W poniedziałek, 21 stycznia, trzech mężczyzn wyważyło drzwi, a następnie zajęło dwupokojowe mieszkanie 86-letniej Janiny Zdun i jej synów. Schorowana kobieta opowiedziała nam swoją historię, którą opisaliśmy: pożyczkę na spłatę długów zaoferował jej nieznajomy, "sprawiający wrażenie uczciwego" mężczyzna, który przedstawił się jako Grzegorz. W kwietniu 2014 r. otrzymała od niego 21 tys. zł, ale w dokumencie, który podpisała, widniała kwota 52 tys. zł, a umowa zawarta u notariusza informowała, że zabezpieczeniem spłaty jest właśnie mieszkanie kobiety przy ul. Meissnera na gdańskiej Zaspie.
Państwo Zdunowie zgłosili sprawę na policję i wystąpili z pozwem cywilnym do sądu, zarzucając osobie, która nabyła mieszkanie od "pożyczkodawcy", że naruszyła ich prawo posiadania mieszkania.
W oparciu o zgłoszenie Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Oliwa prowadzi śledztwo dotyczące pożyczki i jej konsekwencji, jednak - jak podkreśla prok. Ewa Burdzińska - dochodzenie wciąż prowadzone jest "w sprawie", a nie "przeciwko" komukolwiek. - Sprawa jest w toku i cały czas jest wyjaśniana. Prokurator zlecił dodatkowe czynności dotyczące m.in. przesłuchania świadków oraz analizy zawieranych umów. W oparciu o wyniki ustaleń podjęta będzie decyzja na temat dalszych losów śledztwa - mówi prok. Burdzińska.
Tymczasem w sprawie cywilnej sąd wydał postanowienie, że - do ogłoszenia wyroku - to Janina oraz jej synowie mają prawo zajmować mieszkanie przy ul. Meissnera. Choć właścicielem lokalu w tym czasie stała się jeszcze inna (trzecia w ciągu trzech miesięcy) osoba, jak wyjaśnił w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" komornik sądowy Waldemar Witka, nie wpłynęło to na konieczność przywrócenia własności rodzinie Zdunów.
Wczoraj, choć Waldemar Witka zadbał o asystę policji, okazała się ona zbędna. W obawie przed "medialnym cyrkiem" nowy właściciel dobrowolnie wydał komornikowi klucze do mieszkania, a ślusarz wymienił zamki. Do nowych klucze otrzymała 86-latka, która minione tygodnie spędziła z synami u sióstr zakonnych.
- Mieszkanie zostało wstępnie wyremontowane, ale wciąż zerwana pozostaje podłoga. Jest ogołocone z mebli i rzeczy należących do pani Janiny i jej synów. Staramy się skrzyknąć ludzi dobrej woli, którzy pomogliby przywrócić mieszkanie do stanu, w którym można by tam przebywać. Brakuje w zasadzie wszystkiego, od lodówki czy stołu po łóżka - mówi adwokat Wojciech Kamiński, pełnomocnik rodziny Zdunów.
I dodaje: - Oprócz prowadzonej przez sąd sprawy o "przywrócenie posiadania" konieczne jest wytoczenie kolejnej - o "przywrócenie własności" lokalu, bowiem to, że pani Janina jest użytkownikiem mieszkania, nie jest równoznaczne z tym, że znów stała się jego pełnoprawną właścicielką.
Adwokat przyznaje, że to nawet nie półmetek sprawy, do której wrócimy.
współpr. M. Jankowska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?