Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Trykosko: Potrafię ubrać kalosze, iść na budowę i zarządzać na miejscu

rozm. Jacek Wierciński
Ryszard Trykosko
Ryszard Trykosko materiały prasowe
Z Ryszardem Trykosko, prezesem Gdańskich Inwestycji Komunalnych sp. z o.o., rozmawia Jacek Wierciński

Zwłaszcza końcówka ubiegłego roku obfitowała w otwarcia kolejnych inwestycji, których realizacją zarządzał właśnie Pan. Jest ich tyle i są tak wielkie, że muszą stresować.
Wszystkie te budowy to skomplikowane procesy inwestycyjne, w dodatku realizowane pod wielką presją i okiem społeczeństwa i mediów. To na pewno niełatwe. Dzięki decyzjom władz mamy chyba największy w historii miasta boom inwestycyjny. Skutecznie działały środki na realizację inwestycji, inaczej i tak by one powstały, ale byłyby rozłożone na kolejne dziesięciolecia. Kiedy dowiedzieliśmy się, że się udało, z jednej strony była radość, a z drugiej problem: jak przygotować się i realizować przedsięwzięcia wystarczająco szybko, by zmieścić się w narzuconym przez unijne parametry czasie. W dodatku kolejną presję stanowiło Euro 2012. Ciśnienie i stres były ogromne, ale one towarzyszą nam cały czas.

Cały czas, przecież już po Euro?
Nie ujmując nikomu realizującemu budowę autostrady - ona leży poza miastem i nie ma z nią tego typu problemów, jakie pojawiają się przy realizacji poważnych arterii drogowych w centrum miasta. W Gdańsku mamy pracę na żywym organizmie, współpracę z mieszkańcami i łagodzenie ich problemów.
Nie my, ale specjaliści, którzy wiedzą, że szybsza jazda to większy hałas i mniejsze bezpieczeństwo, ale zawsze to gra interesów. To co pomaga jednym, szkodzi drugim i trzeba się w tym po prostu odnaleźć.

Są jednak sytuacje dramatyczne: mieliśmy Euro, rozgrzebane centrum Wrzeszcza, główny wykonawca prac ogłaszał upadek. Czy były momenty, że myślał Pan: "Cholera, to nam nie wyjdzie"?

Każdy proces inwestycyjny dzieli się na etapy: przygotowania, realizacja, wykończenie i rozliczenie. Staramy się wspólnie z zespołem zawsze mieć wariant "B", a najlepiej także i "C". To nie jest tak, że coś nas zaskoczy. Sytuacja na Nowej Słowackiego, gdy Hydrobudowa ogłosiła upadłość, była trudna do przewidzenia - realizowaliśmy razem z tą firmą prace na stadionie i nie było żadnego sygnału, że mogą być takie problemy finansowe.

Ale były.
Tak. Potrzebowaliśmy około dwóch miesięcy, by skonstruować wariant "B", czyli dogadać się z konsorcjantem - firmą OHL. Nie było to łatwe, potrzebny był czas, ale przypomnę, że wrzeszczański odcinek Słowackiego udało, uroczyście otworzyć w grudniu, a planowano to na listopad, więc wszystkie problemy zdołano zminimalizować. To wynik dobrego przygotowania i planowania oraz przewidywania różnych zagrożeń.

Co robić w sytuacji konfliktu?
Od razu zacząć rozmawiać. Kiedy realizujemy dużą inwestycję, trzeba być przygotowanym na protesty mieszkańców, których uwagi mogą być słuszne. Przykład mieliśmy na al. Havla przy pętli tramwajowej, gdzie mieszkańcy jeszcze przed rozpoczęciem inwestycji długo z nami rozmawiali. W końcu wypracowaliśmy kompromis i realizację udało się przeprowadzić bez zakłóceń. To, co udało się w Gdańsku zbudować po 2008 r., wielu osobom wydawało się zupełnie niewiarygodne. Dziś, kiedy jedziemy z lotniska Nową Słowackiego, to jesteśmy w zupełnie innym świecie niż jeszcze trzy lata temu - zmieniliśmy właściwie cały układ komunikacyjny. Trasa Sucharskiego, Trasa W-Z, remonty linii tramwajowych, torowisk, przebudowy przystanków. W sumie mieliśmy 36 zadań do wykonania i oby tak dalej. To wprawdzie mało prawdopodobne, ale już teraz wszyscy nam zazdroszczą.
Jak równocześnie zarządzać realizacją tak ogromnych inwestycji - od dróg, przez muzeum, po stadion? Jak koordynować tak wiele projektów równocześnie?
Sztuka to zbudowanie zespołów. Udało się nam znaleźć odpowiednich ludzi i przekonać ich, że mamy zadanie do wykonania. Postawiliśmy głównie na młodych i to potwierdziło, że siwa głowa i młode ręce dają dobry rezultat. Problemy trzeba szybko rozwiązywać, podejmując odpowiednie decyzje. U nas w zespole jest jasne, że decyzje podejmuje zarząd i za nie odpowiada, natomiast pracownicy mogą spokojnie, nie oglądając się za siebie, realizować zadania. Ważna jest presja czasu, ale pamiętajmy, że zarządzamy środkami publicznymi. Nie sztuką jest coś zrobić, sztuką jest zrobić to o czasie, w dobrej jakości, bezpiecznie i jeszcze zmieścić się w budżecie. Bardzo się cieszę, że udaje nam się kończyć inwestycje na czas, nasz stadion jest jedynym zrealizowanym w zakładanym budżecie już zakończonym i rozliczonym spośród obiektów Euro 2012.
Nie bez kozery dostawaliśmy nagrody za bezpieczne prowadzenie robót nie tylko na stadionie, gdzie czasem równocześnie pracowało nawet po 2 tysiące ludzi, taką samą nagrodę dostała realizacja Europejskiego Centrum Solidarności. Nagrody przyznała nam Państwowa Inspekcja Pracy, która dobrze wie, co na budowach się dzieje.

Ale zespołów, które Pan równocześnie kontroluje, musi być bardzo wiele. Jak to wygląda w praktyce, spotyka Pan szefa takiego zespołu raz na dwa tygodnie i pyta o przebieg prac?
Ja nie pytam. Ja jeżdżę i oglądam. Na każdej budowie jestem co najmniej raz w tygodniu, znam szczegóły organizacyjne. Przede wszystkim jestem inżynierem, a dopiero potem prezesem. Jestem praktykującym, czynnym inżynierem, który potrafi założyć kalosze, iść na budowę i zarządzać na miejscu. Rozmowa ze współpracownikami jest bardzo prosta. Moje koleżanki i koledzy wiedzą, że jeśli o coś pytam - to na pewno już wiem, że jest coś na rzeczy, więc nie ma co bujać i trzeba powiedzieć prawdę. Stara zasada mówi, że lepsza jest najgorsza prawda niż słodkie kłamstwo. Jeśli znam problem od momentu powstania, mogę dość łatwo na niego zareagować.

Wymaga Pan szczerości.
Jeżeli ktoś powie mi szczerą prawdę, na pewno nie zostanie za to ukarany. Jeśli ktoś mnie oszuka, to zostanie za to srogo ukarany, ale takich sytuacji u nas nie ma. Cały czas jesteśmy w kontakcie, co najmniej raz w tygodniu spotykamy się z szefami kontraktów i omawiamy sytuację na danym odcinku. To działa. Nie można zarządzać "zza biurka".

A jeśli mamy sytuację kryzysową, jest jakiś duży problem?
Jeśli słyszę, że jest problem i rozwiązuje go dany zespół, to oczywiście analizujemy to, w jaki sposób. Jeżeli problem jest poważniejszy, potrzebne jest sztabowe działanie, przygotowujemy się, wybierając pracowników, których trzeba włączyć w działanie, by usunąć problem i opracowujemy plan wyjścia z impasu. Problemy są naturalne.
Gdańszczanie czekają na tunel. Kiedy zacznie się drążenie pod Martwą Wisłą?
Plan zakłada, że prace ruszą w pierwszym kwartale tego roku i według harmonogramu powinny zakończyć się z końcem 2014 r. Ale tego typu inwestycje to takie, gdzie pośpiech nie jest wskazany, co widać na przykładzie drugiej linii warszawskiego metra. Jesteśmy na etapie bardzo precyzyjnych analiz geologicznych przebiegu trasy. Warunki są trudne, a pośpiech nie jest wskazany, bo kosztować może grube miliony złotych, dlatego apeluję, by nas nie popychać, bo bardzo chętnie już zaczęlibyśmy drążenie, ale zrobimy to dopiero wtedy, kiedy będziemy wiedzieć, że przygotowaliśmy wszystko, co niezbędne, a i wtedy natura może nam spłatać figla.

W Gdańsku nie zbudował Pan chyba tylko tamy.
Jeśli widzę, że gdańskie inwestycje trafiają do europejskich opracowań i spotykają się z bardzo wysokimi ocenami, jeżeli widzę ich wpływ na życie ludzi, to myślę, że i ja i moi współpracownicy jesteśmy dumni. Choć to my bezpośrednio odpowiadamy za realizację, warto pamiętać także o udziale ekspertów z Politechniki Gdańskiej, urzędników i całej masy innych ludzi. Jeśli można robić coś pożytecznego i jeszcze mieć z tego satysfakcję, to chyba niczego lepszego sobie w życiu wymarzyć nie można.

Uważam, że jesteśmy naprawdę wielkimi farciarzami, którym przypadło w udziale duże szczęście.
Kiedy Pan ostatnio był na urlopie?

Jestem bardzo zorganizowany i ze względu na to mam świadomość, że nie tylko pracą człowiek żyje. U mnie pracownicy są obowiązkowo wysyłani na urlopy, nie ma gromadzenia urlopów z kilku lat, bo zmęczony pracownik jest złym pracownikiem. Pracuję od szóstej rano i często kończę pracę późno, więc urlop jest rzeczą świętą. Co roku planuję go w takim czasie, kiedy inwestycje nie wymagają mojej obecności. Wyjeżdżam gdzieś na 2-3 tygodnie. Wyganiam też na urlopy pracowników, żeby wypoczęli. Chcę, by dobrze zarabiali, bo uważam, że jeśli dobrze płacę, to dobrze pracują, a jeśli udaję, że płacę, to oni udają, że pracują.

Gdańskie Inwestycje Komunalne sp. z o.o.

Spółka jest podmiotem prawa handlowego powołanym przez Gminę Miasta Gdańska na mocy ustawy o przygotowaniu finałowego turnieju ME w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012 oraz Uchwały Rady Miasta Gdańska.
Spółka zajmuje się przygotowaniem i wykonaniem przedsięwzięć Euro 2012, a w szczególności zastępcze wykonywanie zadań inwestora i nadzoru inwestycji powierzonych łącznie 35 oddzielnych zadań inwestycyjnych w ramach 8 przedsięwzięć ujętych w aktach wykonawczych, a mianowicie:
- Połączenie Dróg Krajowych - Trasa Sucharskiego;
- Budowa Trasy W-Z w Gdańsku;
- Realizacja Gdańskiego Projektu Komunikacji Miejskiej-etap III;
- Połączenie Portu Lotniczego z Portem Morskim Gdańsk-Trasa Słowackiego;
- Budowa Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku;
- Budowa Zintegrowanego Systemu Zarządzania Ruchem TRISTAR;
- Odwodnienie terenu pod stadionem piłkarskim w dzielnicy Gdańsk - Letnica;
- Przebudowa Węzła Integracyjnego Gdańsk Śródmieście.
Część zadań inwestycyjnych przygotowanych przez GIK została już zakończona.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki