Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skąd się bierze kokaina w Polsce. Pamiętniki z wakacji

Jacek Wierciński
Artur B. grał na nosie europejskim służbom antynarkotykowym, krążąc między Ameryką Łacińską i Europą na fałszywych paszportach. Do czasu
Artur B. grał na nosie europejskim służbom antynarkotykowym, krążąc między Ameryką Łacińską i Europą na fałszywych paszportach. Do czasu 123rf
Skazanie przez sąd państwa spoza Unii Europejskiej i odbycie kary w takim państwie oznacza, że sprawa w Polsce jest ponownie "rozliczana". Oznacza to, że polscy przemytnicy narkotyków, złapani w Ameryce Południowej, po odbyciu kary i powrocie do kraju mogą zostać ponownie pociągnięci do odpowiedzialności karnej, za ten sam czyn.

Rafał B. i Tomasz O. ze Starogardu Gdańskiego byli kurierami. W Ekwadorze zajmował się nimi gdynianin Roman G., który odebrał ich z lotniska, umieścił w hotelu, zajmował się nimi podczas pobytu, robił im zakupy. Dostarczał też pieniędzy na zakupy i rozrywki, a finalnie dostarczył kokainę do przewozu i odwiózł na lotnisko - mówi o rozdziale ról w tej historii prok. Mariusz Marciniak z Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Gdańsku.

Niektórzy nasi bohaterowie po raz pierwszy stanęli na gorącej ziemi Ekwadoru prawie dekadę temu, kiedy wielu Polakom nazwa południowoamerykańskiego kraju wciąż przywodziła na myśl wyłącznie dudniącą dyskotekę w Manieczkach i na długo nim zbiorową fantazję rozbudzać zaczęły perypetie serialowego Pablo Escobara. Uczestnicy emitowanych później "Pamiętników z wakacji" nie mogli marzyć o podobnej okazji: sponsorowana egzotyczna wycieczka, hotel i przygoda. Do tego kilka tysięcy złotych do ręki. Wszystko w zamian za skromną przysługę w drodze powrotnej, nie bez powodu przywołującą na myśl narkotykowego bossa-legendę z sąsiadującej z Ekwadorem Kolumbii.

Dla jednych więzienny horror, który rozpoczął się przed niemal dekadą, to "tylko" koszmarne wspomnienia. Inni, mimo wielu lat za kratami, niebawem znów staną przed sądem, za to samo przestępstwo.

- Takie mamy prawo - rozkładają ręce śledczy, którzy tłumaczą, że choć z zasady nie można karać dwa razy za to samo, mają obowiązek doprowadzić na ławę oskarżonych przestępców, jeśli skazały ich sądy spoza Unii Europejskiej.

Na połyk

56-letni dziś Roman G. jest tymczasowo aresztowany w innej sprawie, jak tłumaczą śledczy, w przeszłości był wielokrotnie karany "za popełnienie przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu oraz przeciwko mieniu, a także z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii". W tej sprawie miał, działając w zorganizowanej grupie przestępczej przemycającej do Polski kokainę w znacznych ilościach, nakłonić Rafała do połknięcia niemal 60 kapsułek, a Tomasza - prawie 40. Obaj razem próbowali przewieźć przez ocean niemal kilogram koki dla detalicznego sprzedawcy wart niemal 400 tysięcy złotych. Liczyli na pięć, no może 10 tysięcy złotych na łebka.

- Po prześwietleniu rentgenowskim przez celników w ich układach pokarmowych stwierdzono obecność ciał obcych - słyszymy.

Aparat rentgenowski stał na unijnym lotnisku w Madrycie, więc po siedmioletniej odsiadce w hiszpańskim więzieniu chłopaki ze Starogardu mają spokój.

- Ich sądzenie i odbywanie kary miało miejsce w państwie należącym do Unii Europejskiej, więc sprawa w Polsce jest uznawana za "rozliczoną" i zakończoną. Z kodeksu karnego wynika, że polskie prawo karne stosuje się do obywatela polskiego, który popełnił przestępstwo za granicą, a orzeczenie zapadłe za granicą nie stanowi przeszkody do wszczęcia lub prowadzenia postępowania karnego o ten sam czyn zabroniony przed sądem polskim - zaznacza prokurator

I dodaje przywołując Konwencję wykonawczą do układu z Schengen z 1985 roku: - Jednak kodeks precyzuje, że tamte zapisy nie mają zastosowania do prawomocnych orzeczeń sądów lub innych organów państw obcych kończących postępowanie karne, jeżeli wynika to z wiążącej Rzeczpospolitą Polską umowy międzynarodowej, a tak jest w tym przypadku.

Walizki w Rio Grande

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja Małgorzaty R. i Bartosza A., którzy z Brazylii przez Amsterdam próbowali przewieźć w bagażach do Polski ponad dziewięć kilogramów koki

- By lepiej upozorować wyjazd turystyczny w Natal, 2,5 tysiąca kilometrów na północ od Rio de Janeiro, oboje zamieszkali w hotelu. W trakcie ich pobytu dwie miejscowe kobiety dostarczyły do hotelu walizki, zawierające dziewięć kilogramów kokainy. Jednak domagały się zapłaty, a Małgorzata R. i Bartosz A. ani nie mieli pieniędzy, ani nie potrafili się porozumieć w języku portugalskim, więc przekazanie bagaży trzeba było powtórzyć - słyszymy.

"Turyści" wpadli na lotnisku w Parnamirim w stanie Rio Grande do Norte. Na tej robocie zarobić mieli po kilka tysięcy złotych. W brazylijskim sądzie usłyszeli wyroki odpowiednio 10 lat i cztery miesiące oraz pięć lat i 10 miesięcy więzienia. Po odsiadce wrócili do ojczyzny, która postawiła ich w stan oskarżenia. Powoli dobijającą pięćdziesiątki gdańszczankę, z zawodu krawcową, czeka powtórny proces za ten sam przemyt. Podobnie jak młodszego o niemal dwie dekady gdańszczanina z wykształceniem gimnazjalnym, "na terenie Polski niekaranego".

- Skazanie przez sąd państwa spoza Unii Europejskiej i odbycie kary w takim państwie oznacza, że sprawa w Polsce jest ponownie "rozliczana", a skazany jest ponownie pociągany do odpowiedzialności karnej - tłumaczy prokurator Marciniak. - "Na pocieszenie" pozostaje jedynie to, że okres pozbawienia wolności za granicą jest zaliczany na poczet kary orzeczonej w Polsce - dodaje prokurator.

Richard od kurierów

- Nie ujawniamy stanowiska procesowego oskarżonych, to jest treści ich wyjaśnień i tego, czy przyznali się do popełnienia zarzucanych im przestępstw - zastrzegają śledczy.

Nie kryją jednak, że żaden z czwórki przemytników nie działał sam. Intratnym przedsięwzięciem miał zarządzać Richard W. pseudonim Rici. 50-letni dziś absolwent gdańskiej zawodówki, wielokrotnie karany, który trafi niebawem na ławę oskarżonych.

Prokuratura zarzuca mu udział w zorganizowanej grupie przestępczej, nakłanianie do przemytu narkotyków, zakup biletów lotniczych i zawiezienie na lotnisko Rafała B. i Tomasza O., a także współpracę z wymienionym wcześniej Romanem G. - "rezydentem", który w Ekwadorze dostarczył przemytnikom kokę do połknięcia. Według śledczych również Richard W., któremu grozi do 15 lat więzienia, zwerbował jako "kurierów" także Małgorzatę R. i Bartosza A.

Osiem lat za szampon

Mniej więcej w tym samym czasie z niemal kilogramem kokainy wpadł Przemysław K.

- Ustalono, że został zatrzymany 13 kwietnia 2009 roku, o godzinie 8 rano, na lotnisku w Quito w Ekwadorze, podczas przeprowadzania rutynowej kontroli antynarkotykowej pasażerów i bagażu w ramach odprawy pasażerów wylatujących do Amsterdamu. W jego podręcznym bagażu znaleziono plastikową butelkę po odżywce do włosów, z napisem "Pantene Renovacion Profunda", zawierającą płynną substancję koloru żółtawego. Badania laboratoryjne wykazały, że substancja ta jest pastą kokainową i bazą kokainy, o masie 994 gramów netto - relacjonują śledczy.

Choć jego przestępstwo bardzo przypomina te pozostałej czwórki kurierów, konsekwencje prawne są jeszcze inne. Przemysław K., po skazaniu w Ekwadorze, karę wolał "odsiedzieć" w Polsce, gdzie go przekazano. Polski sąd uznał, że wyrok sądu w Ekwadorze - 8 lat za usiłowanie przemytu znacznej ilości narkotyków, jest "prawidłowy". K. dokończył odbywanie kary w Polsce. Jednak poddanego ekstradycji z Ameryki Południowej, w odróżnieniu od Małgorzaty R. i Bartosza A., nie czeka ponowny proces.

Prok. Marciniak: - Przejęcie przez sąd w Polsce do wykonania w naszym kraju orzeczenia sądu ekwadorskiego, wydanego wobec Przemysława K., uniemożliwiło prowadzenie przeciwko niemu postępowania karnego o ten czyn przed polskimi organami wymiaru sprawiedliwości. Postępowanie w tym zakresie zostało umorzone.

Gdyński Pablo Escobar

Kokainowy wyjazd Przemysława K. zorganizował Roman K., któremu za "pomocnictwo" w przemycie grozi od trzech do 15 lat więzienia. Obaj, podobnie jak wszystkie wymienione wcześniej postaci, stali się przedmiotem jednego śledztwa. Prokuratura uznała bowiem, że ich chęć łatwego zarobku i sponsorowanej zagranicznej przygody wykorzystał Artur B. - wielki nieobecny.

Zwany pieszczotliwie "Artusiem" gdynianin przez lata miał być jednym z największych bossów narkotykowych w Polsce. Jak relacjonują śledczy, setki kilogramów jego kokainy "spływało" do ojczyzny z Holandii, Hiszpanii i Ameryki Południowej. Artur B. miał grać na nosie europejskim służbom antynarkotykowym, krążąc między Ameryką Łacińską i Europą na fałszywych paszportach. Jednak za sprawą CBŚ współpracującego z hiszpańskimi funkcjonariuszami został wreszcie zatrzymany w kwietniu 2012 r., gdy z fałszywymi irlandzkimi dokumentami sunął luksusowym aston martinem po Costa del Sol. Po ekstradycji, dwa miesiące później, jako wyjątkowo niebezpieczny, "Artuś" trafił do pojedynczej celi w Sztumie i odmawiał przyjmowania posiłków.

Po kolejnych dwóch miesiącach pobytu w polskim areszcie, wyczerpany głodówką, 38-letni "Artuś" zachwiał się, uderzył głową o ścianę i upadł. Miał wyjątkowego pecha. Doznał porażenia czterokończynowego i sparaliżowany stracił przytomność, której nie odzyskał już nigdy. W sierpniu, cztery miesiące po zatrzymaniu, zmarł w bydgoskiej Klinice Neurochirurgii, jednej z najlepszych w kraju. To tam leczono m.in. słynnego żużlowca Tomasza Goloba, po wypadku podczas zawodów motocrossowych miał uszkodzony rdzeń kręgowy.

Dowodem, że w pożegnaniu ze światem Arturowi B. nikt nie pomógł, jest taśma z monitoringu z celi. Ciało zostało przed pogrzebem skremowane, więc po kokainowym potentacie z gdyńskiego Obłuża pozostała legenda: jego śmierć została jakoby sfingowana, "Artuś" żyje - został świadkiem koronnym, mieszka za granicą i po cichu, tajnie, pracuje dla polskiego CBŚP i amerykańskiej agencji antynarkotykowej DEA.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki