Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk. Sąd uznał, że ksiądz nakłaniał do samobójstwa

Marcin Kamiński
Piotr T., według prokuratury i sądu, namawiał ministranta, aby ten się powiesił
Piotr T., według prokuratury i sądu, namawiał ministranta, aby ten się powiesił Marcin Kamiński
Trzy i pół roku spędzić ma w więzieniu 39-letni Piotr T., były proboszcz z parafii z Dębnicy koło Człuchowa.

Taką karę słupski Sąd Okręgowy wymierzył mu za to, że trzy lata temu namawiał swojego ministranta Dawida W., aby ten się dla niego powiesił.

Prokurator w ostatnim dniu procesu zażądał dla byłego duchownego 4 lat więzienia, a obrona domagała się uniewinnienia od zarzutu. Podkreślała bowiem, że przy zarzucie namawiania do samobójstwa trzeba wykazać zamiar, iż sprawca przestępstwa chce śmierci ofiary.

- W tym przypadku było odwrotnie. Oskarżony starał się ratować chłopaka, który był w depresji - stwierdził mecenas Czesław Pastwa, obrońca Piotra T.

Proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami, nieznane jest więc uzasadnienie wydanego wyroku i motywów, jakimi kierował się sąd przy jego wydawaniu. To nie pierwszy wyrok, jaki ciąży na byłym duchownym, a sprawa ma związek z wydarzeniami z maja 2006 roku. Ksiądz T. wyjechał wówczas z Dębnicy w towarzystwie nastolatka ze Starogardu Gd. Chłopak po 11 dniach wrócił do domu i opowiedział, że duchowny podawał mu alkohol, marihuanę, amfetaminę, namawiał do samobójstwa i molestował. Gdy sprawą zajęli się śledczy, okazało się, że ksiądz kazał powiesić się Dawidowi na pasku. Chłopiec wykonał jego polecenie. Piotr T. miał go uwolnić z pętli, gdy przekonał się, że nastolatek jest gotów zrobić dla niego wszystko.

W trakcie postępowania okazało się, że w podobny sposób ksiądz T. zachowywał się wobec dwóch innych ministrantów ze Starogardu Gd. Biskup diecezji pelplińskiej odsunął Piotra T. od wszelkich posług kapłańskich i ustanowił w Dębnicy nowego proboszcza. Ten szybko odkrył, że razem z księdzem T. z parafialnego konta zniknęło 27 tys. zł, które wierni wpłacili na budowę nowego kościoła. Księdza T. zatrzymano na początku lipca 2006 r. w jednej z nadmorskich miejscowości. Kapłan został aresztowany.

W lutym 2007 r. prokuratura w Człuchowie oskarżyła go o dziewięć przestępstw. Miesiąc później w miejscowym sądzie ruszył pierwszy proces, również z wyłączeniem jawności. Ponieważ okazało się, że namawianie do samobójstwa zgodnie z kodeksem postępowania karnego powinno być rozpoznawane przez Sąd Okręgowy, zarzut ten wyłączono do odrębnego postępowania. Proces w Człuchowie zakończył się w listopadzie 2007 r. skazaniem Piotra T. na cztery lata więzienia i czteroletni zakaz kontaktowania się z molestowanym nastolatkiem.

Kapłan został uniewinniony od zarzutu gwałtu i przywłaszczenia 27 tys. zł. Wyrok ten stał się prawomocny w marcu 2008 r. Wobec skazania księdza słupski Sąd Okręgowy umorzył sprawę namawiania do samobójstwa. Decyzję tę uchylił jednak Sąd Apelacyjny w Gdańsku.

Molestowanie przez osoby duchowne odbija się głośnym echem

W ostatnim czasie media kilkakrotnie opisywały głośne w całym kraju przypadki molestowania nieletnich przez osoby duchowne. 38-letni ksiądz Mirosław W. z Trawnik (woj. lubelskie) miał molestować, wedle prokuratury, 12-letnią dziewczynkę.

Ksiądz Roman B. ze Stargardu Szczecińskiego, opiekun młodzieży, katecheta i prefekt Zespołu Szkół Katolickich, oskarżony został o molestowanie 13-letniej uczennicy.

Na 2 lata więzienia za molestowanie uczennic skazał już sąd w Białej Podlaskiej księdza Zbigniewa S. z Połosek.

Najlepiej opisał to, zrozumiał i zgłębił markiz de Sade

Z psychologiem Władysławem Hałasiewiczem rozmawia Marcin Kamiński

Co powoduje ludźmi, nie chodzi tylko o osoby duchowne, którzy próbują wymusić tak drastyczny krok na w sumie bliskiej sobie osobie?

Bardzo trudno określić w kategoriach rozumowych, dlaczego tak się dzieje. Pozostaje to poza sferą pojmowania. Psycholodzy próbują na to pytanie odpowiedzieć z różnym skutkiem. Niestety, istnieje ta tak zwana ciemna strona seksu, trudna do zrozumienia. Ksiądz, z racji posiadanej wysokiej gradacji wartości moralnych, narażony jest na szczególny ostracyzm. W tym przypadku widać jednak, że doszło do załamania się hamulców moralnych pod wpływem tajemniczych, niezbadanych impulsów, które być może markiz de Sade najlepiej opisał, zrozumiał i zgłębił.

Spotkał się Pan już z takimi przypadkami w swojej karierze?

Nie, z takimi drastycznymi sytuacjami jeszcze się nie spotkałem. Jednak ludzie bardzo często mówią, opowiadają, że robią rzeczy, których się wstydzą i nie są z nich dumni. Są one związane właśnie z niepanowaniem nad swoim seksualizmem.

Czy duchowieństwo, Pana zdaniem, jest szczególnie narażone na takie zachowania?

Jestem daleki od takiego łączenia. Jeśli chodzi o duchownych, są to raczej rzadkie przypadki. Natomiast mocno rzucają się w oczy. Gdy znajdzie się jedna czarna owca, to szkodzi całemu środowisku - tak samo jest choćby u nauczycieli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki