Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samowolki na Półwyspie Helskim: Nadzór budowlany żąda rozbiórki kilkudziesięciu obiektów

Łukasz Kłos
Tzw. kempingowcy często wykorzystują publiczne plaże do prywatnych celów
Tzw. kempingowcy często wykorzystują publiczne plaże do prywatnych celów Patrycja Kłos
Na Półwyspie Helskim kwitną samowole budowlane. Tylko między Chałupami a Władysławowem nadzór budowlany naliczył ich co najmniej 32! To obiekty położone na terenach ośrodków kempingowych, usytuowanych wzdłuż Zatoki Puckiej. Wszystkie powinny zostać natychmiast rozebrane, ale - jak się okazuje - droga od wydania decyzji do faktycznej rozbiórki jest daleka.

Sprawa jest o tyle kuriozalna, że niektóre z tych obiektów stoją na gruntach należących do Skarbu Państwa. Postawiono je bez wiedzy i zgody Urzędu Morskiego w Gdyni. Co więc zrobi ta instytucja, by odzyskać państwowe grunty i pozbyć się "nieproszonych" gości? Na razie niewiele.

Według inspektorów nadzoru budowlanego, na terenie tylko jednego z ośrodków - kempingu Solar - urzędnicy naliczyli 28 obiektów, które powstały wbrew obowiązującym przepisom. Po sąsiedzku - na terenie Polarisa - zidentyfikowano 4 kolejne samowolki. Wszystkie muszą być natychmiast rozebrane.

- To obiekty o różnym charakterze, część z nich to tzw. domki holenderskie - informuje Krzysztof Użarowski, naczelnik Wydziału Inspekcji i Kontroli w Pomorskim Wojewódzkim Inspektoracie Nadzoru Budowlanego.

Choć decyzje WINB stały się ostateczne (niedawno umocował je Główny Urząd Nadzoru Budowlanego), to wiele wskazuje na to, że samowolki jeszcze w tym sezonie nadal będą służyć ich właścicielom bądź "inwestorom" - jak określa ich prawo budowlane.

- Trudno oczekiwać, by strony dobrowolnie rozebrały samowole budowlane, kiedy zaskarżają nasze decyzje do sądu - słyszymy w gdańskiej siedzibie WINB.

Ze zleceniem przymusowej rozbiórki urzędnicy wolą poczekać na sądowe rozstrzygnięcia.
- Takie są niestety przepisy. Nawet ostateczną decyzję strony mają prawo zaskarżać do sądu administracyjnego. I chętnie z tego korzystają - mówi naczelnik Użarowski. - Trzeba przyznać, że w przypadku rozbiórek strony chętnie sięgają po wszystkie przysługujące im uprawnienia, byle tylko odroczyć w czasie wykonanie decyzji - dodaje.

Czytaj również: Wojna z ulicznymi handlarzami w gminie Stegna. Przenośne stoiska wróciły nad morze

Kalkulacja jest prosta: jeśli nielegalny obiekt służy do celów komercyjnych, to każdy dzień jego funkcjonowania przynosi określony dochód. Po rozbiórce obiektu postępowanie nadzoru zostaje umorzone, a pieniądze i tak zostają w kieszeni "nielegalnego" inwestora.

Teoretycznie nadzór już dziś - i to pomimo toczącego się postępowania sądowego - mógłby zlecić przymusową rozbiórkę. Wiąże się to jednak z ryzykiem.

- Jeśli sąd uchyli naszą decyzję, wówczas sprawa wraca do punktu wyjścia, a my narażamy się na roszczenia odszkodowawcze - tłumaczy Grzegorz Stosik, dyrektor pomorskiego WINB.
Z naszych ustaleń wynika, że również władze państwowe nie będą w najbliższym czasie naciskały, by "kempingowcy" opuścili samowolnie zajmowane grunty Skarbu Państwa.

Wcześniej informowaliśmy, że żaden z "prywaciarzy" nie ma prawa do dysponowania pasem przybrzeżnym między Władysławowem a Chałupami. Tymczasem Urząd Morski, w którego dyspozycji pozostają te grunty, poprzestaje na wysyłaniu upomnień. Próby wygrodzenia działki Skarbu Państwa także nie powstrzymywały od bezprawnego jej zagospodarowywania.

Czytaj również: Żuławy: Większość prywatnych pomostów to samowole budowlane

Tymczasem nasi rozmówcy wskazują, że skala samowoli budowlanych na kempingach od Władysławowa do Chałup może być dużo większa niż podaje nadzór budowlany.

- W sezonie letnim bywa, że w niektórych ośrodkach limit przyczep kempingowych, jaki przewidziany jest w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, potrafi być przekroczony nawet siedmiokrotnie! - mówi jeden z naszych informatorów. Chodzi o te przyczepy kempingowe, które nie są zarejestrowane tak jak samochody. Wówczas uznaje się je za obiekty budowlane. Burmistrz Władysławowa Grażyna Cern deklaruje, że wyśle gminnych urzędników, by zweryfikowali faktyczną ich liczbę. Dla samorządu wiedza ta może przełożyć się na konkretne wpływy do budżetu. Chodzi o tzw. opłaty klimatyczne naliczane od każdego z gości.

- Dochodzą do nas informacje, że opłaty są dość niskie, a przyczep kempingowych jest zdecydowanie więcej - przyznaje Grażyna Cern.
Z Grzegorzem Stosikiem, dyrektorem Wojewódzkiego Nadzoru Budowlanego w Gdańsku, rozmawia Łukasz Kłos

Dlaczego czekacie ze zleceniem przymusowej rozbiórki tych kilkudziesięciu samowoli, skoro decyzje są ostateczne?
Z tak zwanej ostrożności procesowej. Sądy mają swobodę w wydawaniu orzeczeń. Bywa, że sprawy zwracane są do ponownego rozpatrzenia z powodów, które dla nas mogą wydawać się błahymi. Dość powiedzieć, że w naszej dziedzinie linia orzecznicza sądów zmienia się bardzo często. Niemniej rozstrzygnięcia sądowe są dla nas wiążące i musimy wówczas powtórzyć naszą procedurę z uwzględnieniem postanowień sądu.

Co się dzieje, jeśli sąd zwróci sprawę, a nadzór jednak zdecyduje się na przymusową rozbiórkę?
To jest właśnie ta kłopotliwa sytuacja, której chcemy unikać. Teoretycznie postępowanie jest wznawiane, ale ze względu na to, że obiektu już fizycznie nie ma, to zostaje umarzane. Niemniej dla strony postępowania otwiera to drogę do roszczeń odszkodowawczych na drodze cywilnej. Trzeba jednak zaznaczyć, że droga do przymusowej rozbiórki samowoli budowlanej jest długa i trudna.

To znaczy?
Po pierwsze egzekucja decyzji rozbiórkowej jest wieloetapowa i skomplikowana [szczegóły w ramce poniżej - dop. red.]. Po drugie to nie są łatwe dla nas czynności, kiedy bywa, że musimy na przykład zlikwidować czyjeś jedyne miejsce zamieszkania. W takich sytuacjach zawsze łatwo posądzić nas o bezduszność i niszczenie ludziom życia.

Przeczytaj komentarz autora tekstu

Od decyzji do rozebrania samowoli

Zanim dojdzie do przymusowej rozbiórki organ nadzoru budowlanego musi przeprowadzić wieloetapową procedurę:
1. Najpierw upomina osobę, że powinna samodzielnie rozebrać samowolę.
2. Następnie musi wydać tytuł wykonawczy, ale wtedy osoba może złożyć tzw. zarzuty.
3. Na oddalenie ich przysługuje odwołanie do organu wyższej instancji. Jeżeli nie zgadzamy się z postanowieniem ostatecznym, możemy odwołać się do sądu.
4. Jeśli tytuł jednak się uprawomocni, ale samowola wciąż stoi, to należy wymierzyć grzywnę "w celu przymuszenia".
5. Jeśli i to nie pomoże, to dopiero można przystąpić do rozbiórki.

Łukasz Kłos
tel. 58 30 03 334
[email protected]
Łukasz Kłos na Facebooku

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki