18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Kokoszka: Cristal wrył się ludziom w pamięć

Ryszarda Wojciechowska
Kiedyś prowadził restaurację Cristal. Było to miejsce, gdzie można było spróbować deseru a la prałat czy delektować się śledzikiem a la Wałęsa. W lokalu spotykali się też politycy, zapadła tu niejedna decyzja. To było miejsce z klasą i duszą, które prowadził Ryszard Kokoszka. Co słychać u znanego gdańskiego restauratora sprawdziła - Ryszarda Wojciechowska

Ryszard Kokoszka, kiedyś sławny restaurator, a dzisiaj emeryt?
Niech mnie Pani tak szybko nie wysyła na emeryturę. Jeszcze we mnie się tli trochę gastronoma. Wspólnie z panią Bożeną Markindorf prowadzimy kilka punktów, m.in. "Pasibrzucha".

Ale pewna epoka związana z Cristalem już się skończyła. Nie żal?
Trochę żal. Bo dziś takiego życia towarzyskiego, jakie tam było, już nie ma. Jednak przy takich cenach i płacach nie dałbym już rady prowadzić Cristalu. Przed laty wiele firm organizowało u nas imprezy, bo było je na to stać. Ludzie też częściej zaglądali do restauracji. I tak się kręciło. Ale za to nazwa Cristal wryła się ludziom w pamięć na dobre. Czy Pani wie, że nowi właściciele postanowili ją zostawić? Przeprowadzili w wielu miastach Polski sondaż z pytaniem, czy wiedzą, gdzie się znajduje Cristal? I większość odpowiadała bezbłędnie, podając miasto i ulicę.

Nazwa wpasowała się w gdański klimat.
Jeszcze coś Pani opowiem. Niedawno byliśmy z żoną w Warszawie. Wchodzimy do sklepu. Robimy zakupy dla jej firmy, która się mieści jeszcze w budynku Cristalu. Widząc nazwę Cristal, sprzedawczyni pyta: - A, to może pan jest ten Kokoszka? Odpowiadam: - No tak. Na to ona: - Marysia, chodź zobacz, przyszedł do nas pan Kokoszka. Ten, który przyjmował u siebie Wałęsę, Kwaśniewskiego i Buzka.

Czyli jest Pan jeszcze rozpoznawany.
A tak. Dlatego nie mogę spotykać się z obcą osobą, bo zaraz żonie doniosą (śmieje się).

Te dawne znajomości z Cristalu przetrwały?
Do tej pory widuję się z wieloma osobami, które do mnie przez lata zaglądały. Cały czas spotykam się z Lechem i Danutą, z wieloma posłami, w większości już byłymi.

Ilu posłów przewinęło się przez Cristal i Pana życie?
Koło setki na pewno. W ostatnich latach istnienia Cristal był miejscem takiej partyjno-politycznej mieszanki. Bywali tu i Jerzy Buzek, i Józef Oleksy, państwo Wałęsowie i Kwaśniewscy. Donald Tusk jeszcze przed objęciem funkcji premiera też był gościem kilka razy. Pamiętam 50. urodziny jego przyjaciela Grzegorza Fortuny w Cristalu z udziałem dzisiejszego premiera. Przewinęło się też ponad stu biznesmenów. Bo przez kilkanaście lat organizowaliśmy wybory Biznesmena Roku.

Kiedy się Pan spotyka z dawnymi bywalcami Cristalu, to co najczęściej wspominają?
Najczęściej pytają - po coś ty to sprzedał? Najfajniej się wspomina jednak nie bale, ale tajne nasiadówki, na których wybierano marszałka czy wojewodę. Nie raz tak bywało, że w urzędzie ustalono do południa jedno nazwisko, a wieczorem w Cristalu zmieniono je na inne. Pamiętam też gorącą naradę towarzyską dwudziestu ważnych ludzi, tuż przed drugą debatą prezydenta Wałęsy z Aleksandrem Kwaśniewskim. Większość radziła, żeby Lech się nie zgadzał na debatę, bo przegra. Nie posłuchał. Poszedł i przegrał.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Pan był też organizatorem słynnych imienin i urodzin, które się odbywały w ogrodach Wałęsów. To były fety na kilkaset gości.
Ale przez ostatnie dwa lata już nie było tych imprez, ponieważ Danka [Wałęsa - przyp. red.] stwierdziła, że na razie nie wypada urządzać tak wystawnych fet. W kraju bieda, kryzys, a potem piszą, że u nas tak wystawnie - mówiła. Ja na to: - Przecież to nie wy płaciliście, ale sponsorzy chcieli organizować imieniny czy urodziny Lechowi. Więc nie mogą was za wystawność ganić. Z tym, że już ustaliliśmy, że na 70. urodziny Wałęsy zrobimy mu wielkie przyjęcie na 800-900 osób w ogrodach przy Polankach. To już w przyszłym roku.

Gdzie teraz spotyka się śmietanka towarzyska Trójmiasta?
Dobre pytanie.

A może nie ma śmietanki towarzyskiej?
Nie ma na pewno jednego miejsca, które by zbierało ludzi towarzysko. Czasami jeszcze "Pod łososiem" są jakieś spotkania. Ostatnio byliśmy tam ze znajomymi na małej uroczystości. I akurat na obiad przyszedł Andrzej Wajda, który kręcił w Gdańsku zdjęcia do "Wałęsy". Towarzyszył mu prezydent Paweł Adamowicz. Zamieniliśmy dwa słowa i wróciliśmy do swojego stolika. W ubiegłym roku latem byliśmy dużą grupą u biznesmena Andrzeja Hassa w Borkach. To było dopiero towarzyskie spotkanie. Oglądaliśmy najpierw kilkutonowy kamień, który Hass sprowadził do swojej posiadłości. Ale nie w samej wielkości kamienia ciekawostka. Bo on w tym kamiennym kolosie kazał rzeźbiarzowi wykuć twarz Wałęsy. To robiło wrażenie. Było też kilka imprez w tak zwanej "Wróblówce" u Krzysztofa Pusza. Na jedną z nich przyjechali byli prezydenci: Wałęsa i Kwaśniewski. Coś się dzieje od czasu do czasu. Ale już rzadko.

A co z tymi słynnymi śledzikami a la Wałęsa, a la Kwaśniewski, które podawano w Cristalu? One są już tylko wspomnieniem czy ktoś przejął przepisy?
Receptury od Wałęsy i Kwaśniewskiego dostałem osobiście, podobnie jak od prałata Jankowskiego na deser a la prałat, od Mariana Krzaklewskiego na makaron po włosku czy od Longina Pastusiaka na polędwiczki na dziko. Czasami, kiedy mam jakąś imprezę na przykład na politechnice, to wrzucamy jednego albo drugiego śledzia do menu.

Niektórzy mówią - a może by tak Kokoszka książkę napisał. Danuta Wałęsa napisała.
Danka napisała książkę z życia wziętą, o sobie, swojej rodzinie. A ja musiałbym zdradzać sekrety innych. Nie chcę tego robić.

Ale za to jak się książka pani Danuty sprzedała.
Pamiętam, że dwa lata temu, kiedy przyjeżdżałem do Wałęsów, słyszałem od Danki: - Idź tam, do niego. Bo ona już siedziała z Piotrem [Adamowiczem, który redagował "Marzenia i tajemnice"- przyp. red.] i rozmawiała o kolejnym rozdziale. Szedłem do Lecha, który siedział z kolei przy komputerze, bo on bez komputera nie może już żyć. Chwilę gadamy, a on znowu odwraca się stronę sprzętu. No to ja mówię: - Albo odstawisz ten komputer, albo wychodzę. No dobra - mówił - i wracał do rozmowy. Czasami mówił o Piotrze: - Widzisz, znowu przyszedł ten kusiciel. Nawet do nich nie wychodzę. Nie chcę wiedzieć, o czym rozmawiają i o czym będzie ta książka.

A Pan ma teraz czas na jakieś pasje?
Na pójście z wnuczką do kina zawsze mam czas. Ona wybiera film, a że ma dziewięć lat, to wiadomo, na jakie filmy chodzę (śmieje się). To są słabości dziadków.

Polityka Pana jeszcze interesuje?
Nie za bardzo. Czasami zadzwonię, żeby porozmawiać o jakimś wydarzeniu. Ostatnio dzwoniłem do Sławka Nowaka. To było tuż po jego głośnej debacie z Anną Fotygą. Powiedziałem mu, że słabo wypadł. Że dał się atakować. "Wiesz, bo mi nie wypadało" - on na to. Co nie wypadało? Mogłeś ostrzej iść na Fotygową. Co z tego, że kobieta. "W polityce nie ma takich podziałów" - mówiłem. Z kolei do mnie przed ostatnimi wyborami zadzwonił Franciszek Potulski z SLD z pytaniem, czy ma startować. Powiedziałem mu tak, jak myślę: "Wygrać nie wygrasz ale się przypomnisz i to wystarczy." Jednak polityka interesuje mnie coraz mniej.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki