Jak ciocia biła Kacpra, to wujek sobie siedział. (...) Wtedy karetka przyjechała. Ta ciocia powiedziała nam, że mamy iść do góry i że mamy skakać, skakać do góry na dół, takiego pajaca robić."

Ciąg dalszy zeznań Oli na kolejnej stronie >>>
"My nic nie robiliśmy, zawsze za coś była kara. Skakaliśmy ja i Daniel. Ciocia mówiła, że to jest koniec skakania. Nie chcieliśmy skakać, to ciocia mówiła, że ma chorą rękę i przez to nas... że bije nas przez nas. Ciocia mówiła, że jak przestaniemy skakać, to ona nas będzie ciągle biła. Ciocia była taka wredna, była taka od początku, bo ona dobrze traktowała tylko swoje dzieci. Krzysiu jest najmłodszy. Krzysia tak nie traktowała, bo powiedziała, że jest jej dzieckiem. Danielka to ona też biła. Nie było, moim zdaniem, powodu, żeby nas bić.

Jeżeli chodzi o Klaudię, to ona ją wtedy utopiła. Wtedy jej leciała krew. Leciała jej krew z buzi, z nosa, wszędzie leciała. Wtedy ona nas wysłała, żebyśmy to sprzątali, to, co ona zrobiła. Ona ją wtedy biła, ją utopiła w wodzie w wannie, ona ją biła i zacięła ją nożem, aż dotąd [w tym miejscu dziewczynka pokazała ręką na twarzy od ust w kierunku ucha]. Potem Klaudia nie żyła. Ona nam tak mówiła, że ona nie żyje.(...)

Posprzątaliśmy po ciotce, bo ona miała pracę, ale wcale nie miała pracy. My sprzątaliśmy tą krew. Krew była w łazience na kafelkach, w brodziku była brudna woda. Wujek sobie wtedy poszedł gdzieś. To było wcześniej. (...) Klaudia wtedy, była wtedy w pokoju, ona ją jeszcze biła po kręgosłupie. Ona biła ją tak z pięści. Jak ciocia ją biła z pięści, to Klaudia płakała. Klaudia nic nie mówiła, ona płakała, ona się zrobiła fioletowa. Było prześcieradło i ją karetka zabrała i nie wiem, co się dalej z nią stało.

W tym domu była kotłownia. Byłam tam, schodziłam tam sama, wtedy tam był piec i ona chciała nas spalić. Wtedy ona jeszcze krzyczała, żebyśmy stali w tej kotłowni, a potem ona poszła i nas zostawiła. Wtedy Kacper już nie żył. Oni się wtedy zdenerwowali i sobie poszli. (...) Ona nas wtedy biła i biła w tej kotłowni (...). Wujek to w ogóle się nie odzywał.

Oni obydwoje palili papierosy. Ona nas podpalała. I wtedy to ona chciała zapalić nas, bo wtedy ona podpaliła buzię. Ona miała zapalniczkę i zaczęła podpalać. Daniel wtedy był cały czerwony od krwi, mnie też podpalała. Bo wtedy nas podpalała wszędzie, gdzie się dało, nawet tu [w tym miejscu dziewczynka podniosła bluzkę i pokazała miejsce na biodrze i na plecach].

Byliśmy wtedy na golasa, bo ona nas chciała wtedy podpalić, my musieliśmy robić krzesła [w tym miejscu dziewczynka pokazuje, że krzesło robi się, podnosząc obie ręce wyprostowane przed siebie, stojąc, nogi przytrzymując razem]. Nogi były połączone, mówię, że mamy zrobić krzesło, bo ona chce, i ona sobie wtedy poszła. Jak ona poszła, nie mogliśmy opuścić rąk. Ona wtedy poszła sobie do kotłowni i zaczęła palić papierosy, a jak paliła papierosa, to chciała nas ten... chciała nas zabić, wrzucić do ognia. (...) Ona chciała już wtedy, żebyśmy weszli do pieca, bo ona chciała, jak do nas mówiła, to nie robi nic z tym piecem, wtedy ona chciała, żebyśmy weszli, ona naprawdę to powiedziała, skłamała.

Nikt z nami nie rozmawiał o zdarzeniu z Kacperkiem, kobieta będzie długo siedzieć, bo ona nam dużo krzywdy narobiła. Zabrała ją policja, to dobrze, bo wtedy ja miałam dużo krzywdy i ona chciała, żebyśmy byli u niej. Nie chcieliśmy być u niej. Mi się w nocy śni to, co ona nam robiła. Wujek bił pasem, limo mi zrobiła ta ciotka, z pięści. Moje rodzeństwo nie miało takiego śladu, takiego lima. Daniel miał z tyłu dwa takie siniaki, to było od zapalniczki, wtedy przy tym podpalaniu.

Na tego pana mówię: Wiesio. On ma na imię Wiesio, Wiesio, jak się to zdarzyło z Kacperkiem, to Ania mówiła, żebyśmy skłamali. (...)

Ciocia, to ona ze wszystkimi rozmawiała, ona jeszcze rozmawiała z tymi ludźmi, którzy przyjechali, dlatego skłamała. Nie wiem, skąd byli ci ludzie. (...) Nie wiem, gdzie był wujek, jak sprzątaliśmy łazienkę, nie było go w domu.

Jak ciocia nam groziła zapalniczką, to wujek nie był przy tym. Nie pamiętam, gdzie on był, ale wiem, że ciocia podpalała zapalniczką. Wujek nas nie podpalał zapalniczką.

Wujek i ciocia bili nas pasem i jej pasem i jeszcze ona chciała wziąć taką siekierę... to takiego do mięsa... i chciała nas przy tym przyciąć. Ciocia miała swój pas, a wujek miał swój pas. Nie pamiętam już innych przedmiotów. Nie bili nas niczym w kotłowni. (...) W kotłowni był piec i zlew. (...) W kotłowni było zimno. Schodziliśmy tam ubrani, schodziliśmy nieubrani, bo ciocia nam kazała.(...)"

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki