W ubiegły czwartek, o czym informowaliśmy, wojewoda pomorski zwołał konferencję prasową w sprawie zamknięcia czterech sklepów z dopalaczami w Gdańsku i Tczewie. Decyzja o zakazie prowadzenia działalności miała związek z wynikami badań próbek pobranych podczas kontroli realizowanych przez Wojewódzką Stację Sanitarno Epidemiologiczną.
Czytaj więcej na ten temat: Pomorze: Na polecenie wojewody zamknięto sklepy z dopalaczami w Gdańsku i Tczewie
Wojewoda nie musiał zamykać podobnego punktu z dopalaczami w Malborku, bo jego właściciel... sam się wyniósł z lokalu w centrum miasta. - Sklep, który sprzedawał tego typu produkty, zakończył działalność. Nie mamy na razie żadnych informacji, by w innym miejscu działał tego typu punkt - mówi Andrzej Bielawski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Malborku.
Do zamknięcia sklepu przyczyniły się m.in. kontrole przeprowadzane przez pracowników sanepidu. W asyście policji trzykrotnie odwiedzali malborski sklep - we wrześniu, październiku i listopadzie. Za każdym razem zabezpieczali sprzedawane tam artykuły. Formalnie były to produkty kolekcjonerskie, nieprzeznaczone do spożycia, ale jak pokazują wyniki badań, w ich składzie znajdowały się niebezpieczne substancje.
- Otrzymaliśmy na razie wyniki badań produktów zabezpieczonych w dwóch kontrolach. Analiza wykazała, że artykuły zawierały substancje znajdujące się w załączniku do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, a obrót nimi jest zakazany - wyjaśnia Bielawski.
Walka z producentami i sprzedawcami dopalaczy, a więc produktów, które po spożyciu mogą wywoływać stan jak po zażyciu narkotyków, jest bardzo trudna i przypomina zabawę w kotka i myszkę.
Badania zlecane przez sanepid dotyczą konkretnej próbki o konkretnym składzie chemicznym. Wystarczy, że producent zmodyfikuje nieco proporcje składu, zmieni nazwę artykułu i znów trzeba robić nowe badania. Nie oznacza to jednak, że służby sanitarne nie mają narzędzi do walki z procederem. Właściciel malborskiego sklepu może się spodziewać kary finansowej.
- Postępowanie administracyjne się toczy. Za okres, w którym sklep funkcjonował, możemy nałożyć karę grzywny. Jej wysokość waha się między 20 tysiącami a nawet 1 milionem złotych - mówi dyrektor malborskiego sanepidu, choć przyznaje, że do zakończenia postępowania pozostała jeszcze bardzo długa droga. - Właściciel sklepu odwołuje się od naszych decyzji, ma takie prawo, ale to wydłuża całe postępowanie. Sądzę, że sprawa może się zakończyć w sądzie i potrwa kilka miesięcy.
Nieistniejący już sklep jest kolejnym, który działał w Malborku i oferował dopalacze. W 2010 roku funkcjonowały tu co najmniej dwa punkty sprzedające tego typu produkty. Zniknęły po decyzji Głównego Inspektoratu Sanitarnego, który zamknął blisko tysiąc sklepów z dopalaczami w całej Polsce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?